/
EN

List od Władysława Witwickiego z 01.09.1922

1. IX .1922 Warsz

 

Kochany Romku! Przepraszam Cię bardzo, ale przedwczoraj dopiero wróciłem z Gdyni. Dwa tygodnie byłem poza poczt, gazetą, ludźmi, światem – wszystkiem.

Ad. I a oraz b.

Wydaje mi się, że to może nie dwie całkiem różne sprawy. Obie wydają się wynikać z prawa sprzeczności. Jeżeli coś jest przedmiotem a, nie jest czemś innem niż przedmiot a, tylko właśnie przedmiotem a. Takie może być sformułowanie prawa sprzeczności. Wydaje mi się, że to już znaczy: “Każdy przedmiot jest sobą samym”.
A tem samem: jeżeli to tu jest przedmiotem a i to tu wczorajsze jest również przedmiotem a, w takim razie to tuto tu wczorajsze jest jednym i tym samym przedmiotem.
[dopisek z boku: Przedmiot jest sobą samym to znaczy, że a = a ? To prawda, bo w przeciwnym razie: a = non a, co jest sprzeczne.]

Nie wiem, czy tu są w grze dwa znaczenia tożsamości. Czy też tylko dwie okoliczności , w których tożsamości stwierdzamy, dwie sposobności po temu, dwa względy tożsamościowe. Ale nie dwa znaczenia tożsamości. Bo co w ogóle innego może znaczyć wyraz: “identyczny”, “ten sam”, “toż samo”, jedno i to samo, jak nie: właśnie jedno i to samo?

II. Być może je jakiś logistyk scharakteryzuje tożsamość jednym czy kilkoma aksjomatami – ale w każdym razie wydaje mi się tożsamość pojęciem naczelnem, to znaczy nie wymagającem definicji a służącem do definiowania innych pojęć.

III. Zgoda. Tylko, czy naprawdę muszą być numerycznie różne przedmiot, aby był stosunek?  A jeśli ktoś sobie nos siąka? Ten sam temu samemu. Jeden i ten sam siąka i doznaje κάταφδιν φινος Stwierdzenie stosunku, być może, wymaga przeciwstawienia dwu stanów przedmiotu – ale to mówisz dopiero w punkcie IV. Natomiast w III wątpię, czy prawdą jest, że sam stosunek wymaga dwu numerycznie różnych przedmiotów. Wątpię. Być może, żeśmy przenośnię taką ze stosunków dwuczłonowych zrobili i chodzimy z nią. Ale nie raz, zdaje mi się, mówi się, że ktoś, czy coś jest równe samemu sobie, albo że ktoś sobie nie ufa, czy siebie zna, czy o sobie myśli – bodaj, że zawsze wtedy myślimy sobie tego kogoś w stosunku do samego siebie – numerycznie jednego i tego samego.

Jeżeli prawdę mówisz w punkcie V, to boję się, że żadna liczba nie jest równa samej sobie? Mówisz: “Żaden równy nie jest identyczny i na odwrót”. No? A czyż ta piątka: 5 nie jest równa sobie samej co do wielkości, długości, szerokości, ilości jednostek (jeśli już o liczbie mówić a nie cyfrze) i jest też jedna i ta sama zarazem, identyczna.

Na VI  można się zgodzić. Czyli: można się i tak umówić, jeżeli kto chce, a można i inaczej. Nie czuję żadnej konieczności, któraby mnie zmuszała do uznania tezy, że przerwa w istnieniu niszczy tożsamość przedmiotu. Zupełnie dobrze mogę sobie pomyśleć, że przestaję istnieć co wieczora i zaczynam na nowo istnieć z rana TEN SAM CO WCZORAJ. Kiedy migoce świeca, wtedy wciąż ustaje i znów powstaje ten sam widok. Podobnież  intermittendo może ten sam dźwięk występować. Nawet i ten sam ból. Tak, że jak mówię, nic mnie nie zmusza do uznania VI. ale jeżeli Ci to twierdzenie do czegokolwiek potrzebne – to owszem nic mi nie przeszkadza go przyjąć. Przecież ta teza to tylko  informacja dotycząca tego, jak Ci się podoba używać wyrazu “tożsamość”. Używaj zdrów, jak Ci się podoba.

VII. Ta teza to znowu informacja co do zakresu wyrazów, cecha, przysługiwać synteza, zbiór, tożsamość. Ustalasz sobie, że tożsamość to nie cecha. Doskonale. Można tak – można inaczej – przecież tu nikt nie może przeszkadzać dowolnym ustaleniom. Temperujesz tylko narzędzia do opisu świata. Temperuj, jak ci się podoba, byleś nimi fakty opisał ekonomicznie. Łatwo uledz złudzeniu, jakobyśmy przy tej tu robocie jakieś już fakty opisywali. Tożsamość nie jest żadnym faktem ani cecha nie jest żadnym faktem, któryby opisać można. To są narzędzia do opisu faktów. I może sobie ktoś nazwać tożsamość cechą, albo jej tak nie nazwać – nie widzę, do jakiego błędu mogłoby go zmusić przyznanie lub zaprzeczenie tego związku. Przecież można rzeczywistość opisywać i tak, i inaczej a zawsze prawdziwie. Równie głęboko mógłby się ktoś zastanawiać nad tem, czy gatki to ubranie, czy też to nie: ubranie, tylko bielizna. Jak chcesz. Możesz powiedzieć, że ubranie dzieli się na wierzchnie i bieliznę a możesz też powiedzieć, że ubranie to tylko wierzchnie okrycie a bielizna to okrycie spodnie – jak ci się podoba. To całkiem wszystko jest jedno. Człowieka opiszesz i tak i tak.

VIII. Zgoda. Ja też nie wiem, coby znaczyło: prawie że ten sam lub bardziej ten sam, lub mniej ten sam.

IV. Pewnie, że tożsamość to nie jednolitość. Ale jednolitość to może nie stosunek między podmiotem a cechami, tylko materiał w każdem miejscu ten sam. Jednolity znaczy np. cały z marmuru a nie z marmuru i brązu. A znaczy też: bez przerw. Np. “jednolity posąg a nie składany na śrubach, czy nitowany”.

X. Pewnie, że tożsamość to nie pojedynczość, czy jednostkowość. Bo i podwójny kołnierzyk może być ten sam i pojedynczy. I “nie ten sam” też.

Ale co to gadać, czem tożsamość nie jest? Możnaby bez końca. Nie jest np. parą butów, i.t.d.

Co do zagadnienia zaś, to ad. 1. zdaje mi się, że wszystko jedno, jaki przedmiot może być ten sam i nie ten sam. A co warunkuje zachowanie tożsamości przedmiotu? Czasem np. uczciwość depozytarjusza, czasem mocne zamki w muzeum, albo wzór ustawiczny, czasem trudność podrobienia, czasem materiał trwały np. złot, niepodatne reakcjom chem.

Ad. 3. Zaś to samo pytanie mówi, że w bajce jest możliwa tożsamość węża i człowieka. Bajka właściwie zakłada tożsamość człowieka w różnych postaciach, podobnie jak my wszyscy zakładamy tożsamość człowieka w różnych ubraniach. Dla bajki kształt ciała jest czemś tak samo nieistotnem, jak dla nas jego ubranie. Odpowiedź na pytanie 3 zależy od tego, jak pojmę naturę podmiotu. Mogę ją pojąć jaką związaną z identycznością a mogę jako niezależną od niej; o tak będzie dobrze i tak. To dowolne przecież ustalenia i nie ma się tu o co pytać, tylko, komu trzeba, ten sobie może z góry taki czy inny sposób mówienia i pisania przyjąć i drugich o tem poinformować. Wygoda lub niewygoda użycia decyduje o tem, czy dobrze czy źle przyjął.

Załóżmy, że uczciwość należy do czyjejś natury. Pytanie Twoje każe mi odpowiedzieć, czy jeśli się czyjaś natura uczciwa z wiekiem zmieni, on będzie jeszcze ten sam, czy też nie ten sam. Dla prawa i sądu on będzie stanowczo ten sam. Dla bliskich czy dalekich znajomych może być: nie ten sam człowiek. Nawet po wakacjach, kiedy się ktoś opali i zgoli brodę, mówią: “To nie ten sam człowiek” ale stróż w kamienicy mówi: “To ten sam pan, co tu mieszka”. Kto ma słuszność? I jedni, i drudzy. Może coś innego zaliczają do “natury” człowieka. Ale jak szeroko pojąc “naturę” człowieka i czy ją z identycznością wiązać, czy nie, to mi się wydaje znowu dowolną rzeczą . Bo co nam grozi w którejkolwiek z dwóch ewentualności? Jakieś zwroty dziwne i niespodziane.

Wolałbym wiedzieć, jakie zdarzenia Ciebie dziwią, albo jakie fakty chciałbyś rozumieć, bo tak – to nie widzę skąd zmartwienie. Bierzesz wyrazy z mowy potocznej używane byle jak i próbujesz jak szeroko cyrkiel stworzyć w każdym wypadku, żeby co? Żeby się zgodzić z czem? Żeby się zadość stało komu czemu? Na co się oglądasz, na kogo?

Ja nie wiem, na co się mam oglądać właściwie, bo takiemi czy innemi Kolami potrafię rzeczywistość wyczerpać. Tylko raz wygodniej, a raz mniej wygodnie. Więc chyba na wygodę mam się oglądać. Dobrze. Ale wtedy chcę wiedzieć, do czego jest tu rozważanie. Do matematyki, czy do zoologii, czy do żartów, czy do prawa i etyki, czy do czego u Boga Ojca, jak mówisz.

Kotarbiński jest osioł i ten jego list przykry.

                                                                                                    Ściskam Cię serdecznie

                                                                                                                          W.

 

 

Jutro może pojadę na kilka dni do Lwowa