/
EN

List od Anny Teresy Tymienieckiej z 03.02.1949

Fryburg 3.2.49

  c     Wielce Szanowny Panie Profesorze,
  c       c     Przede wszystkim chciałabym wiedzieć czy ma Pan Profesor odp. lekarstwa do leczenia syna Pana Profesora. Jeżeli ciągle niewiadomo jak go leczyć, proszę bardzo przysłać mi opis choroby abym mogła przedstawić go specjalistom tutejszym – może coś wymyślą mądrego. Lekarstwa zaś mogę natychmiast przysłać. Zrobi mi Pan Profesor największą łaskę, jeśli zechce skorzystać z moich usług!
  c       c     Nie mam nawet odwagi aby przeprosić za to, że jeszcze nie podziękowałam za książkę i za tak miły list. Książka jest cudowną i przyda mi się do referowania stanowiska Pana Profesora w mojej pracy (której pewnie nigdy nie napiszę – przez 6 mies. napisałam 8 str. które O. Bocheński zgubił zanim je przeczytał).
  c       c     Zaś na list natychmiast odpisałam – XXX XXX XXX – ale ani tego ani żadnego z 4 następnych listów nie mogłam wysłać bo wydawały mi się niewłaściwe.
  c       c     Po śmierci mojej Matki jest Pan Profesor dla mnie najbliższą osobą na świecie a równocześnie najodleglejszą. I coraz bardziej odległą, bo stosunek Pana Profesora do mnie jest i może być tylko na podłożu filozofji, a ja coraz mniej się nią zajmuję. Więc jakżeż trudno jest mi pisać do Pana! Bo nie wiem ostatecznie o czym mogę pisać. Nawet gdy Pan Profesor upoważnia mnie do pisania o wszystkim, ja czuję że nie mam prawa zajmować czasu i myśli Pana Profesora sprawami które nie mają żadnego obiektywnego znaczenia, gdy czas ten i myśli pracują dla ludzkości. A pozatym wstydzę się moich myśli, są takie płaskie, płytkie, głupie i bez celu. Czuję się coraz bardziej samotna, nie mam prawdziwych przyjaciół, nie mam zupełnie z kim rozmawiać o jakichś głębszych sprawach. Innych nie rozumiem. Nie mam po co żyć i nie chcę żyć.
  c       c     Wszystko jest zupełnie bez sensu i niczego nie pragnę i nie widzę możliwości aby cośkolwiek mogło zmienić się we mnie. Pozatym mimo że zdrowotnie czuję się coraz lepiej z każdym [m]iesiącem, energja zaginęła we mnie doszczętnie. Boję się najmniejszego wysiłku umysłowego i fizycznego. Boję się myśleć, bo dawniej gdy myślałam głowa bolała mnie bez przerwy. Teraz nie boli mnie nigdy a ja boję się myśleć. A pozatym żyję ciągle wśród dziewcząt od 17-22 lat, mam 26 i boję się zbrzydnąć bo wyglądałabym poważniej od nich, które myślą tylko o zabawach, podobaniu się itp., gdy będę zbyt „intelektualna” nie będę się nikomu podobać. Prawda, że to jest wstrętne, a jednak najważniejszą rzeczą zewnętrznie jest dla mnie młodość i uroda, za co sobą pogardzam, bo mnie to unieszczęśliwia nie wypełniając mi życia. Właściwie nie żyję a wegetuję jak roślina.
Nie mam dla nikogo respektu takiego aby mieć doń zaufanie intelektualne ani aby ktoś był mi bliski
  c       c     Straciłam też wszelką wiarę (religijną) i poczucie wartości. Nawet przestałam się kochać i zerwałam raz na zawsze z moim quasi-mężem. (Zresztą w nim się już oddawna nie kochałam).
  c       c     Acha, jedną rzecz zrozumiałam – wiem co to jest miłość. Ale nie kocham nikogo i życie jest przez to tak szare, tak puste.
  c       c     Pan Profesor pisał mi o sumieniu intelektualnym; myślę że mi trudno jest mi je zachować, bo jeśli coś nie jest dla mnie „sprawą życia i śmierci”, to nie jestem w stanie to robić.  Ale myślę że filozofia jest dla mnie tak ważna, tylko że coś się we mnie przesunęło; przestałam to odczuwać i to tym gorzej, że ją zaniedbuję.
  c       c     Natomiast pasjonowałaby mnie historia sztuki i teoria literatury w tej chwili gdybym miała na nie czas.
  c       c     Ale czasu nie mam na nie, bo wogóle nic nie robię.
  c       c     Z pewnością atmosfera Fryburga ma duży wpływ na mój stan wewnętrzny. Rodzina chce mnie od wakacji koniecznie zabrać do Londyny, ale ja czuję się sparaliżowana obawą zmiany: życie w Szwajcarii jest tak wygodne, beztroskie. No i ostatecznie zostanę się tutaj.
  c       c     Muszę już skończyć, bo zapłakuję się ciągle pisząc, a to szkodzi na cerę. Nie wiem jak dziękować za list Pana Profesora i za Spór o Istnienie Świata – gdyby Pan wiedział jak się cieszyłam!! Jeśli Pan Profesor choć trochę mnie rozumie, to nie obrazi się że dziękuję tak późno. Zresztą nie zasługuję nawet na to aby się na mnie obrazić.
  c       c     Proszę przyjąć wyrazy mojego uwielbienia i najlepsze pozdrowienia

Teresa Tymieniecka

P.S. Szanownej Pani Profesorowej przesyłam piękne ukłony.