/
EN

List do Kazimierza Twardowskiego z 04.11.1923

Toruń, 4. XI 1923 r.

 

Wielce Szanowny Panie Profesorze!

            Dziękuję jak najserdeczniej za list SzPana Profesora z dn. 29.X. br. Ucieszył mię on bardzo, istotnie bowiem niepokoiłem się trochę o los mej rozprawy. Niepokój ten zresztą źródło swe miał w pewnem nieporozumieniu; mając dostarczyć, według życzenia SzPana Profesora, streszczenie mej rozprawy na początek października, życzenie Pana Profesora rozumiałem w ten sposób, iż z początkiem października SzPan Profesor zamierza ewent. sprawę druku rozprawy przedłożyć na posiedzeniu Tow. Nauk., że więc przedtem już zdecyduje się sprawa, czy można i należy rozprawę drukować. Przypuszczałem więc, że gdzieś z końcem września słów kilka na ten temat od SzPana Profesora otrzymam. Stąd niepokój mój. Bardzo wdzięczny jestem SzPanu Profesorowi, iż Pan Profesor tak poważnie zajął się mą pracą i tyle sił i czasu na to poświęca. I cieszę się niezmiernie, że treścią mych wywodów zdołałem zainteresować SzPana Profesora. Oby i dalsze części mej rozprawy spodobały się Panu Profesorowi.

            Nawiasem mówiąc nie podoba mi się obecnie termin „sąd orzekający”. Nigdy zresztą nie wydawał mi się odpowiedni, ze względu że wszak każdy sąd jest „orzekający”. Nie mogłem jednak wpaść na termin, który by mi bardziej odpowiadał. Może lepiej byłoby go zastąpić wyrażeniem „sąd eksplikujący” lub „wyłuszczający” – ze względu na to, że sąd taki eksplikuje, wyłuszcza zawartość pewnej idei.

            Wobec pomyślnych wiadomości, jakie z listu SzPana Profesora wyczytałem, zaczynam myśleć o tem, jak ułożyć program całej kampanji. Wprawdzie jeszcze decydujące słowo ze strony SzPana Profesora nie padło, lecz zaczynam mieć nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży. Chciałbym tak wszystko urządzić, by w ciągu wakacji letnich przenieść się do Lwowa. Gdzieś więc koło Wielkiej Nocy trzebaby urządzić colloquium. Nie wiem tylko, czy do tego czasu udałoby się skończyć druk mej pracy. Pragnąłbym zaś dlatego w tym czasie, że musiałbym na przygotowanie do colloquium wziąć kilka tygodni urlopu. Pod koniec zaś roku szkolnego (np. w maju) Kuratorjum urlopu mi nie udzieli – z uwagi na maturę. Gdyby zaś wziąć urlop tak, by potem następowały wakacje wielkanocne, przypuszczam, że Kuratorjum zgodziłoby się na to, a ja miałbym łącznie z wakacjami wielkanocnemi więcej czasu.

            Pragnąłbym się nadto porozumieć z SzPanem Profesorem co do tematów wykładu habilitacyjnego, bym sobie je mógł wcześniej w zarysie przygotować. W chwili obecnej proponowałbym takie tematy:

            1). O stanowisku teoryi poznania wśród nauk filozoficznych. (sprawę tę poruszył niedawno Znamierowski – mógłbym więc postępować w części polemicznie)

            2). Zagadnienie identyczności przedmiotu u Hume’a (z oświetleniem krytycznem)

            3) Krytyka stanowiska Herbertz’a w sprawie zagadnienia prawdy (ewentualnie! – na podstawie Herbertz’a „Prolegomena zu einer neorealistischen Logik”).–

            Streszczenie (wzgl. autoreferat) rozprawy o pytaniach esencjonalnych, posyłam wraz z tym listem. Nie wiem, czy nie za długie, ale i tak opuściłem mnóstwo spraw, które mi leżą na sercu.

            Cieszę się bardzo, że dyplom mój się znalazł. Byłbym bowiem w prawdziwym kłopocie, co mam począć, gdyby był zaginął w Ministerstwie. Wobec tego, że nie mam zaufania do poczty polskiej, a z drugiej strony, że dyplom mój będzie potrzebny – ewentualnie – do podania o habilitację, więc proszę uprzejmie Szanownego Pana Profesora, o łaskawe przechowanie go tymczasem u siebie. Być może zresztą, że w czasie feryi Bożego Narodzenia uda mi się na kilka dni wpaść do Lwowa, to wówczas gdyby nie był potrzebny, odebrałbym go.

            Ojciec mój ma się niewątpliwie lepiej – gdy porównam ze stanem najgorszym (15–20 września), kiedy to już traciliśmy nadzieję, by dało się Ojca uratować. Jednakże nie można uważać choroby za skończoną, gdyż w prawem płucu trwa wciąż stan zapalny. Pocieszające jest to, że nie ma gorączki i że siły widocznie wracają. Powrót do zdrowia byłby szybszy, gdyby nie pora roku i nieodpowiedni nizinny klimat. Niestety, narazie przynajmniej, nie może być mowy o przetransportowaniu w góry.

            Ojciec mój serdecznie dziękuje SzPanu Profesorowi za ukłony i życzenia i prosi o przyjęcie wyrazów prawdziwego poważania. Przepraszam, że dopiero teraz wysyłam streszczenie; wobec jednak choroby Ojca i kłopotów z tem połączonych trudno mi było wcześniej je napisać, zwłaszcza że przestałem przed kilku tygodniami palić, a to utrudnia mi na razie pracę.

            Łączę wyrazy głębokiego poważania i gorąco dziękuję za serdeczny udział w mych kłopotach

Roman Ingarden