/
EN

List do Władysława Tatarkiewicza z 24.11.1954

Kraków, 24.XI.1954 r.

n             Drogi Władysławie,
n                       właśnie dostałem Twoją kartkę. Widzę, że listu mego, który wysłałem do Ciebie jeszcze przed wyjazdem do Warszawy, nie otrzymałeś. Adresowałem do Kliniki Chirurgicznej nie widząc, że istnieją trzy różne. Może powiesz, by poszukano w innych klinikach chirurgicznych U.Wr.
n              Przypadek, który spowodował Twój stan obecny, wszystkich nas bardzo zasmucił. Tyle czasu niepotrzebnie straconego, no i żadnych komplikacji. Ale perspektywa leżenia do Świąt w samotności nie jest rozkoszna. Nie jest wykluczone, że będę jeszcze przed Świętami we Wrocławiu, wówczas oczywiście Cię odwiedzę.
n              W Warszawie byłe na posiedzeniu. Na ogół było nudno, bo większość posiedzenia poświęcona była planom na rok 1955 i 1956. Potem była dyskusja na temat ewentualnej zmiany nazwy Biblioteki Klasyków Filozofii. Sugestia wyszła od Komitetu Filozoficznego PAN-u, przy czym Tadeusz stał na stanowisku, że decyzja należy do nas, natomiast Kazio był zdania, że sprawa będzie decydowana w PAN. Przeważyła opinia, że należy zachować nazwę dotychczasową wprowadzając ewentualnie serie, np. „pisarze polscy”. Kazimierz był zdania, że należy rozszerzyć działalność na filozofię współczesną, wygłaszając zdanie, że klasy filozofii to dzieje ludzkiej głupoty, łudząc się, że jeżeli zakres będzie rozszerzony na wiek XIX do końca i na w. XX, będzie można drukować Macha, Poincarego itp. Zresztą podobno ideę rozszerzenia zakresu w kierunku współczesności wysunął w PAN prezes Komitetu Filozoficznego. Ostatecznie jednak, jeżeli pinia nasza będzie miała jakie znaczenie, nazwa pozostanie dotychczasowa.
n              Prócz tego była jeszcze dyskusja na temat tłumaczenia „Erscheinung”, gdyż „Krytyka” ma iść w połowie grudnia do druku. Przedstawiłem tekst Krytyki (str. 251 A) świadczący o tym, że raczej należy tłumaczyć przez przejaw, zaznaczając jednak, że jeśli Komitet uchwali pozostanie przy „zjawisku”, przyjmę ten sposób tłumaczenia, podając tylko w „Dodatku terminologicznym” – który ma być dołączony po tekście – moją ideę tłumaczenia tego terminu. Tekst, który przeczytałem, odniósł pewien sukces, gdyż podczas gdy dotychczas wszyscy byli za „zjawiskiem”, pojawił się teraz szereg głosów stwierdzających, że tekst, który przeczytałem, każe raczej oświadczyć się za „przejawem”. Ostatecznie uchwalono, by nic nie uchwalać, a mnie pozostawić decyzję ostateczną. Przyznam się, że to mi nie jest wcale na rękę w sytuacji, w jakiej się książka będzie drukować. Niezmiernie też żałowałem, że Ciebie nie było, zależałoby mi bowiem bardzo na Twoim zdaniu. Ponieważ zobowiązałem się do 10-go dostarczyć ostateczną decyzję w tej sprawie, byłbym Ci niezmiernie zobowiązany, gdybyś był tak dobry napisać mi swą opinię w tej sprawie. Nie chciałbym sam decydować bez Twej rady. Trzeba sobie zdać sprawę, że gdy zastosuję termin „przejaw”, rozpocznie się na mnie atak za rzekome fałszowanie Kanta. „Przejawu” zresztą sam nie uważam za termin doskonały. Ma on swe istotne wady, a zaletą jest właściwie tylko to, że w samym sensie słowa występuje odniesienie do tego, czego jest przejawem przejaw. Ale zarazem Kantowski „przejaw” – Erscheinung tak jest spreparowany, że prócz samej egzystencji rzeczy samej w sobie nic z niej nie przejawia, ani bowiem podłoże (das Manigfaltige, bzw. Die Empfindungen) ani forma zmysłowa – czas i przestrzeń – ani wreszcie ustrukturowanie przez kategorie nie oddaje żądnego własnego momentu rzeczy samej w sobie.
n              Bardzo Ci będę wdzięczny za kilka zdań w tej sprawie, przy czym uświadamiam sobie, że leżąc w łóżku bez ruchu musisz jedynie z trudnością móc pisać. Podziwialiśmy tu zresztą z żoną wyraźność Twego pisma.
n              Życząc Ci jak najrychlejszego powrotu do zdrowia,
n              przesyłam serdeczne pozdrowienia i ukłony

/podpis/ Twój Roman

p.ser.

Czytam w wolnych chwilach Dufrenne’a. Zagadkowe to zjawisko. Pisane niewątpliwie z talentem i samodzielnie w szeregu analiz. Mogę cytować co najmniej kilkadziesiąt miejsc (przeczytałem na razie 290 stron z 677), w których mówi rzeczy prawie dokładnie takie, jakie napisałem w Das literarische Kunstwerk i w innych moich rzeczach, powołuje się dość skromnie, a gdy potem referuje koncepcje czterech warstw dzieła literackiego, daje zupełnie złą karykaturę. W wielu analizach pokazuje, że przedmiot estetyczny nie jest realny (irreel), a zarazem przeciwstawia się koncepcji, że to jest przedmiot intencjonalny, nie rozumiejąc zresztą, o co właściwie chodzi. Powinienem napisać na ten temat artykuł i tam ogłosić, a mam ręce związane. W każdym razie moja książka żyje po 25 latach od ogłoszenia. Tyle pociechy.