List od Hansa Corneliusa z 06.10.1938
Gräfelfing, 6.10.38
Bardzo Drogi i Szanowny Przyjacielu i Kolego!
n Nie odpowiedziałem Panu jeszcze na Pański miły listy z lipca, a już otrzymuję od Pana bardzo dla mnie interesującą przesyłkę z czasopisma Helikon, za którą Panu serdecznie dziękuję. Z miejsca zacząłem czytać Pański artykuł i tak mnie wciągnął, że od razu przeczytałem go do końca. Zgadzam się z Panem na wskroś – podjął się Pan wysprzątania stajni Augiasza, co nie jest zajęciem przyjemnym, lecz bardzo wartościowym. I, jak to Pan tymczasowo spuentował, nie jest to tylko usunięcie niejasności, co samo już jest ważną sprawą: lecz wydaje mi się, że na niektórych punktach można by dalej budować. Moją uwagę zwróciło to, że Pańskie ujęcie całości dzieła literackiego jako tworu „wielowarstwowego” da się – jeśli się nie mylę – zrazu sensownie przenieść na dzieło muzyczne, a więc ma zastosowanie nie tylko w dziedzinie literatury. Mnie owo zastosowanie Pańskiego rozważania wydało się tak pożądane, że bardzo niechętnie decydowałbym się na Pańskie ograniczenie do obszaru literackiego.
n Ale nie chcę w tym liście zaczynać dyskusji naukowej, lecz, co mi bardziej pasuje, poprowadzić czysto ludzką konwersację. Mogę sobie bardzo dobrze wyobrazić, jak bardzo Pana obciążyło mianowanie na przewodniczącego komisji egzaminacyjnej – ja jestem bardzo zadowolony, że z powodu tych wszystkich służbowych obowiązków profesora jestem z dala od wydziału, łącznie ze wszystkimi wewnętrznymi intrygami tej instytucji, niestety często nastawionej po prostu tylko na kwestie naukowe. Jest mi oczywiście przykro z powodu wykładów, a w szczególności seminariów, w ogóle kontaktów ze studentami. Ale że tu nikt nie chce pozwolić na konkurencję emerytowanych profesorów z „młodszymi” siłami, to nikt nie odpowiedział na moją prośbę o możliwość poprowadzenia wykładów w Monachium (we Frankfurcie umożliwiono mi to bez problemu). Tak więc muszę się skromnie wycofać.
n Niestety, nie będę mógł zrealizować zaproszenia od Leszczyńskiego: po pierwsze dlatego, że w ostatnich tygodniach zostałem znów nawiedzony przez moją starą dolegliwość – artretyzm, wskutek czego wciąż cierpię, a co jest okolicznością uniemożliwiającą podróż, ponieważ każdego dnia się boję, że nie będę mógł się ruszać i będę bezradny. Po drugie, ponieważ jestem tu zatrzymany przez pewien proces, który najprawdopodobniej nie zakończy się do świąt. Mógłbym wprawdzie podróżować pomiędzy rozprawami, ale za każdym razem są to zbyt krótkie okresy czasu na taką daleką podróż. Dlatego też muszę przesunąć na później moją nadzieję na spotkanie z moimi polskimi przyjaciółmi, którzy stali mi się tak drodzy. Mam nadzieję, że los da mi jeszcze tę przyjemność – przecież skończyłem już 75 lat i – mierząc ludzką miarą – nie mam już przed sobą wiele czasu.
n Zakładam, że Pański pobyt w Zakopanem należy już do przeszłości i dlatego adresuję [ten list] nie tam, lecz do Lwowa. Mam wielką nadzieję, że te linijki zastaną Pana, Drogi Przyjacielu, w zdrowiu i miłej, domowej atmosferze. Proszę również jak najcieplej pozdrowić ode mnie Pańskiego Szanownego Kolegę Ajdukiewicza i samemu przyjąć najserdeczniejsze pozdrowienia.
Panu wdzięcznie oddany,
H. Cornelius