/
EN

List od Władysława Witwickiego z 26.11.1923

26. XI. 1923 Warszawa

 

No – Bogu dzięki, że ojciec znów wzgl. do zdrowia przychodzi.  Bardzo się z tego cieszę, że się dobrze skończyło. Teraz pogoda lepsza – to i prędzej do siebie przyjdzie.

            Ajdukiewicz słyszałem, że i Warszawie miał być, nawet tu u Kotarbińskiego, na dole, ale ponieważ go nie widziałem, więc i nie donosiłem Ci o tem. A może był wtedy, kiedy mnie nie było w Warszawie – nie wiem dobrze.

            Łukaszewicz, istotnie, ustąpił i jeżeli komuś czegoś zazdroszczę – to jemu tego ustąpienia. Właściwie nie zazdroszczę, bo cieszę się z tego, że przynajmniej on to mógł zrobić, skoro ja nie mogę. Ale bardzo go dobrze rozumiem i sam poszedłbym za jego przykładem, gdybym tylko mógł. Na razie trudno.

            Ajdukiewicz we Lwowie możeby jeszcze co mądrego napisał kiedy i nauczyłby kilku chłopców logiki algebraicznej a może jeszcze czego więcej – tu, w Warszawie, myślę ja, że zacznie mówić: „Jeżeli, jeżeli, jeżeli, jeżeli p, to f(x) i tyle będzie jego mądrości.

            Ale mam wrażenie, że on się ze Lwowa nie ruszy a tylko o to chodzi, żeby został głośno do Warszawy zaproszony, aby we Lwowie nie myślano, że go tam Twardowski chce z łaski robić profesorem. Więc takie: nibyto, żeby ktoś nie pomyślał, że, itp. Zresztą nie wiem dobrze, czy tak, czy nie, tylko coś w tym rodzaju słyszałem pomiędzy członkami Komisji.

            Chwistek jest dureń – nigdy nie był inny ale może go Leśniewski z Kotarbińskim wkręcą z czasem – nie wiem. Teraz o tem nie słyszę.

            A o mojej jeździe do Paryża tylko plotki chodzą. Wcale nie jadę. Nie zazdrość mi więc tej wycieczki, jak piszesz. Umrę, i w Paryżu nie będę, ani w Rzymie, ani w Atenach. Ale nie umrę z tego powodu prędzej, niżbym i tak umarł. Nie jadę zaś dlatego, że na tę jazdę wyasygnowano mi aż 60,000,000 mkp. i doniesiono o tem 25 października. Wobec tego nie podjąłem ich nawet, bo radbym nie tylko tam zajechać, ale i wrócić, i coś zobaczyć przy sposobności, a na toby nie starczyła ta głupia kwota. Za to może być, że P. Suchorzewski dostanie na wyjazd do Par. ale i tak to niepewne. Kleiner, słyszę, tam siedzi, i inni, którym losy sprzyjają. Bogu Dzięki, że przynajmniej Ci.

            A do Twardowskiego napisz sam z uprzejmem zapytaniem, czy nie mógłby Ci może z pewnem przybliżeniem (niezobowiązującym) napisać, kiedy mógłbyś się spodziewać odpowiedzi t.zn. oceny. To przecież nie impertynencja tem bardziej, jeżeli to pocukrujesz różnemi wyrozumiałościami pełnemi szacunku i udanej cierpliwości i poddania. Można przecież.

            O tym paralelizmie myślę, że słusznę robisz uwagę odróżniając przedmiot sam jako coś trzeciego od dwóch wyglądów jego: psychicznego i fizycznego. Ale trudno odpowiedzieć na pytanie, co by to było to trzecie, jak tylko tem właśnie, że to jest jedno i to samo coś co z podmiotowej strony wygląda psychicznie i nazywa się gniew, a z przedmiotowej strony wygląda fizycznie i nazywa się przekrwie, nie mózgu i kompleks odruchów mięśni prążkowanych. A co to jest? Pan Bóg wie, co to jest, zresztą.

            A co to jest kałamarz, poza swoim wyglądem dotykowym i wzrokowym? Przedmiot materialny?

            W takim razie temat jest: „człowiek”. albo coś podobnego: „przeżycie człowieka”, unisatum ivem hominis, quatenius conepitur sub attributo exterionis vocator congestio sapquinus et idem modeo quatenus concipitur sub attributo cogitationis, vocatuira ?

            Nie wiem, czy ma sens takie pojmowanie sprawy – dlatego się właśnie pytam.  Mnie samemu paralelizm wcale się nie podoba.

                                                        Serdecznie Cię pozdrawiam

                                                                                                                                     W.

Pani się kłaniam pięknie i od Leny Państwu Obojgu ukłony przesyłam