List do Kazimierza Twardowskiego z 02.06.1920
Warszawa, Złota 41. m 4.
2. VI 1920 r.
Wielmożny Panie Profesorze!
Dziękując bardzo za uprzejmy list WPana Profesora, z dn. 21. maja b.r., przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Mam jednak teraz – przed końcem roku szkolnego – tak wiele pracy, że z trudnością mogę znaleźć czas na załatwianie moich spraw osobistych.
By załatwić przedewszystkiem sprawę zakupna książek, donoszę, że jutro (3.VI.) wpłacę za pomocą czeku P.K.O. 21.60 M na konto „Ruchu”, jako zapłatę za następujące książki:
1) Hume, Badania dotyczące rozumu ludzkiego 7 M.
2) Błachowski, Nastawienia i spostrzeżenia 2.10
3) „ O wrażeniach położenia i t.d. 4.20.
4). Twardowski, O czynnościach i wytworach 4.20
5). Stögbauer, O wyobrażeniach ogólnych 2.10
6). Helmholtz, Liczenie i mierzenie z punktu widzenia teoryi poznania 2.
–———————
razem 21.60 M.
Ponieważ przypuszczam, iż przesyłka będzie kosztować kilka marek, więc wpłacę ogółem 26 M, by uprościć postępowanie. Gdyby suma ta była niewystarczająca, niezwłocznie wyślę ewentualną resztę.
Dlatego zaś zwracam się do „Ruchu” z powyższą sprawą, że niejednokrotnie już próbowałem kupić te rzeczy w księgarniach, lecz bez rezultatu. Na składzie nie mają (co do Hume’a, to nie wiem, jak się sprawa ma!), a sprowadzać im się nie chce, jeżeli chodzi o rzeczy tańsze. Z zamawianiem książek w Warszawie ma się sprawa b. źle. Zamówiłem np. u Wendego zbiorowe wydanie Platona w połowie stycznia – , to dotychczas nie otrzymałem. To samo było, gdy w listopadzie zamówiłem „Metafizykę” Arystotelesa. Po trzech miesiącach wyczekiwania zrezygnowałem. Obecnie sprowadzam książki z Niemiec w ten sposób, iż piszę do znajomych, którzy mi to załatwiają. Ceny u nas w księgarniach są przytem zupełnie dowolne. Niedawno zażądano ode mnie za jakąś rzecz 29 M (kosztowała przed wojną 7 M!), a gdy zaprotestowałem i przeprowadzono ze mną obliczenie, pokazało się, że należy się tylko 17.60 M – a było to w głównym składzie Gebethnera! Wolę więc nie mieć do czynienia z warszawskimi księgarniami.
Pragnę wreszcie wyjaśnić, dlaczego miałem przekonanie, iż Pan Profesor uważa cechę jasności (lub niejasności) dzieła za cechę bezwzględną. Dosłownie nie jest to powiedziane w artykule Pana Profesora. Jednakowoż sądzę, iż mogłem mieć dane po temu, by przypuszczać takie postawienie sprawy. Rozważmy sprawę całkiem formalnie: Chodzi o podanie przyczyny (P) cechy (C) przedmiotu (S). Jeżeli jedynym warunkiem przynależenia C do S ma być P i nie mówi się przytem o warunkach innych, które muszą być zachowane, by C przysługiwało S, to należy wnioskować, że C przysługuje S bez względu na wszelkie warunki związane z nie-przyczynowymi stosunkami przedmiotu S i innymi przedmiotami S1, S2, … Sn. Cechę zaś C, która przysługuje S bez względu na wszelkie stosunki S do S1, S2, … Sn – uważam za cechę bezwzględną. Za bezwzględne uważam nadto te cechy C1, C2, … przedmiotu S, które wprawdzie stały się cechami dzięki zaistnieniu stosunku przyczynowego pomiędzy S a Sq (przyczem fakt posiadania P przez Sq nazywam przyczyną), ale które w swej przynależności do S nie są warunkowane przez żadne inne stosunki nieprzyczynowe, (w które ewent. zachodzi S z S1, S2 …), i mogą przestać przysługiwać S tylko dzięki temu, że wystąpi nowy stosunek przyczynowy pomiędzy S a S1, S2, S3 – , który sprawi ich usunięcie z zakresu cech przedmiotu S.
Podstawmy teraz: S = dzieło filozoficzne, C = niejasność dzieła, P = niejasność myślenia filozofa-autora. Jeżeli zawsze (bez względu na wszelkie inne warunki), gdy C przysługuje S, istnieje P, to C jest cechą bezwzględną. Sądziłem zaś, iż wolno mi tak rozumieć artykuł WPana Profesora, gdyż był zawarty w nim wniosek z istnienia C na istnienie P. Ja zaś starałem się wykazać, że C przysługuje S, jeżeli S pozostaje w stosunku nie-przyczynowym R1 (czytanie dzieła przez czytelnika) do przedmiotu Sc (= czytelnik) i jeżeli Sc nie spełnia warunków, by S przysługiwała dzięki R1 cecha non-C; czyli, że C jest cechą względną S. Ale jeżeli tak jest, to nie można wnioskować, że jeżeli C przysługuje S, to istnieje P, bo C w swem przysługiwaniu S jest warunkowane nie tylko przez P.
W artykuliku moim starałem się zwrócić uwagę na warunki, które musi spełnić czytelnik, by C nie przysługiwało S przy założonym fakcie jasnego myślenia filozofa-autora. Chodziło mi przytem o podkreślenie, że pewne szczególne dzieła filozoficzne wymagają szczególnych uzdolnień czytelnika, by były jasne. A chodziło mi o to, ponieważ spotykałem się b. często z faktem, iż pewne dzieła uważano za „niezrozumiałe”, podczas gdy one były tylko „niezrozumiane”.
Bardzo się cieszę, że co do tego, iż niejasność dzieła jest cechą względną, jestem tego samego zdania, co WPan Profesor. Może mi wprawdzie WPan Profesor zarzucić, iż z góry mogłem założyć, że Pan Profesor nie może być innego zdania, gdyż słuszność jego leży jak na dłoni, i że Pan Profesor milcząco zakładał, iż mówi o niejasności dzieła tylko w tych wypadkach, gdy czytelnik jest całkowicie ukwalifikowany do jego zrozumienia. Lecz z drugiej strony wolno mi było przypuszczać, iż Pan Profesor ma argumenty za tem przemawiające, że niejasność nie jest cechą względną. Że więc w artykule nie ma przemilczenia rzeczy prawie że oczywistej, lecz że jest zamierzone odmienne postawienie sprawy. A w takim razie były dla mnie przemawiające za tem argumenty ogromnie ciekawe. I dlatego napisałem ów artykulik, by się o owych argumentach dowiedzieć. –
Przy sposobności chciałem zapytać WPana Profesora, czy przydałaby się dla „Ruchu” recenzya z książki Wölfflina p.t. Kunstgeschichtliche Grundbegriffe? Książka ta – b. ciekawa – obchodzi wprawdzie w pierwszej linji historyków sztuki, lecz jest również ciekawą – jak sądzę – dla filozofów, w szczególności dla filozofów sztuki.
Dziękując raz jeszcze za uprzejmy list Pana Profesora i za łaskawe zajęcie się sprawą zamierzanego przeze mnie kupna książek
łączę wyrazy głębokiego poważania
Roman Ingarden