/
EN

List do Kazimierza Twardowskiego z 03.09.1926

Lwów, 3. IX. 1926.r.

 

Wielce Szanowny Panie Profesorze!

            Sądzę, że czytanie tego listu mniej czasu zabierze Wielce Szanownemu Panu Profesorowi, niż bezpośrednia ze mną rozmowa, więc proszę uprzejmie nie brać mi za złe, że sprawy tu poruszone załatwiam listownie, zwłaszcza że niektóre z nich z uwagi na przygotowywany numer „Ruchu” są pilne i nie powinny być odłożone do czasu, aż minie fala interesantów przedsemestralnych.

            W załączeniu przesyłam sprawozdanie z Sekcji, które zredagowałem w myśl życzeń SzPana Profesora. Przypuszczam, że nie będzie za długie.

            Co do sprawozdania z książeczki p. Wiegnera, to rzecz ma się, jak następuje: Dzisiaj skończyłem czytać tę rozprawkę i przyszedłem do przekonania, że nie potrafję z niej zrobić recenzji dla „Ruchu”. Przyczyną tego jest druga, krytyczna część tej rozprawki, w której autor zajmuje stanowisko tak różne od mojego, że w wielu wypadkach nie dobrze rozumiem, o co chodzi. Ma przytem zdolność załatwiać rzeczy podstawowe w kilku słowach lub zdaniach, problematy niejasno postawione i pomieszane i t.d. Gdybym miał napisać recenzję, to musiałbym przeprowadzić dyskusję, by wykazać niesłuszność jego stanowiska w wielu sprawach. Tego rodzaju dyskusja do „Ruchu” się nie nadaje, a potem nie wiem, czy warto ją przeprowadzać. Streścić zaś tylko i zakończyć gołosłowną oceną nie potrafję, zwłaszcza, że ocena ta musiałaby być – mojem zdaniem – dość ostra i prawdopodobnie sprowadziłaby na mą głowę burzę taką, jak niegdyś p. Chwistka. Jeżeli tam byłem na nią przygotowany, to dlatego, że uważałem wystąpienie przeciw „Wielości rzeczywistości” za wskazane wobec różnych recenzyj fabrykowanych przez przyjaciół autora. Tutaj potrzeby zabierania przezemnie głosu nie widzę. Przypuszczam, że wystarczy, jeżeli tę książeczkę zrecenzjonuje ktoś z młodych ludzi orjentujących się w problematyce epistemologicznej n.p. p. Blaustein lub ktoś taki. – Sprawa jest o tyle dla mnie przykrą, że niegdyś obiecałem SzPanu Profesorowi recenzję tę napisać i obietnicę tę podtrzymałem po przeczytaniu pierwszej, sprawozdawczej części, SzPan Profesor zaś tak długo czekał na spełnienie mej obietnicy. Dlatego dziś proszę tylko uprzejmie, by SzPan Profesor był tak łaskawy zwolnić mię z tej obietnicy, jeżeli to tylko jest możliwe.

            Trzecią sprawą, którą chciałem poruszyć, to kwestja mej rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego Sekcji Teorji Poznania. Być może, że wybór był tylko na jeden sezon i formalność ta jest nie potrzebna. Ponieważ jednak nie jestem pewny, czy tak jest w rzeczywistości, więc rezygnację mą zgłaszam na ręce Wielce Szanownego Pana Profesora jako Prezesa Tow. Filoz. – Powodem, który mię do tego skłania, jest, iż widzę się zmuszony wycofać się z życia naukowego, ponieważ warunki, w jakich żyję, na to mi nie pozwalają. Od szeregu lat pracuję na dwa fronty: w szkole i w nauce. Sytuacja finansowa, jako konsekwencja tego, jest coraz gorsza. W ostatnich miesiącach mogłem pokryć bieżące wydatki domowe tylko dzięki wydatnej pomocy moich rodziców, w bieżącym miesiącu po zapłaceniu mieszkania i służącej pozostało mi na życie i utrzymanie domu 170 zł, co jest oczywiście niewystarczające. Muszę w jakiś sposób więcej zarabiać. Wprawdzie od października mam nadzieję, że sytuacja się polepszy, o ile ministerstwo uzna moje wykłady na uniwersytecie za zlecone. Ale wobec wyczerpania wszystkich zapasów gotówkowych i w materjałach /ubrania i t.d./ trzeba będzie jeszcze koniecznie znaleźć inne źródło dochodu. Wobec tego zmniejszy się ilość czasu, który poświęcałem pracy naukowej. Nie będzie więc czasu na czynny udział w życiu naukowym, zwłaszcza, że siły moje są ograniczone. Postanowiłem więc z czynnego życia naukowego zupełnie się wycofać, a ograniczyć się wyłącznie do wykładów na uniwersytecie. Zresztą ponieważ nie wyobrażam sobie mych wykładów bez równoczesnej twórczej pracy naukowej, a to jest już walka nie na dwa, lecz na trzy fronty, więc prawdopodobnie i wykłady me w przyszłym roku akademickim (27/8) zawieszę. Na stanowisku uniwersyteckiem nigdy mi nie zależało. Habilitowałem się tylko dlatego, bo wyobrażałem sobie – jak o tem kilka lat temu pisałem do Wielce Szanownego Pana Profesora – ,że jako docent będę mógł uzyskać zniżkę godzin i jakieś stypendjum na wyjazd za granicę celem uzupełnienia mych studjów, które wskutek 8-letniej pracy nauczycielskiej i czteroletniego pobytu w Toruniu bardzo ucierpiały, tak że czuję się dzisiaj znacznie w tyle poza tem, co powinienem w tej chwili wiedzieć. Tymczasem okoliczności sprawiły, że nadzieje moje się nie spełniły, a wskutek rozmaitych niezależnych odemnie okoliczności sytuacja finansowa moja znacznie się pogorszyła. Uważam zaś za skandal, żebym w 34-tym roku życia jeszcze korzystał z pomocy starych i zmęczonych życiem rodziców. Muszę więc skończyć z życiem na wiele frontów, bo na tem cierpi moja rodzina, wobec której mam pierwsze obowiązki. /W bieżącym roku n.p. nie mogłem żony mej wysłać do Krynicy, pomimo, że lekarz uznał to za bardzo wskazane/. Narazie redukuję jeden front, czynny udział w życiu naukowym.

            Proszę mi nie brać mej decyzji za złe. Myślałem o niej nieraz w ostatnich miesiącach. Rozstrzygnięcie sprowadził ostateczny rachunek z ołówkiem w ręku.

            Być może, że pomimo mej rezygnacji mam obowiązek zwołać z początkiem sezonu Sekcję i raz jeszcze złożyć rezygnację na ręce tych, którzy mi to stanowisko powierzyli. Od tego oczywiście się nie uchylam. Na ręce SzPana Profesora składam ją jako na ręce Prezesa Towarzystwa, by było możliwem zawczasu obmyślić plan kampanji na rok przyszły i znaleźć nowego przewodniczącego.

                                  Łączę wyrazy mego głębokiego poważania

Roman Ingarden

 

 

Przy najbliższej sposobności złożę protokoły
„Sekcji”, znajdujące się u mnie na przechowaniu
na ręce SzPana Profesora, z prośbą o przechowanie
ich w archiwum Towarzystwa. Może się komuś
jeszcze kiedyś na co przydadzą.