/

List od Edmunda Husserla z 13.11.1931

Fryburg B., 13 XI 1931

 

Najdroższy Przyjacielu,

Pański list bardzo mnie zasmucił, przede wszystkim dlatego, że sam się Pan tak bardzo przejmuje swoją sytuacją. I owszem, jest aż nadto okrutna! Jednakoż w czasach, jakie teraz wszędzie nastają, jest to jeszcze nadal sytuacja umożliwiająca ludzką egzystencję. Gdyby miał Pan pojęcie, jak jest teraz w Niemczech czy (jak mi wiadomo z prywatnych źródeł) w Austrii! Niech Pan nie pozwoli, by zamieszkało w Panu rozgoryczenie, także wobec tego nędznego T. Niech Pan zachowa swoją filozoficzną przewagę nad wszystkimi przykrymi przeciwnościami. Nade wszystko: zbytnie przepracowywanie się, aby zapomnieć, nie jest właściwą reakcją. Przed Panem jest przyszłość, i dla niej musi Pan zachować siły, a nie spalać się w bieżącej pracy. Osiągnął Pan taki poziom i taką rozpiętość w swych dokonaniach naukowych – mimo pracy pedagogicznej (w gimnazjum) – że nikt Panu w Polsce nie dorównuje. Nie ma już w tej chwili konieczności, aby zwracał Pan na siebie uwagę przez coraz to nowe mniejsze prace. To teraz jedynie trwonienie energii, potrzebuje Pan według mnie zebrania się, konsolidacji, ponownego namysłu nad przyszłym horyzontem Pańskich filozoficznych poczynań. Niestety muszę Panu napisać w związku z Pańską pracą o Berkeley’u, że druk rocznika może się rozpocząć najwcześniej w marcu 1832 roku, z różnych powodów (ukaże się zatem dopiero latem). Mam nadzieję, że będę mógł włączyć Pańską pracę, o ile będzie Pan sobie jeszcze tego życzył; ale moje teksty nie są jeszcze gotowe, i nie wiem, czy rocznik nie będzie tak obszerny, że Niemeyer nie przyjmie tego w tej chwili, w czasach, kiedy de facto w ogóle nie kupuje się książek.

Nie chciałbym się rozwodzić nad Pańskimi wzruszającymi planami dotyczącymi Szwajcarii (Zurych i Bazylea zostały już obsadzone), nad planem związanym z Fundacją Carnegie można się zastanawiać, ale w sensie przerwy wypoczynkowej, nie mam jednakże pojęcia, gdzie jest siedziba tej Fundacji, nie mam z nimi żadnego kontaktu. Jeśli zostanę zapytany, zabiorę się do tego jak należy, mój głos będzie na pewno wyraźny.

Chciałbym Panu stanowczo odradzić pisanie nowej rozprawy dla Dessoir’a. Nie ma Pan tu w ogóle żadnych zobowiązań, i byłoby to tylko rozpraszanie się na szczegółowe problemy, podczas gdy to, co decydujące, leży gdzie indziej. Mówiąc otwarcie, nawet Pan nie wie, o jaką stawkę mogłoby dla Pana chodzić, gdyby otworzyło się Panu rzeczywiste rozumienie fenomenologii konstytutywnej. Jest Pan od tego jeszcze kosmicznie oddalony, ponieważ nie zrozumiał Pan jeszcze, że nie jest to różnica w gatunku idealizmu (w pojęciu historycznym), lecz że jest jednakowo oddalone od historycznego idealizmu i realizmu, oddzielone przepaścią. Chodzi o zwrot całej filozofii o tysiącletniej tradycji, który zmieni totalnie sens i metodę wszystkich problemów i wszystkich możliwych teorii. Wstępną systematyczną refleksję, wstępne spojrzenie, pierwsze przeczucie nowego, rewolucji totalnej, która jest teraz konieczna, oferują Panu Medytacje kartezjańskie. Najwidoczniej nie jest to dla Pana takie ważne, żeby przepracować je do końca, gdyż sądzi Pan, że po przeczytaniu cz. I-IV zrozumiał Pan już, co jest ich celem. Jednak dopiero po lekturze V medytacji przyjdzie właściwe (z)rozumienie a następnie potrzeba, aby zacząć lekturę jeszcze raz od początku. Rozumie się, że nie mamy tu jeszcze do czynienia z właściwą systematyczną prezentacją ani zarysem szerszej problematyki – systemem metafizyki fen[omenologicznej]. Niemniej – kiedy się Pan tylko znajdzie na tym nowym podłożu – zrozumie Pan od razu, o co tam chodzi (i musi chodzić), mieć oczy otwarte, samemu widzieć. Wówczas nie mógłby Pan na dawny sposób uprawiać ontologii. Cała Pańska filozofia nabrałaby nowej dynamiki, zmieniłaby sens i metodę (co nie znaczy, że zgubiłyby się niegdysiejsze myśli).

Nawet się Pan nie domyśla zakresu i głębi, w jakiej rozwinęła się ta nowa filozofia, ani bezkresu odkryć, jakie otwierają się dla każdego, kto z niej skorzysta.

Pracuję gorączkowo, ale z radością, która nieprzerwanie potęguje moje siły. Dopiero dzięki pracy ostatnich lat, dzięki nieskrępowanemu przemyśleniu wszystkiego naraz, uzupełnianiu, wyrównywaniu, dopasowywaniu, łączeniu ze sobą konkretnych badań ostatnich dwu dziesięcioleci, przy bezustannym uwzględnianiu kwestii zasadniczych i metodycznych, powstawał i powstał – niemal do ostatka wbrew oczekiwaniom – pewien zamknięty system, tak system, który jest nieskończonością nauki, a dla wszystkich przyszłych pokoleń jedynie konturem dla coraz to nowych odkryć.

Nie ma innego rodzaju ewidencji (również matematycznej), mogącej dorównać ewidencji filozofii fenomenologicznej (konstytutywnej, której nie zrozumiał żaden z moich dawnych uczniów). Musiałem się rozstać ze wszystkimi drogimi uczniami i przyjaciółmi-filozofami – Pana nie chciałbym oddawać, Panu nie chciałbym odmawiać szczęścia zobaczenia tego, co – wielkie i piękne – stało się naszym udziałem i zostało nam powierzone; jakież wspaniałe własne problemy mógłby Pan pozyskać w tym nowym horyzoncie pracy.

W chwili obecnej jedynym moim współpracownikiem jest dr Fink, w istocie niezmiernie uzdolniony. (Na marginesie, doc. pryw. Felix Kaufmann wygłasza teraz w Uranii w Wiedniu serię 6 wykładów na temat filozofii E. Husserla. Zdaje się, że z czasem się w tym odnalazł). Jest trudno, najtrudniejszą kwestią filozofii w ogóle jest redukcja fenomenologiczna, zrozumieć ją dogłębnie i stosować.

Jeszcze jedno. Czy nie byłoby lepiej, gdyby Pan na pewien czas ograniczył swoją działalność wykładową proponując seminarium (by zebrać siły). Nie rezygnować oczywiście ze wszystkiego, nie tracić więzi z uzdolnioną filozoficznie młodzieżą!

My mamy się dobrze – oby u Pana też wszystko wkrótce zwróciło się ku dobremu. To nie potrwa już zbyt długo, niebawem wybije się Pan dzięki randze swych osiągnięć, jak ja niegdyś po 14 latach prywatnej docentury.

W pośpiechu najserdeczniejsze pozdrowienia i życzenia od nas, Pańskich starych, wysoko Pana ceniących przyjaciół

E. Husserl