/
EN

List od Anny Teresy Tymienieckiej z b.d. 1

 

  v      Kochany Panie Profesorze!
  v      Serdecznie dziękuję za oba listy które przyszły równocześnie i odpisuję natychmiast po otrzymaniu.
Otóż po długiej naradzie z Henkiem (mimo, że jest młodszy ode mnie przecież znacznie rozważniejszy) doszliśmy do wniosku przedewszystkim aby jaknajgoręcej namawiać Pana Profesora na przyjazd do Ameryki. Właściwie Ameryka jest krajem najbardziej podatnym na zainteresowanie się Pana filozofją. Mimo filozoficznej „barbarji”, jest przecież zainteresowanie (w Yale na seminarium z ontologji 30 studentów) które jest niezaspokojone lokalnymi wykładowcami gdyż nie biorą oni filozofji dosyć na serjo oraz brak im głębokiej refleksji. Następnie tutaj zdrowie i siły poprostu odradzają się przy specjalnym sposobie odżywiania. Co do braków w angielskim to możnaby to urządzić następująco: jakaś fundacja powinna dać Panu Profesorowi „fellowship” na badanie na I. semestr zaś naprawiwszy się w tym czasie w języku mógłby Pan Profesor wykładać drugi semestr.
Nie wiem czy wypadałoby Panu starać się o Research Fellowship do innej instytucji niż Institute of Advanced Studies w Princeton (jest tam teraz Koyré). Ale napewno powinien Pan Profesor tam się dostać. Poważnym a bardzo delikatnym problemem jest gdzie wykładać, gdyż atmosfery panujące w różnych uniwersytetach są tak różne, że mogą zdyskredytować wykładowcę (który dostanie się w nieodpowiednie miejsce) zupełnie. Otóż najodpowiedniejsze dla Pana byłoby Yale = „gniazdo metafizyki”. Mam przecież obawy czy nie byłoby trudności z tamtejszym „ontologiem” Paul Weiss (przemiły, uczony ale niepoważny i za wszelką cenę pragnący coś „swojego” wymyślić. Niestety nawet w Ameryce „z próżnego i Salomon nie naleje” zatem jego traktat o modach egzystencji (w druku) którym systematycznie zamula biedne ofiary seminarium jest „sam XXX tête”. Przecież jest on oryginałem, że wogóle takie rzeczy robi i gotów widzieć w Panu Profesorze poważnego rywala – co w tym kraju nie jest tolerowane na wydziale!).
  v      Drugi uniwersytet po Yale to Chicago University. Merlan pisał mi, że poznał Pana Profesora w W-wie. Tam myślę że znalazłby Pan odpowiedzi grunt. Co do innych (może Columbia?) trzeba rozważać b. ostrożnie, gdyż można się fatalnie potknąć (Wahl’a nikt w Chicago nie rozważał i sądząc z tego co mówią jego słuchacze nie bardzo się mu w tym kraju udało)
  v      W każdym razie jestem przekonana, że ze wzgl. na historyczną przyszłość Pana dzieła mogłoby się okazać zupełnie pierwszej wagi Pana tutaj pobyt. A to jest przecież najwspanialsze (Francja nie jest podatna na ten typ myśli). Gorąco radzę przyjechać tu. W Princetone wprawi się Pan Profesor w języku wystarczająco aby potym wykładać.
  v      Co do Sporu to zdaje się że Nijhoff jest lepszy gdyż bezporównania dystrybucja książki będzie łatwiejsza. Chyba żeby polskie wydawnictwo wydało do spółki z Nijhoffem (jak robi Vrin i Nauwelarts). Subsydjum wymagane zdaje się na tutejsze stosunki minimalne. Tutaj wydanie 200 str. książki kosztuje dwa razy tyle może. Jeśli Ford da subwencję to może łatwo dać nie 10 a 300 tyś. fr. belgijskich, lub znacznie więcej. Chodzi o to czy wogóle da i ile czasu to zajmie. Zatem radzę najgoręcej obie możliwości traktować równoważnie i niezależnie: starać się i u Forda i w polskim wydawnictwie a wybrać tego kto pierwszy to załatwi i obieca wydać książkę (lub dzieła) w najszybszym czasie gdyż czas jest b. ważnym czynnikiem. Ale przecież zdaje mi się, że Nijhoff i Ford są lepszą kombinacją. (Czyż wydanie Sporu u Nijhoffa wyklucza wydanie „dzieł” w Polsce?) Błagam energicznie zabrać się do Forda i o Spór i o przyjazd tutaj. Kończę już gdyż jestem w fatalnym stanie fizycznym i zupełnym załamaniu psychicznym. Trudności jakie muszę przezwyciężać są tak przewlekłe a postęp tak znikomy, że już sił mi brak i żyć mi się nie chce. To takie błędne koło z którego wydostać się nie mogę. Jestem w Yale a czas tam tylko tracę. „Rodzinnie” jesteśmy w tym roku w Cambridge, więc przynajmniej jestem część tygodnia w domu.
  v      Najserdeczniej pozdrawiamy Pana Profesora i przesyłamy pilne ukłony Pana Małżonce. Napewno zobaczymy się w lecie albo w Wenecji albo w Polsce (jeśli dożyję). Z głębokim szacunkiem – Teresa

P.S. Philip Merlan
  v   Dept. of humanities
  v   Scripps College
  v   Claremont, California