List do Władysława Tatarkiewicza z 22.01.1967
[dopisek odręczny] Tatarkiewicz
Roman Ingarden
Rabka, Słoneczna 15 Rabka, 22 stycznia 1967
Niemen
Drogi Władysławie,
Od paru godzin jestem w Rabce, by tu trochę lepszym powietrzem pooddychać. Zostanę tu jakie dwa tygodnie.
Przeczytałem dopiero teraz Twoją recenzję z pracy Krystyny Wójcik. Dziękuję Ci za trudy przy tym poniesione. ale muszę zarazem zaznaczyć, że się nie godzę z Twoją opinią, zwłaszcza co do drugiej części rozprawy, którą zbyłeś tylko apodyktycznym wyrokiem bez żadnego słowa, o co w niej chodzi. Jest ona stanowczo lepsza od części pierwszej, którą ja proponowałem autorce skreślić, ale obstawała przy tym, że ona jest potrzebna głownie zdaje się dlatego, że w niej wskazuje, iż nawet skrajni subjektywiści i psychologiści nie mogą się oprzeć naporowi faktów i muszą wypowiadać pewne obiektywistycznie brzmiące tezy. Część ta jest w każdym razie tylko przygotowaniem i wcale nie powinna by dawać wyczerpującego przeglądu i uwzględnienia całej psychologicznie czy subjektywistycznie nastawionej literatury, jak się tego domagasz. Chodziło tylko o zarysowanie typu argumentacji przy uwzględnieniu najwybitniejszych przedstawicieli. (Morawski domaga się m.i., żeby uwzględnić naszych relatywistów i psychologistów w stylu Władysława Witwickiego, co uważam za zupełnie niepotrzebne wobec faktu, że Witwicki był tylko zjawiskiem wtórnym i właściwie niczego nowego nie powiedział, ani też żadnej roli w historii europejskiej estetyki nie odegrał). Anglosaska literatura była, zdaje się, Wójcikównej niedostępna, ale poziom tej literatury jest bardzo nie wysoki i wymagałby bardzo wielu uzupełnień.
Co do twojej uwagi, iż niepotrzebnie było uwzględniać Conrada, Geigera i Schelera, gdyż oni wszyscy tylko ubocznie zajmowali się estetyką – to prawdą to jest tylko w odniesieniu do Schelera, ale on był twórcą teorii „idealności’’ wartości i wobec stanowiska Wójcikównej (którego nie podzielam) nie mógł być pominięty. Waldemar Conrad nie napisał wogóle żadnej pracy, która nie byłaby pracą z estetyki, a musiał być uwzględniony, gdyż autor- w gruncie rzeczy stara się tylko jego stanowisko głębiej i na swój sposób uzasadnić. Także g ł ó w n e i jedynie coś warte prace Geigera należą do estetyki i jest on przez wszystkich uważany za głównego przedstawiciela estetyki fenomenologicznej w przedwojennej epoce. Uwzględnianie Sobeskiego miałoby rację tylko chyba ze względów patriotycznych, cała jego estetyka czy „Filozofia sztuki” jest wielce prymitywna i naiwna. Ale, gdyby Wójcikówna była od niego zależna, musiałaby o nim bodaj wspomnieć. Jednak tak nie jest (niestety zginęła mi główna książka Sobeckiego, więc nie mogę tego poprzeć bliższymi argumentami.
Uważam, że druga część rozprawy Wócikówna jest bez porównania lepsza i dojrzalsza i problematyką swoją donioślejsza, zawiera też szereg pomysłów oryginalnych. Ma tę zasadniczą wadę, że – podonie zresztą. jak część pierwsza, jest źle pisana, z różnych względów. Ciąży na sposobie pisania to, co w umysłowości autorki stanowi ślad jej przebytej choroby i na to nie ma rady. O jej przebytej chorobie mówiłem Ci i myślałem, że raczysz to uwzględnić.
Merytorycznie nie godzę się ze stanowiskiem, jakie Wójcikówna stara się na swój sposób uzasadnić, ale ta różnica poglądów nie mogła mię skłonić do odrzucenia pracy autorki. Przeciwnie sądzę, że niezależność doktoranta wobec promotora raczej dobrze świadczy co najmniej o charakterze autorki, a jej niezależność od promotora nie jest gołosłownym przeciwstawieniem się, lecz jest oparta na jej własnych argumentach, które – mym zdaniem – nie wystarczające, ale muszą być przez promotora uszanowane. Niestety nie przytoczyłeś przeciw jej argumentom ani jednego zarzutu, potępiłeś cały jej wysiłek gołosłownym wyrokiem. Szkoda.