List od Władysława Witwickiego z 28.09.1928
Twój list ostatni smutny bardzo – jak wiele innych – rozumiem – 30 godzin tygodniowo i pisanie rozpraw do tego – na to trzeba miec zdrowie. Za austryjackich czasów bywały przynajmniej niżki godzin – ale na Polskę niema rady.
Freud ma obłąkanie a szkoła psychoanalityków to objaw vom induzierten Wahnsinn między Żydami. Mimo to, zrobili dużo dobrego. 1. Opisali pewne typy przeżyć, jak np. zbitki senne. 2. Zwrócili uwagę psychologów, że tachistoskop i Reaktionsapparat to jeszcze nie są klucze do duszy ludzkiej – poza psychologią wrażeń zmysłowych jest wiele ciekawego do opisywania i tłumaczenia w psychologii. 3. Uprzytomnili psychiatrom, że lewatywa, strzykawka i kaftan bezpieczeństwa to nie wszystko czem można trafić do chorego i trzeba do niego podchodzić też od wewnątrz. Nawiązali jakiś kontakt między psychologią a psychiatrią. To wiele dało przecież, jakkolwiek to wszystko tonie w mitologii, mętach, bujdach, naiwnościach, śmiesznościach, natrętnych urojeniach i.t.d.
Na lwowskim uniwersytecie wątpię, żebyś miał widoki i bez Chwistka. Chwistek, zresztą, to jeden głos, w najgorszym razie.
W Utrechcie zdrowe nawoływania na Kongresie powszechnie było słychać: “nie kończyć na liczeniu wyników uzyskanych niewiadomo od kogo i jak, tylko robić spostrzeżenia i notatki jakościowe: kto był przy aparacie, jak się brał do roboty, co za typ, jaki temperament objawiał i charakter i.t.d. To słuszne nad wyraz i potrzebne.
Psychologii dziś ostatni arkusz dziś doślałem do korekty. Wyjdzie w pierwszych dniach października. Tak mówi Piątek – ale za wydawcę nigdy ręczyć nie można.
Za ukłony dla Leny serdecznie dziękuję i dla Was Obojga oboje piękne ukłony i piękne pozdrowienia przesyłamy.
Pa!
W.
Warsz. 28. IX. 1928 piątek