/

List od Władysława Witwickiego z 01.10.1921

1. X. 1921 Warsz.

            Kochany Romku!

List Twój zastał mnie nad ostatnimi rozdziałami komentarza do Gorgiasza a przed zaczęciem przygotowania do wykładów, które pojutrze powinienem zacząć. Wyobrazisz sobie jakie mam nerwy. Jeszcze z 10, 15 ilustracji chciałbym zrobić a czuję, że czasu nie starczy. Rufferowi kłaniaj się i pozdrów go odemnie. A co on tam robi? Rzeźbi? Pisze wiersze? Uważa na katar?

Ale przedewszystkiem piszesz o złych przeczuciach.

Wprawdzie zasadniczo nie mogę twierdzić na pewne, że przeczucia nie są możliwe. Może być – niech Ci będzie, że są możliwe. Ale powiedz mi, czemu tylko złe? Czemu tylko takich dotyczą rzeczy, których się boimy? Następnie: nikt nie notuje tych przeczuć, które się nie sprawdziły. Z nimi jest jak z pomocą świętych w nieszczęściach. Ponieważ wsta wieszają tylko uratowani, więc ludzie myślą, że święty Antoni ratuje a nikt nie liczy tych, których mimo modłów on nie uratował. Podobnie z przeczuciami. Ponieważ pamięta się lepiej te, które się sprawdziły – więc się myśli, że one się sprawdzają. Gdyby zliczyć te które omyliły?!

Ale chłopca mi bardzo żal. To już taki los śmierdzący tych co na świat przychodzą. Choroby, licho wie skąd i biedy. Gdyby człowiek to na rozum brał i gdyby natura ludzi szałem i oszustwem nie znękała do wyprawiania ludzi na świat, to nie wiem, czy wielu ludzi świadomie i po trzeźwemu przystępowaćby chciało do tej produkcji. Oszustwem mówię, bo człowiek ma wrażenie że to jego sprawa w grze, kiedy całuje a to w nim ta dusza puka, co chce na świat, niewiadomo po co. Na własną biedę i drugich.

Ale mam nadzieję, że przecież tak źle nie będzie jak przypuszczasz. Dzieci zawsze chorują. A donieś mi, jak się ma mały Romek. Spieszę się strasznie więc kończę prędko ściskając Cię serdecznie

Lena dziękuje za pamięć zwłaszcza i pozdrowienia przesyła.