/
EN

List od Tadeusza Kotarbińskiego z 17.04.1928

                                                                                                  Warszawa, Brzozowa 12, 17.IV. 28.

Szanowny i Drogi Panie!

            Cieszę się serdecznie, że z podróży za granicę jest Pan zadowolony. Cieszę się też bardzo, że swego czasu zabiegi osób życzliwych w Ministerstwie odniosły skutek. Mam jednak w związku z tą sprawą pewne „swędzenie sumienia”, ponieważ nie odpowiedziałem w lipcu ub. r. na ostatni list SzPana. Stało się to z tego powodu, że konieczność namyślenia się nad treścią wywołała początkową zwłokę, potem sam wyjechałem z Warszawy i zamierzałem odpisać ze wsi, ale dowiedziałem się, że Pan już wyjechał i że sprawa jest już pono bezprzedmiotowa. Obiecałem sobie tedy wytłumaczyć się przy najbliższej sposobności i teraz właśnie usiłuję to uczynić.

            Istotnie, dyskusja w sprawie „przedmiotów ogólnych” nieco się ożywiła, przynajmniej na łamach „Przeglądu Filozoficznego”. Wydaje mi się, że to, co na nowo w tej sprawie napisano, jest nieskończenie słabe. Jeżeli idzie specjalnie o przedmioty ogólne, to w mojej rozprawie „Sprawa istnienia przedmiotów idealnych” temu rodzajowi przedmiotów idealnych poświęca się drobny tylko passus, zawierający krótkie streszczenie argumentacji p. Leśniewskiego i p. Zylbera, przy której obstaję w dalszym ciągu.

            Pyta Drogi Pan o mój stosunek do treści tej rozprawki. Dlatego właśnie odpisuję dopiero dziś, iż musiałem ją przewertować na nowo, by na to pytanie zasadnie odpowiedzieć. Mam jej do zarzucenia co następuje: 1)Nie wyczerpuje przedmiotu, gdyż nie rozprawia się z rozmaitemi możliwemi definicjami „przedmiotów idealnych”, tylko z niektóremi 2)Nie są dość wyraźnie przeprowadzone linje graniczne między właściwemi ściśle dowodzonemi argumentami, a luźnemi spostrzeżeniami, stanowiącemi tylko poszlaki przeciwko xxx istnieniu przedmiotów idealnych… 3)Niektóre linijki są zbyt lakoniczne i stąd możliwość nieporozumienia. W całości jednakże treść tej rozprawki jest mi bardzo bliska i rzeczowo przy niej się nadal opowiadam. Wybrałbym jedynie argumentację przeciwko bezsensowności cech i stosunków, opartą na zmienności przedmiotów, którym te cechy przysługują w różnych czasach lub które pozostają w różnych okresach w tych stosunkach.

            Perspektywa polemiki nie uśmiecha mi się bardzo, ponieważ nie lubię tej formy wspólnego kształtowania (przez ścieranie się polemiczne) poglądów. Rzadko bowiem polemiki bywają zwięzłe, ściśle rzeczowe, rzadko się toczą sub specie aeternitatis, a często wciągają w wir zapasów o pierwszeństwo w kanonie djalektyzmu. Niema to, oczywiście, nic wspólnego z chęcią uchylenia się od krytyki publicznej. Tak iż, jeżeli Drogi Pan nie będzie się gniewał, proponowałbym taki pakt: odpowiem albo nie odpowiem poprostu w zależności od wewnętrznej potrzeby z całkowitą swobodą wyboru tego lub tamtego sposobu zachowania się, wykluczając z góry milczenie z obawy lub milczenie z braku kurtuazji.

            Przesłanie mi do przejrzenia tekstu przed wydrukowaniem uważałbym za wysoką uprzejmość, ale nie za obowiązek. Byłoby to o tyle pożądane, iż gdyby się krytyka Pańska miała ukazać w jakim czasopiśmie, dobrzeby było, bym mógł odpowiadać w tym samym numerze. Ale wtedy wystarczy otrzymanie chociażby wydrukowanego tekstu.

            Skoro Pan już wrócił do kraju, niewątpliwie nastręczy się wkrótce jakaś sposobność do zobaczenia się, zawsze dla mnie bardzo miłego. Tymczasem uścisk dłoni przesyłam, wraz z wyrazami wysokiego szacunku

                                                      Tadeusz Kotarbiński