/
EN

List do Kazimierza Twardowskiego z 15.02.1928

Paryż 15. II 1928 r.

 

Wielce Szanowny Panie Profesorze!

            Proszę mi wybaczyć, iż piszę ten list piórem, wskutek czego nie będzie on dość czytelny. Piszę go jednak w nocy po 10-tej i trudno mi o tej porze maszyną niepokoić sąsiadów. Dnie zaś teraz prawie całe spędzam w bibljotece, więc minęłoby zapewne sporo czasu, zanim znalazłbym w dzień godzinę wolną.

            Przedewszystkiem bardzo dziękuję za list z 11.II. i za udzielenie w nim wiadomości. Trochę żałuję osobiście, że próba z Ossolineum się nie udała, bo bardzo chciałem, by przecież jakaś polska firma nakładnicza zaczęła wydawać polskie książki filozoficzne, może inne poszłyby potem za nią w ślad. Ale rozumiem, że wobec stosunków w Ossolineum pertraktacje z Ossolineum musiały być bardzo uciążliwe i w końcu obrzydnąć. Cieszę się zarazem, że sama myśl wydawania przekładów z filozofji współczesnej nie upadła. Życzę gorąco Towarzystwu Filozoficznemu, by odniosło pełne powodzenie w tej pożytecznej i bardzo potrzebnej akcji! Co do książki Crocego, to proponowałem ją nie tyle może z uwagi na jej treść i sposób pisania, co dlatego, iż wydawało mi się, iż ze względów praktycznych dobrze byłoby rozpocząć od nazwisk głośnych i mogących mieć u nas powodzenie. Doprawdy zaś nie wiem, jakiego innego Włocha możnaby zaproponować. Jeżeli bowiem chodziłoby o dział estetyki, to możnaby wziąć np. książkę p. Charles Lalo p.t. L’art et la morale, nagrodzoną przez instytut francuski (Alcan 1922, str 179 w 16°). Lalo jest jednak u nas prawie zupełnie nieznany, więc nie wiem, czy ta rzecz by poszła. Możnaby także jego Estetykę, małą popularną książeczkę niedawno wydaną. Uważam, że to jest autor poważny, pisze jasno i przejrzyście i w wielu sprawach zajmuje słuszne stanowisko (choć się na jego teorję wartości zgodzić nie mogę – ale to oczywiście nie odgrywa żadnej roli). Przypuszczam, że książka L’art et la morale (którą posiadam) nie jest za obszerną, a porusza zagadnienie ciekawe dla szerszych kół publiczności.

            Co do tłumaczy z języka włoskiego, to prócz Borowego, do którego mogę w każdej chwili się zwrócić, gdy sprawa wyboru książki będzie zdecydowaną, wchodzi może w rachubę p. Brzozowska, wdowa po Stanisławie, o której mówiono mi, iż ma podobno wykształcenie filozoficzne i włada językiem włoskim. Mieszka stale we Florencji. Niestety bliższemi informacjami co do jej kwalificyj narazie służyć nie mogę. Adres jej podobno można dostać w Wiadomościach Literackich, ale mógłbym się o niego i ja przez znajomych postarać. Co do Brentany, to może narazie lepiej byłoby zacząć od „Vier Phasen der Philosophie”; drugiej rzeczy wprawdzie nie znam, ale wnosząc z tytułu mam pewne obawy, czy rzecz nie jest zbyt specjalna. Może uda mi się to w „Bibliothèque Nationale” dostać, to napiszę, jakie wrażenie na mnie zrobiła.–

            Dziś dostałem od żony wiadomość, że przyznano mi urlop na drugie półrocze, tak, że po powrocie będę miał jeszcze kilka miesięcy czasu dla siebie. Tylko z finansami będzie bardzo krucho. W Paryżu chcę zostać do połowy marca, o ile do tego czasu uporam się z lekturą książek, których u nas nie dostanę. Potem chcę pojechać na 2–3 dni do Strassburga, gdzie chcę odwiedzić Heringa. Nadto chce się tam poznać ze mną prof. Baudin, z katol. teologicznego wydziału uniwersytetu Strassburgskiego. Potem zaś pojadę jeszcze na jakiś tydzień do Husserla, który zaprosił mię do siebie, pragnąc ze mną jeszcze pewne sprawy omówić.

            Pracę o dziele literackiem skończyłem pisać, teraz czytam książki, a nadto poprawiam tekst napisany. Jeszcze kilka miesięcy będę się musiał tem zajmować, ale wobec tego, że mam teraz czas do 1. września, może uda mi się to do tego czasu wykończyć. Jest to rzecz dość duża, około 21 arkuszy w formacie „Jahrbuchu”, ale może uda mi się trochę skrócić. Przynajmniej pierwszy rozdział, pisany jeszcze we Lwowie, obciąłem prawie o połowę. Ale w dalszych częściach nie uda mi się tego zrobić. Napisałem tę rzecz po niemiecku, bo nie mam widoków na wydanie jej po polsku, a w Niemczech zawsze przyjdzie mi to łatwiej. Wypracowałem w niej różne kwestje mające ogólniejsze znaczenie – np. z budowy zdań, stanów rzeczy, przedmiotów intencjonalnych i t.d. Jest to zresztą jeden rozdział z mych przygotowań do walki z idealizmem Husserla. Bardzo pragnąłbym po powrocie pomówić o tych zagadnieniach z SzPanem Profesorem, ale nie wiem, czy wobec nawału zajęć byłoby to dla SzPana Profesora możliwe.

            Ponieważ niedługo już zapewne będą decydowane sprawy związane z III trymestrem, pragnąłbym się poradzić Wielce Szanownego Pana Profesora, w jaki sposób mam urządzić moje wykłady, bo wskutek mego wyjazdu wszystko się pobałamuciło. Trymestr letni jest bardzo krótki, więc o tem, bym miał wykładać o pojęciach i sądzie, zdaje się mowy nie ma. Może przeto możnaby wykładać o zagadnieniach essencjalnych, które zgłosiłem pierwotnie na trymestr jesienny, a zgłoszony wykład o pojęciach i sądzie odłożyć na rok przyszły? Ale i na wyłożenie zagadnień essencjalnych w III. trymestrze w 2 godzinnym wykładzie wydaje mi się trochę mało czasu. Czy nie byłoby przeto rzeczą możliwą zwiększyć wyjątkowo ilość godzin? Być może, że pieniądze przeznaczone niegdyś na moje wykłady nie zostały jeszcze zużyte na inne cele, więc może nie byłoby to wykluczone? Bardzo byłbym wdzięczny, gdyby SzPan Profesor był tak dobry donieść mi o Swem na tę sprawę zapatrywaniu. Także z ćwiczeniami nie wiem, co zrobić, wobec tego, że zaczynać czytać w III. trymestrze I. tom Logische Untersuchungen jest już zbyt późno. Nie wiem zresztą, czy można jeszcze teraz zmieniać temat wykładu i ćwiczeń.

            Bardzo się cieszę, że Towarzystwo Filozoficzne organizuje wykłady publiczne. To dla Lwowa impreza bardzo potrzebna i cenna. Oby wykłady te miały najlepsze powodzenie! Miło mi było także się dowiedzieć, że owocna i pełna poświęcenia praca SzPana Profesora przyczyniła nam znowu 3 doktorów filozofji – i to ludzi istotnie wartościowych.

            Kończę i proszę o przyjęcie odemnie wyrazów mego głębokiego poważania i szacunku, a zarazem o złożenie Wielce Szanownej Pani Profesorowej mych pięknych ukłonów

 

Roman Ingarden