List od Marii Gołaszewskiej z 13.05.1968
Kraków, 13 maja 1968
Wielce Szanowny Panie Profesorze,
Dziękuję serdecznie za list, który otrzymałam wczoraj. Dziś dostałam również zawiadomienie od Sekretariatu Kongresu, donoszące o przyjęciu mojego komunikatu.
Jestem naprawdę ogromnie wzruszona tak życzliwym stosunkiem Pana Profesora do mojej pracy, i nawet nie próbuję wyrazić mojej głębokiej wdzięczności, serdecznych uczuć i prawdziwego szacunku, jaki budzi we mnie postawa Pana Profesora wobec Jego uczniów, bo tego naprawdę słowami wyrazić się nie da. Tym bardziej jest mi przykro, ze tak niezręcznie posłużyłam się Hartmannem – jest to nieporozumienie, wynikłe z przyzwyczajenia szeregowania nazwisk wedle alfabetu, w tym wypadku dość bezmyślnie zostało to zastosowane. Napiszę zresztą sprostowanie do Sekretariatu Kongresu. Mam nadzieję, że Pan Profesor mi wybaczy. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo się cieszę, że mój komunikat będzie drukowany, ale mówiąc szczerze, jeszcze bardziej ucieszyło mnie to, iż Pan Profesor ocenia go pozytywnie.
W związku z nadzieją na wyjazd, zabieram się energicznie do udoskonalenia mojej fransuszczyzny, a także wznawiam lekcje angielskiego. Będę się starała o pozwolenie na wyjazd, zgodnie z tym, co mi Pan Profesor pisał. Obecnie zajmuję się, obok innych spraw, pisaniem książki, o której Panu Profesorowi mówiłam /pt. Swiadomość piękna + podtytuł;+ nasuwają mi się wątpliwości, czy taki tytuł robi korzystne wrażenie, może trzeba będzie go zmodyfikować/. Do Warszawy już nie mam po co jeździć.
Bardzo się cieszę, że będę mogła zobaczyć się z Panem Profesorem, tym razem w Wiedniu. Gdyby rzeczywiście wyjazd doszedł do skutku, może Panu Profesorowi potrzeba coś przywieźć, czy
załatwić – chętnie to zrobię.
Łączę wyrazy szacunku i serdeczne pozdrowienia
MGołaszewska