List do Kazimierza Ajdukiewicza z 05.04.1954
Kraków, 5.IV.1954 R.
Drogi Kazimierzu,
Chciałem Ci donieść, że nie mam zamiaru wygłaszać żadnego odczytu na projektowym zjaździe w Osiecznej, nie ja zresztą zacząłem kiedyś o tym mówić, tylko Dania Gromska, a gdy zaznaczyłem, że musiałbym chyba mieć dwa odczyty, od razu pojawił się protest, zgodnie zresztą z zasadą wykluczania mię od wszelkich posiedzeń filozoficznych czy tzw. logicznych od szeregu już lat.
Muszę także zaznaczyć, że negatywne uwagi, które wypowiedziałeś pod adresem moim na posiedzeniu Komitetu Redakcyjnego BKF tudzież postulat również pod mym adresem skierowany, były nieuzasadnione. Co do sprawy Spinozy, to przedstawiała się ona tak, że w zeszłym roku pracowałem przez pięć miesięcy po dwie godziny dziennie, żeby skorygować dostarczone mi tłumaczenie, porobiłem b. wiele poprawek /na pierwszych 20 stronach policzyłem, było ich ponad 400, potem liczyć mi się nie chciało/, tłumacz jednak przystępując do opracowania ostatecznego do druku uwzględnił z tego tylko stosunkowo nieznaczną część. Doręczono mi korektę w stanie raczej bardzo pobieżnie przygotowaną /n.p. nie ujednolicono terminologii, nie zaopatrzono dokładnie zredagowanymi notami od tłumacza, tylko pozaznaczano w których punktach i w jakim duchu ma być umieszczona uwaga/.
Wobec tego przy przeprowadzaniu korekty ponownie musiałem wszystko z oryginałem porównać i maszynopisem, na którym porobiłem sobie niegdyś odpis mych poprawek, wprowadziłem ponownie moje poprawki w miejscach najważniejszych, dołączyłem też list z uzasadnieniem merytorycznym mych poprawek. Na to dostałem zaproszenie na posiedzenie na którym miano omawiać sprawę tłumaczenia Etyki Spinozy, przy czym – zaproszenie takie same musiałeś dostać – nie ma w zaproszeniu ani słowa, że to ja mam referować. Kto miał referować, nie wiem, być może tłumacz, być Dr Leśniak, który robił korektę w Warszawie. Po przyjeździe dowiedziałem się, że tłumacz jest chory, domagano się też ode mnie, żebym poszedł do tłumacza i porozumiał się z nim co do spraw spornych. Byłem przed posiedzeniem, poruszałem sprawy o których potem mówiłem na posiedzeniu, natrafiając znów na opór. Naposiedzeniu Przewodniczący niespodziewanie zaprosił mię do wygłoszenia referatu wobec choroby tłumacza. Należało właściwie odmówić, ale dla eksperymentu, powiedziałem, co mogłem, wymieniając najważniejsze, zresztą bardzo nieliczne punkty deferencji między mymi propozycjami a tłumaczem. O dziwo, jedyny człowiek , który orientował się na posiedzeniu w terminologii łacińskiej, z której wyrósł Spinoza, opowiedział się stuprocentowo za mymi propozycjami. Potem powiedział każdy co mu się nasuwało ale … za mymi propozycjami m.i. także Ty, że to wszystko ‘’nic nie warte”.
Co zaś do postulatu wypowiedzianego przez Ciebie, m.i. pod adresem referowania terminologii Kanta, to faktycznie ja byłem właściwie jedyny, który referował trudności terminologiczne i inne przy tłumaczeniu /na t r z e c h posiedzeniach, jeden ogólny referat, dwa całkiem szczegółowe w odniesieniu do Kanta i Krytyki, przy tym przy drugim miałem zebrany pełny materiał kontekstów do każdego terminu omawianego in extenso, z czego zresztą tylko część mogłem przeczytać, nie z mej winy. Ten pełny materiał przytoczyłem dla tego, że pierwsza dyskusja na temat kilku terminów Krytyki /w której i Ty brałeś udział/ mię nie zadowoliła, gdyż dyskutanci okazali się na ogół mało przygotowani z wielkimi lukami swej pamięci. Tej pamięci pragnąc dopomóc, przygotowałem drugi referat na temat dalszych terminów, które sprawiają kłopot wraz uzasadnieniem, dlaczego tak a nie inaczej należy tłumaczyć.
Oba te referaty będą dołączone do tłumaczenia, stanowiąc de facto analizę podstawowych pojęć Krytyki Kantowskiej.( na to drugie posiedzenie jednak nie przyjechałeś) Prócz tych trzech posiedzeń odbyło się tylko jedno posiedzenie na temat tłumaczenia Arystotelesa. Było ono sprowokowane przeze mnie, a treść referatu Gromskiej była polemiką ze mną w związku z mymi propozycjami zmian w tłumaczeniu „Etyki Nikomachejskiej” jeszcze dla PAU. Referat jej był dobrze oprycowany, następny Plezi w związku z jego tłumaczeniem Analityk nic nie wart, podobnie jak jego tłumaczenie, które jest raczej tłumaczeniem z angielskiego przekładu niż tłumaczeniem z Arystotelesa /zresztą tylko niewielką część kontrolowałem/. Ale efekt dyskusji był ten, że dyskutanci raczej opowiedzieli się za mną /także to, co mówił o „romantykach” tłumaczach Arystotelesa Kotarbiński na ostatnim posiedzeniu Komitetu, było zgodne z mym ówczesnym i stale przeze mnie zajmowanym stanowiskiem/. Efektem dalszymtej dyskusji było to, że tłumaczka Etyki Nikomachejskiej dokonała takich zmian w swym tłumaczeniu /już w korekcie/, że Ossolineum nie chciałotego dalej drukować i korektę kazało rozsypać przekazując całą sprawę Komitetowi Redakcyjnemu BKF. Postulat Twój należało więc skierować podadresem i n n y c h tłumaczy/a wydano już poza mym małym Kantem/ pięć innych tłumaczeń, co do których nie było na posiedzeniu żadnej dyskusji, choć może przydałoby się /., nie aś pod adresem niżej podpisanego tłumacza Kanta. O terminologii do Bacona także na razie nie słyszałem, choć ma już niebawem iść do druku.
Tyle dla stwierdzenia faktycznego stanu rzeczy.
Serdecznie Cię pozdrawiam