/
EN

List do Kazimierza Twardowskiego z 28.11.1924

Data powstania 28.11.1924
Powiązane miejsca Kraków, Lwów, Toruń
Sygnatura w archiwum PTF Rps 02.1, t. XII
Prawa autorskie wszystkie prawa zastrzeżone
Rodzaj zasobu list
Dziedzina filozofia

Toruń, 28. XI. 24 r.

 

Wielce Szanowny Panie Profesorze!

            Dziś otrzymałem list WSzanownego Pana Profesora z dn. 25. bm. i jak najserdeczniej za list ten dziękuję. To raczej ja jestem winiem przeprosić Pana Profesora, iż tak często Go memi sprawami zajmuję i narażam na stratę czasu i trudy – jak to było ze sprawą „Logische Untersuchungen”. Mimo negatywnego wyniku rozmów z Panem Profesorem Romerem, jestem jak najgoręcej wdzięczny Wielce Szanownemu Panu Profesorowi za łaskawą pomoc w tej sprawie. Bo choć „Książnica” narazie odrzuciła propozycję, to jednak ważnem jest to, iż reprezentanci „Książnicy” od najpoważniejszej w Polsce strony, bo od SzPana Profesora, usłyszeli o Husserlu. A to będzie miało niewątpliwie swoje wielkie znaczenie, gdy po pewnym czasie, gdy ogólne warunki wydawnicze i sytuacja Książnicy się poprawią, spróbujemy raz jeszcze może zastukać do „Książnicy” w tej sprawie. Prawdę mówiąc, spodziewałem się raczej negatywnego wyniku niż innego, bo zdaję sobie sprawę, iż nakładcę polskiego musi przerażenie ogarniać na myśl o wydaniu książki filozoficznej na 1000 stron i to książki poważnej. Mimo to jednak, gdy pomyślę, że ta sama firma wydała już coś trzy, czy nawet cztery tomy Hoene-Wrońskiego, to mi się smutno robi i dość sceptycznie usposabia mię to do naszych stosunków naukowych. –

            Równie serdecznie dziękuję Wielce Szanownemu Panu Profesorowi za łaskawą interwencję w Kuratorjum w sprawie mej posady. Dziwi mię tylko trochę odpowiedź p. Dr. Janellego, bo choć nie jestem jeszcze „starszym” nauczycielem, to jednak nie jestem już i najmłodszym, gdyż obecny rok szkolny jest już 7-dmym rokiem mej praktyki nauczycielskiej. Co zaś do t. zw. „patentu ministerjalnego” w myśl ustawy z dn. 26. września 1922, to właśnie posiadam „dyplom” na nauczyciela szkoły średniej wystawiony przez Min. W. R. i O. P. w maju r.b. Pan Dr. Janelli zaś, gdy rozmawiałem z nim bezpośrednio po wykładzie habilitacyjnym powiedział mi, że posiadam pełne kwalifikacje w myśl ustaw polskich (zwłaszcza że „dyplom” mój jest wydany na podstawie mego dyplomu doktorskiego) i że będę mógł uzyskać posadę na podstawie konkursu, który wówczas miał być ogłoszony po jakimś czasie. Nie wiem oczywiście, co o mnie napisało tutejsze Kuratorjum, bo takie oceny są tajne. Ale wiem za to, że po ostatniej wizytacji tutejszego gimnazjum przez p. Dr. Ryniewicza w marcu r. 1924 – otrzymałem podczas plenarnej konferencji publiczną pochwałę za owocną pracę; nie przypuszczam więc, by się ta ocena tak nagle zmieniła.

            Wyznam zresztą szczerze, że myśl o dalszem pozostawaniu w gimnazjum wcale mię nie zachwyca. Te sześć lat i kilka miesięcy pracy gimnazjalnej po 30 godzin tygodniowo (przeważnie) zabrało mi tak wiele sił fizycznych i duchowych, że doprawdy nie wiem, czy jakikolwiek inny zawód tyleby mi ich zabrał. Zwłaszcza, że zdrowie moje nie jest nadzwyczajne i zaczyna się powoli ścierać w kieracie szkolnym. Kilkadziesiąt pięter dziennie dla człowieka, który po przebyciu zapalenia osierdzia (jeszcze w r. 1909) ma jakieś zrosty osierdzia z opłucną, nie są zaiste rozkoszą, a i dla płuc moich zatrute powietrze szkolne nie jest wskazane. Lecz to są ostatecznie sprawy, które choć odbijają się na mnie, nie zatruwają psychicznie. Gorzej, że stosunki służbowe w naszych szkołach średnich przedstawiają się dość ponuro i mam wrażenie, że nie tylko w Toruniu. To też z rozkoszą zmieniłbym zawód nauczycielski na jakiś inny, spokojniejszy, zwłaszcza że lata biegną, a chciałoby się jeszcze niejedną rzecz przestudjować i niejedną rzecz napisać. Marzyłem, że gdy się habilituję, będę mógł uzyskać zniżkę godzin; tymczasem właśnie w chwili, gdy się habilitowałem, zniżki zniesiono. Marzenia o zmianie zawodu są jednak tylko marzeniami. Do takiej zmiany zawodu trzebaby mieć więcej energji, a przed wszystkiem sprytu życiowego ode mnie. I jeżeli o tem piszę, to tylko dlatego, że dziwno mi trochę, iż to, co mnie się dla mnie tylko jako pewne malum necessarium wydaje, uchodzi w Kuratorjum Lwowskiem za coś, co tylko z trudnością uzyskać (i to tylko za łaskawem poparciem WSzanownego Pana Profesora) jest dla mnie możliwe.

            Gdyby WSzanowny Pan Profesor istotnie w niedługim czasie miał udawać się do Kuratorjum, byłbym WSzanownemu Panu Profesorowi serdecznie wdzięczny za łaskawe poinformowanie się przy sposobności o zamiarach Kuratorjum względem mnie. Pragnąłbym bowiem bardzo wiedzieć, jak się moja przyszłość przedstawia, zwłaszcza, że wobec nad wyraz niemiłych stosunków w tutejszem  gimnazjum chciałbym się stąd w każdym razie w jakimkolwiek kierunku wydostać. Chciałbym oczywiście przedewszystkiem pracować we Lwowie. Jeżeli jednak władze nie umożliwią mi tego, będę się musiał przenieść do jakiegokolwiek innego większego miasta. Bo dłuższe przebywanie w mieście prowincjonalnem pozbawionem najprymitywniejszych warunków do pracy naukowej, a nadto w warunkach powodujących stałą irytację, uważam za zabójcze.

            Co do „Ruchu Filozoficznego”, to ważną byłaby dla mnie tylko liczba drukowanych egzemplarzy (o ile wiem „Ruch” bity jest tylko w tej ilości, w jakiej się rozchodzi). Że sytuacja finansowa nie jest różowa, to sobie sam wyobrażam, znając trochę nasze stosunki. Artykuł o naszych czasopismach filozoficznych w dalszym ciągu opracowuję. Przeczytałem już sześć powojennych roczników „Przeglądu Filozoficznego” i jeden rocznik „Kwartalnika Filozoficznego”. Obecnie zaś czytam drugi rocznik Kwartalnika. Przypuszczam, że za jakie 10 dni z czytaniem będę gotowy. Potem zabiorę się do pisania. Za informację co do ilości drukowanych egzemplarzy „Ruchu” będę bardzo wdzięczny WSzanownemu Panu Profesorowi.

            Odbitek z mej rozprawy jeszcze mi nie przysłano. Złożyłem jednak z drugiej i trzeciej korekty trzy egzemplarze, które dałem oprawić i które chcę rozesłać do Tow. Filozoficznego we Lwowie, do Instytutu Filoz. i być może do Krakowa. Skoro tylko zaś otrzymam odbitki, prześlę jedną niezwłocznie SzPanu Profesorowi. Nie jestem pewien, czy nie należałoby posłać odbitki Towarzystwu Naukowemu? Ponieważ otrzymam tylko 10 odbitek wolałbym tego nie czynić, ale może to wypada?

            Jeszcze raz jaknajserdeczniej dziękując Wielce Szanownemu PanuProfesorowi za list, łączę wyrazy głębokiego poważania i szacunku

Roman Ingarden

 

 

Przysłano mi bardzo ciekawą książkę M. Geigera: Systematische Axiomatik der Euklidischen Geometrie B. Filser Verlag, Augsburg 1924.