List od Ireny Krońskiej z 12.07.1946
Paryż, 12 lipca 1946.
Drogi Panie Profesorze,
c Ogromną radość sprawił mi list Pana Profesora i serdecznie zań dziękuję.
c Mąż mój przybył do Paryża z końcem przeszłego miesiąca i musieliśmy oboje użyć całego czasu i całej energii, żeby wobec kończącego się roku akademickiego zdążyć jeszcze z zapisem na rok uniw. 1945/46 oraz z za[ła]twieniem spraw formalnych i finansowych, które by nam umożliwiły pobyt w Paryżu. Większą część tych spraw mamy już za sobą, ale trochę jeszcze niestety zostało i jeszcze i teraz nie możemy poświęcić każdej chwili na studia jak byśmy tego pragnęli. Dlatego też do następnego listu odkładam odpowiedź na pytanie Pana Profesora. Mam nadzieję, że już w przyszłym tygodniu znajdę czas, żeby posłać Panu sporo bibliografii i tytułów. – Co do egzystencjalizmu, to był on bardzo popularny we Francji i w Belgii walońskiej już przed wojną, a teraz przeżywa fazę olbrzymiej mody. Twórca jego J.-P. Sartre głosi go zarówno w pracach filozoficznych jak i w powieściach. Doktrynę swoją wyłożył najszerzej w L’ETRE ET LE NEANT. Sartre studiował u Heideggera i egzystencjonalizm nosi wybitne piętno fenomenologii Heideggera. Powołuje się też na Kirkegaarda. Obok egzystencjonalizmu rozwija się personalizm, bardzo mu pokrewny, ale wywodzący się głównie z Jaspersa, bardziej wgłąb historii z Nietzschego. Oba te kierunki jako moda się łączą i występują jako fenomenologiczne. Adherenci skupiają się – poza uniwersytecko – w klubie fenomenologicznym, który urządza conférences w Salle de géographie na Bd St Germain – a poza tym w Café de Flore gdzie Sartre przesiaduje cały dzień i pisze. Osobiście byłam tylko na jednej conference w ich klubie, na którą dostałam zaproszenie od prof. Wahla. Mówił E. Mounier, personalista – w dyskusji wynikła zaciekła polemika między prelegentem a uczniami Sartre’a. Niestety było to już ostatnie zebranie w tym roku, teraz są już ferie. – Na terenie Sorbonne’y personalizm i egzystencjonalizm fenomenologiczny zarysowują się jako najbardziej charakterystyczna i największa szkoła obok filozofii marksistowskiej. – Obok tych kierunków skrajniejszej rzec by się chciało prawicy fenomenologicznej istnieje też „centrum” fenomenologiczne oraz jego odłam tomizujący. Ale o tym nie chciałabym jeszcze pisać, bo brak mi odpowiedniej orientacji. W ogóle więcej danych interesujących fenomenologicznie oraz bibliografię będę Panu Profesorowi dostarczać w następnych listach, z pomocą mego Męża; – dziś chciałabym napisać jeszcze w sprawach życiowych i osobistych, które są jeszcze wciąż elementem dominującym.
c Podczas wojny aż do powstania byliśmy w Warszawie, gdzie pracowaliśmy w prasie podziemnej – studiowaliśmy też (głównie klasyków greckich – napisałam sporą rzecz o XXX-) Pozatym nauczyliśmy się dobrze angielskiego i czytaliśmy klasyków angielskich. Niemcy wywieźli nas w pierwszym miesiącu powstania – byliśmy w obozie pracy przymusowej w Essen. Było nam ciężko i oczywiście wszelka praca się urwała, i pod tym względem niestety i libération nie przyniosła ulgi. Przed końcem wojny udało nam się uciec z obozu i dostać do Aliantów. Od tego czasu pracowaliśmy cały czas jako tłumacze przy wojskach okupacyjnych angielskich. Było nam b. dobrze materialnie, ale źle i gorzej niż źle pod względem intelektualnym – rzuciliśmy więc wkońcu dobre warunki materialne i przedostaliśmy się do Paryża, żeby znowu wrócić do jedynego sposobu życia, który jest coś wart, chociaż ciężko jest materialnie. Zdążyliśmy jeszcze zapisać się na Sorbonę i sądzę, że oboje dostaniemy stypendia francuskie jeszcze w tym roku akad. Jeżeli tak, to będziemy mogli zrealizować nasze plany. Mój mąż zapisał się jako doktorant i będzie pisał pracę o Avenariusie pod kierunkiem prof. Jean Wahla (znanego napewno Panu Profesorowi – wojnę spędził on w USA tak jak prof. Koiré). W międzyczasie złożył podanie i uznanie équivalence swego dyplomu magisterskiego z licence francuską – mam nadzieję, że będzie to załatwione pomyślnie. – Moja sytuacja jest trudniejsza, bo nie mam świadectw siedmiu egzaminów magisterskich z filologii klas. które zdałam we Lwowie. Rozmawiałam z prof. Więdkiewiczem, który jest obecnie w Paryżu o możliwości wydostania świadectw – ale prof. Więdkiewicz nie wie, czy archiwa Uniw. Jana Kazimierza ocalały, a jeżeli, to gdzie się znajdują. Nie śmiem prosić, ale naprawdę byłabym Panu Profesorowo niezmiernie wdzięczna za informacje i może pomoc w tej sprawie. Profesorowie francuscy, z którymi jestem w kontakcie, mówią, że gdyby papiery odnośne zaginęły, to możnaby zrobić coś mając potwierdzenia odnośnych prof[es]orów u których zdawałam. Jeśli chodzi o moje egzaminy to były one następujące: W r. 1934 egzamin z historii starożytnej u prof. Chylińskiego – który nie żyje – ale może jest na uniwersytecie jako asystent ówczesny p. Starczuk, któryby pamiętał, oraz egz. z wstępu do filologii klasycznej u prof. Kowalskiego, który jest zdaje się we Wrocławiu. Pierwszy z tych egzaminów z wynikiem b. dobrym, drugi z dobrym. Jeden egzamin (z głównych kierunków filozofii) zdałam u Pana Profesora w r. 1937. Wszystkie inne, t. zn. 1) literatura grecka i rzymska, 2) gramatyka grecka i rzymska, 3) Wpływ kultury antycznej na kulturę europejską a zwłaszcza polską, oraz 4)XXX grecka i rzymska zdałam u Ganszyńca. – Oczywiście najważniejsze byłoby dla mnie odszukanie adresu Ganszyńca, u kt[óreg]o zdałam najmniej egzaminów i który znał najdokładniej przebieg moich studiów. – Jeżeli chodzi o moje papieru z uniw. Jana Kaz. to byłby mi też b. potrzebny oryginał świadectwa maturalnego, który był tam złożony – [b]o bez niego Sorbona nie wydaje ostatecznych dyplomów.
c Narazie, nie mając świadectw, zapisałam się w każdym razie na Sorboną, żeby nie stracić tego roku, i jestem zdecydowana gdyby nawet zawiodły wszystkie nadzieje na wysłanie ich – zrobić cztery certyfikaty licence francuskiej. Jako [v]ictime de la guerre mam prawo do session speciale i mogłabym w ciągu roku zrobić całą licence, i na przyszłą [j]esień zabrać się do pisania Thése. Hiatus intelektualny ostatnich lat był tak rozpaczliwy, że zrobię wszystko – nie ma l’impossible – żeby podołać zadaniom, które są ciężkie, bo wprawdzie grekę i łacinę mam opanowane, a w czasie wojny w Warszawie przeczytałam tyle tekstów, że czuję się mocno – ale jest wielka praca z francuskim – tutejsza licence filologiczna wymaga dwóch certyfikatów z filologii i literatury franc., a na egzaminach pisemnych jest version z łaciny i greki na francuski – przyczym ten ostatni musi być nietylko poprawny, ale literacko nienaganny. Niestety znam francuski jeszcze znacznie gorzej niż angielski i niemiecki – te oba ostatnie języki opanowałam b. [do]brze a pasługuje się nimi w pracy zaowdowej – zwłaszcza angielskim – mówię też płynnie.
c Co do wspólnych znajomych, to o p. Łuszczewskej nic tu niestety nie wiadomo. – Mąż mój dostał dziś list od swego przyjaciela Potočki z Pragi – dopiero teraz się odnaleźli. Potočka pisze też że jest w kontakcie z Panem Profesorem. – Mąż mój był tu na odczycie prof. Mucharowskiego o współczesnej estetyce Czechosłowackiej – w dyskusji dużo mówiono o dziełach Pana Profesora. – Prof. Koiré jest w Paryżu, wybieraliśmy się do niego od dawna, ale jak już wspomniałam byliśmy tak zaabsorbowani załatwianiem formalności, że nie mieliśmy dotychczas czasu. Ponieważ zostaje on jeszcze przez lipiec, więc napewno zdążymy i zapytamy go też o sprawy, poruszone przez Pana Profesora.
c Chociaż jest już połowa lipca i gorąco, Paryż jest jeszcze bujny intelektualnie i artystycznie – a w ogóle cóż za wspaniałe miasto! Dopiero tu oddychamy, aż oszołomieni, jakby nagle przeniesieni z niziny w sferę górskiego ostrego powietrza.
c Drogi Panie Profesorze, wierzę, że mi Pan wybaczy chaotyczność tego listu; obiecuję poprawić się w następnych. Nie potrzebuję zapewniać Pana, Panie Profesorze, jak ucieszę się dalszymi wiadomościami oraz przyrzeczonymi odbitkami. Jeżeli ułożą się nasze warunki finansowe, to poza listę tytułów itd. – przyślę też Panu Profesorowi trochę książek
c Łącze wyrazy szacunku i serdecznej przyjaźni
c XXX i Męża
c c c c c Irena Krońska