/
EN

List od Władysława Witwickiego z 20.10.1922

piątek po południu
20. X. 1922

 

            Kochany Romku!

Przeczytałem recenzję i  zagrzałem się; sam nie miałbym czasu tego robić. I byłbym to robił inaczej. Większa część tego, co piszesz, byłbym jednak i ja napisał. Recenzję uważam za dobrą. Mam to przekonanie, że forma jej jest zupełnie poprawna pod względem osobistym. Wcale nie widzę i nie czuję tonu napastliwego, urągającego, ani nic podobnego. Ja sam np. nie byłbym wytrzymał, żeby stosować nie stosować jego metody do przykładów innych, gdzie muszą wypaść jaskrawe głupstwa. To nie Twoja wina, jeżeli Ci wychodzą wyniki niepoważne przez poważne traktowanie jego artykułu. Wina Leśniewskiego i jego “anarchicznych” zapędów, które natrafiły na ciasną głowę Kotarbińskiego. To jest robota ze szkoły matemattoidów, którzy wyrazy i zdania obracają, zamiast obcować z faktami a wyraz i zdanie brać jako zło konieczne, znak, środek, ale nie materiał ani cel badania.

                       Nie warto drukować tego w Przeglądzie Fil. ,z powodów, które słusznie podajesz. Kotarb. sam polemizował z Chwistkiem nie na łamach Masek, tylko w Przegl/ fil. Rzecz zupełnie lojalna i właściwa i słuszna i skrupuł masz zupełnie mojem zdaniem niesłuszny. Wobec czego, jeśli mi radzić wolno, radzę Ci, drukuj w Warszawskim.

2. Koniecznie jednak uprzedź jednak czytelnika Przegl. Warsz. w dziesięciu słowach wstępu, dlaczego zabawiasz go tak ciężką kobyłą. Przecież koniecznie. I to nie dlatego, że ktoś “wydrukował” głupi odczyt, choć mógł go rozwałkować na głupią rozprawę – bo niby z tego tonu zaczynasz swą recenzję. Mały powód do niepokojenia inteligentnych ludzi po miesięcznikach literacko-naukowych. Więc może podnieś (ale w dwóch słowach) doniosłość ataku na postawę psychologii: doświadcz. wewn., zwróć uwagę na neomaterializm. Ataku, który wychodzi z kół, czy ze sfer wysoko dzierżących sztandar ścisłości formalnej, ale mniej akcentujących empiryzm, czy kontakt z rzeczywistością. Czy jak tam chcesz. Bo myślę, że godzi się jakoś wylegitymować, czemu wogóle niepokoi się człowiek tam czyjemiś bzdurami i czemu niepokoi drugich.
Za to, może, zbić w jedno zdanie, lub w jedną jakąś przydawkę to, że artykuł jest głupi, choć drukowany! Jeżeli już koniecznie chcesz. Ale dla mnie to jest “miękka” uwaga wstępna i oficjalnie “fałszywa”. Przecież, co kto ma na sprzedaż, tego nie kryje pod korcem. i Ty to dobrze wiesz sam.

“Nie wiemy, jakie powody skłoniły p. architekta że nie położył żelaznobetonowych fundamentów pod ten nieszczęsny wychodek, wystawiony w pierwszorzędnym punkcie naszego miasta, który byłby gotów zasłonić, a przynajmniej popsuć widok na piękną Dolinę Psychy, gdyby nie to, że rozleci się i tak nieszkodliwe resztki za pierwszem pierdnięciem niebacznego turysty, który miałby ochotę zrobić z niego “metodyczny” użytek”.

Bo tak mi niby wygląda ta poważna uwaga na wstępie. Nie sądzisz?

3.) Kotarbińskiemu poszlij sam, jeżeli chcesz. Ja mu tego nie odniosę, bo mało się widujemy, a zainteresowań intelektualnych nie wymieniamy ze sobą nigdy. Poza tem, nie widzę żadnego powodu, żeby mu to czy to bezpośrednio, pocztą czy przez znajomych posyłać. Nie jest to przecież napaść osobista, ani wyciąganie prywatnych spraw. (*) Rzecz swą wydrukował i tem samem wyzywa wszystkich myślących ludzi, żeby się z nim publicznie na polu Prawdy pojedynkowali, jeżeli mają czas i ochotę. Nie widzę żadnego powodu, żeby recenzję naprzód posyłać recenzowanemu do przejrzenia. Chyba, że zachodzi obawa nieporozumień. Wtedy jednak posyłać wypada nie tekst do druku gotowej recenzji, tylko jej brulion, próbę, list prywatny, pytanie o wyjaśnienie, czy coś w tym rodzaju.

Natomiast posyłać gotową recenzję w rękopisie nie ma, moim zdaniem, żadnego sensu. Czas na odpowiedź będzie miał po wydrukowaniu i on Ci z pewnością swej repliki nie poszle do przejrzenia przed drukiem. Zrób jak uważasz.

Czytelnika nawet i to nie obchodzi, że Ty prywatnie coś wiesz o walce Leśniewskiego z “cechami”, ani nawet, że Kotarbiński te rzeczy, jąkając się, powtarza po kawiarniach i w zaciszu seminarium filoz. uniw. warsz. Więc po co o tem wspominasz?

3.) Ja bym ją gdzieniegdzie skrócił. Tam, gdzie się gubię w czytaniu. Np: Twierdzę, że twierdzą, że twierdzą, że twierdzą. A dajże mi pokój z tą twierdzą. Jakiegoż licha szeroko pokazywać, jakby ktoś bredzić powinien, gdyby konsekwentnie bredził? Wreszcie; jeżeli chcesz –

4.) Odsyłam Ci ją wobec tego. Może zechcesz coś w niej zmienić, albo posłać komu będziesz uważał. Przy ewentualnej przeróbce (czysto powierzchownej, bo grunt dobry) wczuj się w stanowisko czytelnika – czytaj swoją robotę oczami tych, dla których piszesz [tak samo jak na odczycie człowiek powinien nie do siebie mówić przed drugimi, tylko do drugich przed sobą samym (jako kontrolerem?)]. Wyobraź sobie, że jesteś specjalistą od Mickiewicza, Garczyńskiego, Szarzyńskiego, albo od “filozofii w Genesis z Ducha” i że stajesz wobec tego Jana, który naśladuje przebiegi w nerwach Piotra – nie wiesz, co z tym Janem i Piotrem zrobić i czy to nie bankructwo psychologii, czy to nie nowy polski Einstein w osobie Kotarbińskiego stanął obok Łukasiewicza, pogromcy Arystotelesa i determinizmu i czekasz, niech Ci to ktoś wyklaruje, co właściwie jest z tą introspekcją. Może to wszystko tylko romanse a “ścisła” nauka to fizyka i fizjologia nerwów!

Więc doskonale to, co o opisie mówisz i krótkie, jasne – ale miejscami mam wrażenie, że to dyskusja u Żmijewskiego przy której ten literat z Przegl/ Warsz. siedzi i traci wątek – a ja też po trochę, choć wy dwaj wiecie, o czem mówicie. Poczekaj, ja Ci może ołówkiem porobię znaczki tu i ówdzie a ty wytrzyj je sobie przed drukiem.

                                                                   Pa! Serdeczności

                                                                                                    W.

 

 

Jużeś musiał odebrać “Gefahr” i przeproszenie za Petersa, którego mi potrzeba w zakładzie. Pa.