/
EN

List do Władysława Tatarkiewicza z 09.12.1954

                                                                                                                                                                                                                     Kraków, 9.XII.1954 r.

        Drogi Władysławie!
       Miałem zaraz odpisać na Twój list, za który Ci bardzo dziękuję, ale tyle mam teraz terminowej roboty, że nie mogłem zrealizować mego zamiaru.
n         Wczoraj byłem na klinice u Szumana, który wspomniał mi, że pisałeś do niego, wspominając m. i. że nie możesz sypiać. Myślę, że to jest m. i. sprawa zastosowania odpowiednich środków, które mniej same zaszkodzą niż ta dłuższa bezsenność i zdenerwowanie z tym związane. W przyszłości nie myśl, że może byłoby dobrze, gdybyś wezwał o siebie dr Arenda (obecnie profesor neurologii w uniw. wrocławskim). Jest to bardzo rozsądny lekarz, z którego porad nieraz korzystałem z wielkim pożytkiem dla siebie. On na pewno rozważy całą sprawę z neurologicznego punktu widzenia i znajdzie środki, by wpłynąć jakoś na ogólne warunki w jakich się znajdujesz. Myślę, że chirurdzy przede wszystkim myślą o nodze, a co do reszty nie wiele się na tym znają. Może też da się znaleźć sposób żeby prof. Arend mógł się zjawić u Ciebie bez obrażania się miejscowych ordynatorów. Gdybyś się zwracał do dr. A. , wspomnij proszę, że Ci o nim pisałem, i że jesteśmy z sobą zaprzyjaźnieni. To lwowski człowiek (dawny asystent Damaszewicza) a „sztama” lwowska zawsze jeszcze coś znaczy.
n       Szuman jest już trzy dni po operacji (polip w przełyku i jakaś stara przetoka) z pomyślnym przebiegiem operacji i dobrą diagnozą (wykluczenie raka). To też Szuman wygląda dobrze i ma dobre samopoczucie. Operacji dokonano w narkozie, ale bez szkody dla serca.
 n      Ja siedzę wciąż nad korektami Leibniza (w tłumaczeniu Izy, mam już 2/3, ale jeszcze ponad 200 stron do zrobienia) wielka to kula u nogi, ale chętnie to dla Izy robię, bo jednak jeszcze szereg niedoskonałości można usunąć. Tłumaczenie nie jest zresztą dobre, i właściwie dlatego zależy mi na tym, żeby te jeszcze drobiazgi usunąć.
 n       No ta bene – wyszła już Etyka Spinozy. Włożyłem w tę książkę 5 miesięcy po godz. dziennie roboty i setki poprawek moich weszło w tekst, jakkolwiek tłumacz wielu b. istotnych rzeczy nie chciał przyjąć i pozostawił swe niezgodne z tekstem tłumaczenie. To już jego sprawa. Ale nie sądzę, by było w porządku, iż nigdzie w książce nie ma nawet śladu, żebym ja nad tym pracował. Tłumacz mógł choć bąknąć mimochodem, że moich propozycji nie przyjął – przynajmniej w ten sposób pozostałby ślad, że nad tym pracowałem. Nie wiem zresztą, czy istotnie praca nasza ma być w Komitecie całkiem zamieszczona? Wiele też napracowałem się nad tłumaczeniem wydawanym przez PAN (zwłaszcza nad Brończyka) Condillac’iem i Piotrowicza Arystotelesem, ale ja sam wówczas to wydawałem i uważałem, że mogę sobie na to pozwolić, by o swoim wkładzie nie mówić. Teraz zaś eksploatują moja robotę różne wielkości, które nie powinny tak wstydliwie kryć moja robotę. Ale mniejsza o to.
n        Kończąc życzę Ci, żeby już niedługo skończyła się ta udręka i żebyś w najbliższym czasie mógł przynajmniej bez wyciągu leżeć. Może wreszcie zagipsują i sam gips będzie trzymał. Zawsze wówczas będziesz mógł siadać i stać.
 n         Czy zdołam jeszcze przed świętami przyjechać do Wrocławia – nie wiem. Chciałem tam wygłosić odczyt o związku przyczynowym, ale muszę wpierw dokończyć lektury Maxa Borna Natural philosophy of cause and chance.

serdecznie Cię pozdrawiam

 /podpis/ Twój Roman

[dopisek na marginesie]
Czy moja synowa Cię odwiedziła?