List od Władysława Witwickiego z 20.07.1927
W Warsz. 20. VII. 1927
Ano – siedzę w Warszawie i wącham smrodu wiślane, bo mieszkanie mi przerabiają i trzeba przy tem być. Poza tym czytam jeszcze jakieś prace magisterskie i nie mogę się dogrzebać do podręcznika dla tej klasy, który rozpocząłem. Cieszę się bardzo, że pojedziesz za granicę. Dawno o tem marzyłeś.
Kotarbińskiego nie ma w Warszawie. Gdzie jest, nie wiem. Ja byś może, też dopiero na sierpień wyjadę. Do Gdyni, gdzie Lena siedzi już od tygodnia. Tutaj nawetby się nie pomieściła, bo wszystkie graty zmagazynowało się w resztce mieszkania i nawet ja sam ledwie siedzę i przeciskam się do biurka i otomany.
Bardzo przyjemnie, że w Mindzie miałeś dodatnią recenzję. Leśniewski utrzymywał, że Twoja któraś praca, czy prace – nie pamiętam w tej chwili – nie jest dla niego zrozumiała. Myślę też, że nie zgodziłby się na tezę, że każdy Anglik odznacza się zdrowym rozumem i jasnością głowy. Ja sam głosu w sprawie tej zrozumiałości nie mogę zabierać, bo rzecz Essentiale Fragen jest zaduża na objętość, żebym ją miał kiedy przeczytać. Nie mogę się uporać z lekturą psychologiczną – muszę się ograniczać – niestety. O główne myśli zapytywałem Cię swojego czasu ustnie.
W najbliższym roku nie zanosi się jak widzę na jakieś zmiany na katedrach. Ajdukiewicz siedzi na razie w Warszawie, choć logicy tutejsi gotowi go bez żalu osobliwego odstąpić. Ostatnie jego roboty we Lwowie pewnie mu nie zaszkodzą – tutaj mu nie pomogły. Ale ja się do ich spraw nie mieszam.
Doczekać się nie mogę nominacji Baleya. Trzymają ją w ministerstwie w podpisie i to trwa. Ciekaw jestem, czy Twoje widoki na katedrę uległy poprawie. Choć o tem trudno będzie dowiedzieć się czegokolwiek pewnego.
Słyszałem, że w Gazecie Kościelnej miała być recenzja drugiego tomu mojej psychologji. Niestety – nie dostałem jej do rąk. A boję się, że moja siostra dostanie ją wcześniej odemnie. Ale na to już niema rady.
Serdeczne pozdrowienia. A przy wolnej chwili napisz cokolwiek. Pa! W.