List do Kazimierza Twardowskiego z 01.04.1925
Toruń, I. IV. 1925.
Wielce Szanowny Panie Profesorze!
Przed chwilą odebrałem list od p. Dr Janellego w sprawie mej posady we Lwowie. Pokazuje się, że zarówno moje wiadomości, jak i przewidywania były zgodne z prawdą. Nie przewidziałem jednak tej możliwości, że Ministerstwo może mi przyznać koszta przeniesienia pomimo tego, iż posada, którą mam otrzymać, nie będzie posadą konkursową. Otóż p. Dr Janelli pisze, że p. Zagórowski zgodził się, wzgl. przyrzekł, iż ministerstwo przyzna mi „zasiłek na koszta przeniesienia”, gdy się przeniosę do Lwowa. Wiadomość ta jest w każdym razie korzystniejsza dla mnie niż przewidywałem i zupełnie rozumiem, jeżeli ministerstwo nie chciało mi nadać posady konkursowej, o ile – jak pisze p. Dr Janelli – byli kandydaci starsi służbą ode mnie. Nie może być bowiem nikt krzywdzony przez to, że ja mam prócz nauczycielstwa jeszcze inne obowiązki we Lwowie. Całkowicie to uznaję za słuszne. Najwyżej na pech mój mogę się uskarżać. Uwalnia to oczywiście i p. Zagórowskiego od zarzutu, który mu czyniłem, iż wykorzystuje okoliczność, by wydać rozstrzygnięcie dla mnie niekorzystne. Przyczyną tego mego podejrzenia są jednak me dawniejsze doświadczenia /dwukrotne/ o conajmniej nieżyczliwości dla mnie, doświadczenia poparte bardzo niemiłym sposobem prowadzenia rozmowy ze mną, gdy przed trzema laty zwracałem się do p. Z. z prośbą o urlop na napisanie pracy habilitacyjnej.
Decyzja Ministerstwa łącznie z obietnicą przyznania mi zasiłku na przeniesienie, jest o tyle dla mnie niekorzystną, iż przedewszystkiem trzeba będzie o to jeszcze prosić, a gdy trzeba prosić, nie zawsze całkiem pewną rzeczą jest uzyskanie pomyślnej odpowiedzi, nawet gdy się ma w tym względzie pewne obietnice. Powtóre: „zasiłek” to nie znaczy jeszcze zwrot faktycznych kosztów przeniesienia, i może być znacznie mniejszy, niż te koszta. Ale trudno! Nie zyskuje, kto nie ryzykuje; zresztą mam wrażenie, że nie jest możliwą rzeczą uzyskać więcej i że i to, co uzyskam, mam do zawdzięczenia życzliwemu poparciu Kuratorjum, czyli w rezultacie poparciu Wielce Szanownego Pana Profesora. Być może przeto, że zgodzę się na warunki proponowane przez Kuratorjum. Nie mniej jednak chętnie przestałbym być nauczycielem, bo to istotnie bardzo dla mnie szkodliwa rzecz dla zdrowia. Pragnienia te jednak zostaną zapewne pragnieniami, bo jakąż inną posadę ja mogę uzyskać!
Przypuszczam, że SzPan Profesor już bezpośrednio uzyskał wiadomości, które wyżej podaje, pomimo to spieszę je na wszelki wypadek podać, tembardziej, by zaakcentować, że wcale nie roszczę sobie pretensji do czegoś, coby mi się nie należało, a dotknęło mię tylko takie sformułowanie sprawy, które mogło cień rzucać na mą dotychczasową pracę w szkolnictwie średniem.
W zeszły czwartek, dn. 26.III. br. miałem w tutejszem Towarzystwie Naukowem odczyt p.t. „O pytaniu i jego trafności” streszczający wyniki pierwszego rozdziału mej rozprawy habilitacyjnej. Było dość osób i wyłoniła się wcale ciekawa dyskusja pomiędzy mną a Dr Mianowskim.
Łączę wyrazy mego głębokiego i prawdziwego poważania
Roman Ingarden