/
EN

List do Kazimierza Twardowskiego z 05.08.1923

Toruń 5. VIII 1923 r.

 

            Wielce Szanowny Panie Profesorze!

            Przepraszam bardzo, że dotychczas nie odpowiedziałem na list ostatni Pana Profesora; chciałem to uczynić, a nawet napisałem odpowiedź, lecz potem rzuciłem ją do kosza, bo zapuściłem się w długą dyskusję à propos wielości języków filozofów niemieckich, a później nie wszystko mi się w niej po- dobało. Następnie zaś czasu brakło, bo kończyłem na gwałt przepisywać i poprawiać mą rozprawę.

            Teraz więc przedewszystkiem spieszę jak najgoręcej podziękować Panu Profesorowi za łaskawe zajęcie się i przeprowadzenie nostryfikacji mego doktoratu, jakoteż za tak uprzejme postaranie się o odpis dokumentu Ministerstwa. Odpis ten napewno całkiem będzie wystarczający. Obawiam się tylko, by dyplom mój nie zginął w wędrówce z Warszawy do Lwowa, bo o duplikat czegoś podobnego się chyba postarać nie można. Mam jednak nadzieję, że tak źle nie będzie.

            Równocześnie z tym listem przesyłam mą rozprawę „O pytaniach esencjonalnych”. Wysyłając ją czynię to dosyć „z duszą na ramieniu”: Bo jakkolwiek zawiera ona w sobie częściowy rezultat kilkuletniej pracy (mniej więcej od jesieni r. 1920 – choć i wielu innemi rzeczami się w tym czasie zajmowałem!), to jednak wiele jeszcze trzeba by pracy, żeby rozmaite poruszane w niej tylko zagadnienia w zadowalający sposób wyświetlić. Tyle, że – jak mam wrażenie – centralna teza jej jest opracowana. Obawy moje mają też i w tem swe źródło, iż wogóle stanowisko, które zajmuję, w Polsce na sympatję liczyć nie może. Znów prawdopodobnie będzie to, co już mi się nieraz zdarzyło u nas: zwalczanie nie moich twierdzeń, lecz rzekomo we wszystkiem, co mówię, mówiącego przeze mnie Husserla.

            Obawą szczególną przejęła mnie uwaga Pana Profesora w ostatnim liście o „niezrozumiałości” i „wtajemniczonych”. Niestety i moja rozprawa operuje terminologją nie przyjętą ogólnie, bo tam, gdzie opierałem się na rzeczach opracowanych przez innych badaczy, czułem się zobowiązany ich terminologję zatrzymać. Gdzie zaś opracowywałem rzeczy całkiem nowe musiałem kuć terminologję nową. Starałem się zawsze każdy ważniejszy termin wyjaśniać. Czy mi się to udało, nie potrafię ocenić.

            Także inny niedostatek wykazuje moja rozprawa. Jest pisana prawie bez literatury. Co miałem moich książek lub tu w Toruniu znaleźć mogłem, to wszystko. Niestety urlopu mi odmówiono, co miałem robić. Pożyczenie jakiejś książki na pewien czas (choć i tu z Bibljoteki Warszawskiej Uniwersyteckiej odpowiedziano mi odmownie!) sprawy nie rozstrzyga. Trzeba posiedzieć choć z miesiąc w bibljotece i poszukać. Nie wiem przeto, co inni sądzą o sprawach, któremi się zajmuję. Być może wygłosiłem niejedno twierdzenie już wypowiedziane, doszedłszy doń samodzielnie. Nie wiem. Przypuszczam jednak, że raczej droga moja jest nowa.

            Największą zaś obawę mam, co Pan Profesor sądzić będzie o mej koncepcji „idei”, która jest całkiem nowa i być może, a nawet napewno, niejedną słabą stronę w sobie kryje. Zdaje mi się jednak, że się nie mylę, najwyżej trzeba to, co daję, uzupełnić przez dalsze, specjalnie ideom poświęcone studja. Ciekawy też jestem bardzo, co Pan Profesor powie o mojem określeniu istoty przedmiotu indywidualnego i t.d.

            Wysyłając tę pracę, proszę Pana Profesora jaknajuprzejmiej o łaskawe przeglądnięcie jej jeszcze przed drukiem. Zresztą – o ile rozumiem – ujrzy ona światło dzienne – tylko, gdy Pan Profesor oceni ją dodatnio.

            Że sprawa to dla mnie ważna – bo ostatecznie od tego zależy, czy wydostanę się kiedykolwiek z Torunia, więc byłbym Panu Profesorowi niezmiernie wdzięczny, gdyby Pan Profesor w chwili, gdy już jej istotna wartość lub bezwartościowość nie będzie ulegała w oczach Pana Profesora wątpliwości, był tak łaskawy donieść mi w kilku słowach, czy Pan Profesor tę pracę mógłby przyjąć za habilitacyjną i polecić ją do druku.

            Oczywiście, gdyby do druku doszło, musiałbym ją raz jeszcze dokładnie przejrzeć. Mam jednak wrażenie, że nie mógłbym w decydujących sprawach zmienić stanowiska; chodziłoby więc tylko o pousuwanie pewnych nieścisłości, niejasności, nieszczęśliwych literacko zwrotów, co ostatecznie możnaby i w ponownej korekcie zrobić.

            Do rozprawy tej należy jeszcze dodatek: dyskusja z prof. Kotarbińskim, którą mam, lecz niedawno napisaną, i boję się na razie puszczać w świat. Chciałbym, by odleżała się jakieś parę tygodni, teraz zaś pragnąłbym choć trochę przed nowym rokiem szkolnym odpocząć. Robię tak z uwagi na to, że dodatek ten i tak wartości pracy zmienić nie może.

            A teraz jeszcze jedna wiadomość osobista. Wysłanie pracy opóźniło się o kilka dni, miałem bowiem trochę kłopotów w domu. Trudność moja jest nadzwyczajna: urodził mi się przed kilku dniami trzeci syn. Musiałem więc zajmować się żoną, biegać do lecznicy i t.d.

            Łączę wyrazy głębokiego poważania

                                                        Roman Ingarden