List od Henryka Markiewicza z 24.02.1964
Kraków, 24.II.
v Wielce Szanowny Panie Profesorze,
[o]gromnie mi przykro, że tak odczytał Pan moją obronę, bo doprawdy nie czuję się dotknięty ani urażony treścią czy tonem wypowiedzi Pana Profesora (pewne akcenty w mojej replice, które – jak teraz widzę – mogą wrażenie takie nasuwać, wykreślę w korekcie). Proszę mi wierzyć: już to, że Pan Profesor zechciał zwrócić uwagę na moją recenzję i podjął z nią tak gruntowną polemikę – odczuwam jako z[as]zczytne wyróżnienie.
v Martwi mię tylko, że tak pesymistycznie ocenia Pan Profesor publiczny pożytek tej dyskusji. Skoro nie chce Pan dalej jej kontynuować – nie będę nalegał, choć – szczerze mówiąc – wolałbym, by choć kilka zdań Pana Profesora ją kończyło.
v W niedługim czasie (bo chwilowo trochę choruję) skorzystam z życzliwości Pana Profesora i pozwolę sobie prosić Go o jeszcze jedną rozmowę na te tematy. Tymczasem – proszę o łaskawe odesłanie korekty do Wrocławia,
i łączę wyrazy najgłębszego uszanowania, zawsze żywego podziwu i wdzięczności naukowej
Henryk Markiewicz