/
EN

List do Tadeusza Kotarbińskiego z 23.02.1961

Prof. Dr Roman Ingarden                                                                           Kraków, 23 lutego 1961 r.
Kraków, Biskupia 14.

                Wielce Szanowny Panie Prezesie.

                               Będę wdzięczny, jeżeli Pan Prezes zechce rozpatrzeć następującą sprawę:

            Przyjechałem do Warszawy zaproszony przez trzy instytucje 1. I Wydział PAN,
2. Instytut Filozofii PAN /na habilitację Dr Pelca/ i 3. Polskie Towarzystwo Filozoficzne /na Walne Zebranie PTF i na odczyt/. Zamówiłem sobie przez Dr Pelca hotel /MDM/ ma trzy dni, żeby mógł trzy noce spędzić w Warszawie. Po przyjeździe zapłaciłem 210 zł na hotel /rachunek znajduje się w ręku p. Aumiller/, jechałem w obie strony pociągiem osobowym z Krakowa do Warszawy i z powrotem ze sleepingiem, co kosztuje w jedną stronę /kupowane w Orbisie/ 220,10 zł. Ogółem koszty moje podróży i noclegów wyniosły 650,20 zł. Każda z zapraszających instytucji stała na stanowisku, że zapraszała na jeden dzień. Wskutek tego I Wydział PAN przyznał mi pociąg powrotny pospieszny do Krakowa /około dziewięćdziesiąt kilka złotych/ plus bilet z wagonem sypialnianym z Krakowa /220 zł/ i jakieś jeszcze drobne należności razem – o ile pamiętam – 335 zł. Natomiast Instytut uważał, że koszty podróży zostały już zwrócone, a za hotel nie możezapłacić, bo rachunek jest za trzy dni, a może zapłacić za 1 dzień. Domagano się tedy odemnie, żeby kazał sobie zamienić wydany rachunek na trzy rachunki jednodniowe, czego Hotel odmówił. Polskie Towarzystwo Filozoficzne także uważało, że koszty podróży już są pokryte a z hotelem nie wiedziało, co ma zrobić. O tym, że w myśl uchwały Zarządu należy mi się za odczyt 200 zł /jako zamiejscowemu prelegentowi/ PTF zapomniało w ogóle. W rezultaci jak dotychczas, otrzymałem tylko owe 335 zł ze strony I Wydziału PAN, wydałem zaś na podróż i hotel 650,20 zł, czyli poniosłem stratę w samych kosztach podróży 315,20 zł, a prócz tego nie wypłacono mi należnego honorarium, czyli razem mam pretensję do instytucji mię zapraszających w sumie o 515,20 /plus jakieś jeszcze drobne należności zwykle zaliczane).

            Nie jest moją rzeczą upominać się o wypłatę należnych mi sum. Jest to prosty obowiązek danych instytucji, by to same załatwiły. U nas, gdy mamy zamiejscowego prelegenta, skarbnik wszystko przygotowuje i zaraz po odczycie sprawę załatwia formalnie. Tak samo było zresztą np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie bez żadnych formalności doręczano mi po prostu czek. U nas trzeba x podpisów i wypełnienia delegacyj itd., a prócz tego są takie mądre przepisy, iż nikt nie wie, jak ma się zwrócić koszta noclegu, gdy rachunek obejmuje sumę na cały pobyt.

            Chciałem się dowiedzieć, czy Pan Prezes uważa to całe postępowanie za słuszne?

                               Łączę wyrazy głębokiego poważania i szacunku

Załączam bilety na sleeping.

                                                                                                            prof Roman Ingarden

Nota bene, nie jest to po raz
pierwszy. Gdy tamtego roku
przyjechałem przed wakacjami na dwa posiedzenia: Komitetu Filozofii
PAN i I Wydziału PAN, zwrot kosztów podróży został dokonany
po czterech, zdaje się, miesiącach, przy tym nie zwrócono mi wcale
za hotel, jakkolwiek musiałem spędzić dwie noce w hotelu w Warszawie.