/
EN

List od Władysława Witwickiego z 15.09.1926

15. IX. 1926 w Warszawie

 

Dostałem Twój list z 2. IX. Jeszcze o cudach. Przygnębiający dla mnie wynik długoletniego filozofowania za biurkiem z przymkniętymi oczyma:

I. Służąca: Proszę Pana, nasz czarny kotek wybielał przez noc – bialusieńki! Widać, Najświętsza Panna cud zrobiła, bo wczoraj był jej dzień – sobota! A kotek miauczy koło obrazu.

Pan domu: „Przeprowadzenie badań bezstronnych a ścisłych przy tym „cudzie” jest potrzebne, by nie wydawać sądów bez wystarczającej podstawy. Muszę ten wypadek poruszyć na Towarzystwie Im. Kopernika. Może zarząd wyłoni komisję rzeczoznawców. Tak zwane prawa przyrody to tylko uogólnienia z dotychczasowych doświadczeń i nic mnie nie zapewnia o tem, że one muszą zawsze stosować się do wszelkich przedmiotów fizycznych wzgl. psychicznych ani też, że nie może być od nich wyjątków……”

II.

Władek: Wiesz, że ta Afrodyta wynurzająca się odkopana w Kyrenie, jest cudowna. Nie masz pojęcia, jak ją lubię. Mam ją na fotografji i ona mi co rano mówi: popatrz na mnie, pochwal i niech za Tobą uśmiech idzie aż do wieczora.

Romek: I ty ją chwalisz?

Władek: Całem sercem i rozpromienionemi oczyma, najlepszemi słowami, jakie mam; nie na języku, ale w piersi. Milońska w Louwrze jest je zwalistą ciotką – Pyrenajska jest cudowna!

Romek: Czczenie posągów, obrazów, postumentów, źródeł i.t.d. to oczywiste bałwochwalstwo, zwłaszcza jeśli się to dzieje w ten sposób jak u nas i przy tym niesłychanym poziomie głupoty.

III.

„Badacz Pisma św.”: Więc proszę Panów ten Jojne Salbmann z Putiatyniec, którego niedawno zamknięto za komunizm i umarł w kozie ale wstąpił do nieba to jest właściwie siostrzeniec Pana Boga. Urodził się wprawdzie w Pustomytach, wedle metodyki obrzezania, ale od istnieje od nieskończoności. Jego matka żyje z Joslem Zimmermanem, ale to nie jest jego ojciec; ona jest panną a stosunek miała wyłącznie z Panem Bogiem w jednej z Jego Osób, przyczem hymen ocalał, co należy podnieść za największą jej chwałę. Ten kawałek sera szwajcarskiego to jest wątroba Salbmanna a ta herbata to jest jego mocz. Może panowie pozwolą? My co dzień tego kosztujemy i to nas wysoko podnosi na duchu. Zresztą tak raz powiedział Salbmann a on wie wszystko, tylko wstępując raz do nieba, nie wiedział, że w wyższych warstwach atmosfery jest zimno i nie wziął futra ze sobą.

W tym sposobie badacz pisma plecie trzy po trzy, jakby „Wierząc w Boga Ojca” odmawiał. Całą godzinę.

Władek: Jeżeli ten biedak jest szczery, to zdrowszych od niego trzymają w Tworkach. A jeżeli łże, to uczciwszych od niego nie wypuszczają z kryminału.

Romek: „Sprzeczności zachodzące są tylko sygnałem, że coś jest nie w porządku, ale który z elementów należy zmieniać, to nigdy nie wiadomo. Cóż my możemy wiedzieć przy dzisiejszym stanie nauki filozofji o bóstwie, jeżeli np. prawie zupełnie nie ruszona jest sprawa formalnej budowy przedmiotu……. Ja tylko podziwiać mogę zarówno Badacza Pisma św. który twierdzi, że to wszystko, co plecie, to prawda, ale tak samo i ciebie, Władku, który twierdzi, że to fałsz. Podziwiam twoją odwagę intelektualną i moralną.

IV.

Władek: Czy kościół naucza, że Chrystus był prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem?

Romek: Naucza

W: A czy prawdziwy człowiek, którego matka jest żydówką a on sam jest obrzezany, święci szabas i pejsach i mówi żargonem, on sam też jest żydem?

R: zapewne.

W: A Betlejem i Nazareth to stolice europejskie, niby Ateny i Rzym, czy też zapadłe dziury prowincjonalne?

R: Małe miasteczka, w każdym razie.

W: Zapewne. Tak jak Rozniatów, Iwanie puste. Mikołajów to już za wielka rezydencja w porównaniu. Więc można o jakimś młodym żydowinie z Rozniatowa np. który nie posiada legalnego ojca i nie pilnuje warsztaty, tylko chodzi po wsiach i żyje z robienia cudów, powiedzieć, że to żydek z małego miasteczka?

R: Ostatecznie – w końcu. Tylko bez pogardy.

W: Oczywiście. Nawet z pieszczotą pewnego rodzaju. Taki biedny żydek, co robi cuda.

R: Więc co właściwie?

W: No nic, tylko to: kościół naucza, że Chrystus był stwórcą mgławic spiralnych, był intellektem przenikającym wszystko; tworzącym i porządkującym, był tym, którego przeczuwał Anaksagoras w kosmosie, tenże sam był żydkiem z małego miasta. Raz powiada, Bóg był człowiekiem i raz Pan Bóg siadał w kucki pod krzakiem po rozmnożeniu chlebów i ryb. I nieraz oprócz tego. I podcierał się liściem łopianu, albo wskazującym palcem na pustyni. Czy nie tak? Dla Boga!

R: U ciebie sprawa przybiera trochę groteskową postać, bo ty masz talent zestawiać kontrasty w jak najostrzejszym świetle. A jednak i to zestawienie Pana Boga i sraczki na pustyni może różne konsekwencje za sobą pociągnąć, zależne od postawy psychicznej, z którą się do tego przeciwstawieniu przystępuje a co więcej: od sprawności intellektualnej.

W: Krzywdzisz mnie i Kościół święty! Bo zaręczam Ci, że nie ja jestem autorem tego zestawienia, tylko Ci, którzy głoszą dogmat o dwóch naturach w Chrystusie. Ja go nie głoszę. Ja głoszę, że jawnym nonsensem jest mówić np. że cnota zjadła obiad, porządek poszedł na spacer, albo Pan Bóg pierdnął. Albo – albo! O mnie, o Tobie można coś takiego powiedzieć przy sposobności – homotum, humani nihil a me alienum esseputo ale o Panu Bogu – wara! Sądzę, że mam jeszcze pięć klepek i tych sobie nie dam odebrać. Sądzę, że Ty i ja, jeśli jak będziemy bóstwo pojmowali, to  w każdym razie nie pojmiemy go jedzącem, pierdzącem i.t.d…… Nawet przez czas krótki – dla przebłagania majestatu własnego.

R: To może się dzieje pod wpływem naszej niekultury religijnej i barbarzyństwa umysłowego, przez kontrast do tego.

W: [narysowana twarz wyrażająca złość]

V.

Władek: Słuchaj, czy małe dzieci lubią, żeby im opowiadać bajki?

Romek: Zapewne.

W: Chociaż wiedzą, że to bajki i wiedzą, że bajki to nie prawda.

R: Nawet i tak. Chociaż niektóre tego nie odróżniają.

W: Naturalnie. Ale odróżniając nawet, jeszcze proszą o bajki?

R: Owszem.

W: A starsi chętnie czytają powieści, chodzą do teatrów i podobnie jak dzieci, chcą, żeby im poddawano w pewnych godzinach rzeczy, w które właściwie nie wierzą i które są zmyślone.

R: Owszem. Wielu jest takich.

W: A w chwili słuchania bajek, powieści i sztuk teatralnych ludzie starsi i dzieci wierzą w to, co słyszą? Czy cały czas nie wierzą? Ani trochę?

R: Tak, pół na pół. Pewna wiara na wierzchu a niewiara głęboko schowana na potem. Zresztą, różnie bywa. Ktoby cały czas nie wierzył bajce, jasno i przytomnie myśląc, małoby się nią cieszył.

W: A ludzie się bardzo cieszą bajkami?

R: Bardzo na ogół. Jeśli dobre.

W: Więc chyba trochę wierzą, gdy słyszą. Choćby tak pół na pół i nie na wierzchu. A przecież wierzyć rzeczom zmyślonym, wierzyć bajkom – to tyle co być oszukiwanym? Zatem chcą być oszukiwani?

R: Myślę, że takich to może nie wielu. Bo największa ilość takich, którzy są za głupi na to, żeby się nie dać oszukać a nawet gdyby im mówiono prawdę, to nie większa z tego byłaby pociecha. Oszukiwani chcą być, sądzę, tylko Ci, którzy sami pozbawieni są doświadczeń bajkowych.

W: [narysowana postać z rozłożonymi rękami]

Tylko się za te rozmówki nie pogniewaj. A gdyby Ci się podobały, możesz którą z nic przeczytać Mistrzowi. Zobaczysz, co on na to powie i jakie zajmie stanowisko. Zawsze dobrze i trzeciego posłuchać. A najlepiej listu tego użyj osobiście. Jest duży i miękki.

            Gdybym do Lwowa jechał a mam tam być w tym roku – to bardzo chętnie i z wdzięcznością z zaproszenia łaskawego skorzystam. Nie wiem jeszcze, kiedy. Tylko nie chciałbym Wam kłopotu robić. Przyjechałbym sam. Dziękuję Ci bardzo za tytuł książki, którą może mi się uda dla Zakładu sprowadzić.

Serdeczne pozdrowienia