List od Władysława Witwickiego z 26.09.1922
26. IX. 1922. Środa. Dziś Twój list przyszedł.
Piszesz tak: 1) żaden układ prostych jakości nie równoważy tożsamości a więc
2) tożsamość jest czemś prostem a więc
3) tożsamość nie posiada części, (choć ma cechy.)
To drugie „więc” zdaje mi się, wyniknie tylko wtedy, jeżeli wsz. proste jakości są częściami i na odwrót. Bo inaczej skąd to ma wyniknąć?
Tymczasem gotów ktoś twierdzić, że: 4) żadna prosta jakości nie jest częścią i
5) żadna część nie jest „prostą jakością”.
Gdyby tak, to tw.3. nie wynikałoby z poprzednich. Ale jak chcesz, to sobie tak pookreślaj części i jakości, żeby Ci wynikło, co chcesz.
Ja nie wiem, czy cechy to części. Mówią czasem i tak.
Jeśli tożsamość nazwiesz czemś prostem, możesz bez skrupułu mówić o jej cechach.
Przecież wszystko, co proste ma cechę niezłożoności,
‘’ ‘’ ma to do siebie, że kontrastuje z czemś skomplikowanem,
‘’ ‘’ służyć może do budowy złożonych utworów,
‘’ ‘’ jest nierozkładalne pod tym względem po którym jest proste – i.t.d.
Oto już trzy przynajmniej cechy wsz. prostych rzeczy. Stąd i tożsamość, skoro jest rzeczą prostą musi choćby te trzy posiadać. Zresztą posiada miliard cech negatywnych bo np. nie jest piecem oraz jest niezielona, niezłożona i.t.d.
Wogóle gdzie jest to napisane, że to, co proste, nie posiada i nie śmie posiadać cech? Przecież proste może być miłe, piękne, dobre, obecne, minione, stracone, własne i jakie chcesz. Proste to może znaczy tylko: „z pewnego rodzaju części niezłożone”. Nie wiem.
Czy nie jest tak samo z czerwonością? Ona się też wydaje prostą cechą przedmiotów, czy przedmiotu jakiegoś. W przeciwstawieniu do pstrokatości, powiedzmy, albo do opalizacji czy fluorescensji. Ale czerwoność każda ma przecież cechy: jasności pewnej i nasycenia i wywoływania zieleni w obrazie następczym i pewnego miejsca w kole barw i.t.d.
Chętnie się zgodzę, że przedmiot żaden nie może być i nie być sobą dlatego, że musi być sobą. Ale gdyby mnie kto pytał uparcie: a czemu u licha nie może być sobą, to gotowbym powiedzieć, że dlatego, że musi przecież być i na odwrót (a zgadzam się z Tobą, że za oczywiste uważałbym i rozumiejące się samo przez się, to że nie można, będąc czemś, równocześnie i pod tym samym względem temże czemś nie być.) Czemu to nieprawda, że Chrystus był bogiem człowiekiem? – Bo był człowiekiem (a bóg to nieczłowiek.)
Ty na to mówisz, że oba te twierdzenia są od siebie „niezawisłe”, czy jak? Gubię się, bo nie widzę u Ciebie tezy na tym punkcie, tylko: „Wyznam szczerze, że nie całkiem jasno….. zdają mi się…. niezawisłe….. w interpretacji ontol. Zanim jednak powziąłbym ….. to entycznie… bycie samym sobą faktem a sprzeczność dopiero podmiot wprowadza (Meinong, Husserl) negatywne stany na tle pozytywnych i tożsamość takiem tłem sprzeczności i.t.d.i.t.d.
Mnie się tak wydaje, mówiąc krótko i węzłowato:
1.) żaden (x) nie jest (nonx), bo x=x.
2.) x=x, bo żadne x niejest (nonx). A jeżeli Ci się to wydaje głupie, żeby tak jedno drugiem podpierać alfa Münckhausem, to można i tak
1.) żadne x nie jest (nonx). Prawda oczywista – bez dowodu.
2.) każde x jest x. Prawda oczywista – bez dowodu.
Piszesz: oprócz „miliarda” tożsamości, istnieje jedno pojęcie tożsamości, które jest pojęciem naczelnem. Zdaje mi się, że Ty właśnie wierzysz w jeszcze coś jednego w tym wypadku poza miliardem jednostkowych tożsamości: TOŻSAMOŚĆ = przedmiot pojęcia tożsamości „taneczny”.