/

List od Władysława Witwickiego z 05.04.1927

            5. IV. 1927 Warsz.

Kochany Romku!

Dwa listy dostałem. Naprzód bibliografia. Przeczytałem Twój list dwom młodym a nienajgłupszym osobom które robią mi korektę i rewizję drugiego tomu. Obie powiadają: „O co właściwie chodzi? Przecież na końcu prawie że każdego wstępu w obu tomach  jest podana krótka bibliografia. A wyczerpującej i tak nie można podawać. We wstępie odsyła się słuchacza do Sterna, Frobesa i.t.d. gdzie są olbrzymie bibliografie w jednym a wybrana ciaśniejsza w drugim i do czasopism – my sobie już na podstawie tych wskazówek damy rady i dajemy naprawdę a przepisywać dobrych bibliografij niemieckich niema powodu. Więc nie wiadomo, o co chodzi.”

Tyle ze sfer studenckich.

Ja sam też nie bardzo wiem, co mam począć, żeby Cię zadowolić. Ja widzę, że sobie młodzież i z tem daje rady i nie narzeka. Może być, że w drugiem wydaniu podam literaturę w nagłówkach rozdziałów tak żeby zwracała uwagę i tego, który tekstu rozdziału nie czytał. Ale czy to dobrze? A podawać tę samą książkę po dwa razy: raz w tekście a raz w bibliografji na końcu – nie widzę powodu. To nie podręcznik dla samouków tylko dla słuchaczy wyższych zakł. nauk. którym profesor też radzi. Takie mam wrażenie.

W każdym razie bardzo Ci dziękuję za uwagę i dobrą wolę. Drugi tom już złożony. Drukuje się spis rzeczy i okładka. Tu właśnie druk stanął. Może być, że gdybym miał pod ręką wybraną literaturę niecytowaną w tekście – tobym jeszcze dodał – ale w tej chwili tak mi strasznie zależy na pośpiechu – ludzie chcą jak najprędzej zdawać i mieć książkę w ręku – że nie mogę się zdobyć na odwleczenie druku jeszcze o dwa tygodnie.

            A co do Ajdukiewicza, to pytałem, bo w ostatnim numerze Przegl. Fil. znajdziesz rozprawę jego znaczkową, o której Leśniewski twierdzi że jest nieudolnem zastosowaniem jego nieogłoszonych rezultatów naukowych, pożyczonych Ajd. w rękopisie. O tem że Ajd. stosuje te rezultaty, Leśn. nic nie wiedział. Dopiero w druku spostrzegł swoje myśli i cytat przedstawiający niedostatecznie tę porcję cudzego, która w rozprawie była. Stąd nieprzyjemności i dopiero Ajd. miał dołączyć do dalszych zeszytów kartkę oddającą Leśniewskiemu pełną satysfakcję. Ajd. na pewno zrobił to bez złego zamiaru, bo z zamiarem byłoby zbyt głupio przecież. Już się porozumieli – tylko Leśniewski uważa rozprawkę za nonsens, wewnętrznie sprzeczny a Ajdukiewicz był bardzo smutny z tego powodu. Zapewne, że to nie wesołe. Ale krzywda naprawiona w każdym razie. Leśniewski też sądzi, że tu nie kwestia moralna w grze, tylko raczej intelektualna.

            A Twoich Essent. Fragen – nie wiem – może Ajduk. nie czytał w ogóle i przypadkiem się z Tobą zeszedł? Nie mówiłem z nim o tem, bo go nie widuję. Ale chciałem wiedzieć co to właściwie? Zwyczaj u niego, czy pech, przypadek, który go prześladuje, czy przeczulona ambicja wzgl. poczucie własności u kolegów? Więc pytałem. Trzebaby i jego samego o te Fragen zapytać. Ale tuż po aferze z Leśń. trochę niesporo pytać: A jak to było w wypadku analogicznym z Romkiem Ingardenem? A jeszcze o Pfändera pytać – to już całkiem nieprzyjemnie przy tej samej sposobności.

            Proszę Cię też, nie powołuj się na mnie, jeżelibyś z nim o tej dołączonej kartce do Przegl. Filoz. mówił. On odemnie stroni trochę, sprawa jego z Leśniewskim o mnie się oparła, bo Ajd. przyszedł do mnie i pokazał mi projekt kartki czyniącej tamtem zadość. Bardzo zgryziony. Potem go nie widziałem.

Ja nie widzę powodu, dla którego miałbym rzecz wobec Ciebie trzymać w tajemnicy, skoro mi pisałeś o podobnem zdarzeniu własnem, ale wolę nie być wymienianym w tej sprawie. Sam się dowiesz od niego, czy czytał Twoją rzecz, czy jej nie czytał i sam mu uwierzysz a o mnie nie wspominaj. Dobrze?

Nie wiem też, czy tamte rzeczy, o których wyzyskaniu mi donosisz, były zupełnie jednoznaczne, czy w jego odczuciu było naprawdę to samo, czy coś podobnego, co mogło wyglądać na interpretację tamtych. To mogłobyć z jego strony również nieumyślne (bez zamiaru i świadomości czynu) A zakłopotanie mogło mieć wobec Ciebie jeszcze dwojakie tło:

            1. Nie czytał w ogóle twojej roboty?

            2. Uważał ją za mętną, niejasną a wstydził się powiedzieć Ci to?

Nie wiem, jak było. W każdym razie rękopisów lepiej nie pożyczać, jeżeli kto woli sam publikować swoje myśli. A w danym razie – reklamować. Kijem tego, kto nie pilnuje swego. Z drugiej strony trudno się nieraz ustrzedz zapożyczeń nieświadomych, jeżeli dwie osoby, albo grono jakieś dużo ze sobą obcuje intellektualnie i masa rzeczy wisi wtedy niejako w powietrzu – niewiadomo już dobrze, czyje.

                                             Serd. pozdr.            Pa! W.

 

 

Ten list, proszę Cię, spal po przeczytaniu i niebyłogo.