List do Kazimierza Twardowskiego z 20.07.1922
Toruń, 20. VII 1922.
Mickiewicza 115.
Wielce Szanowny Panie Profesorze!
Od prof Witwickiego dowiedziałem się przed kilku dniami, iż WPan Profesor przejeżdżał niedawno przez Warszawę i od prof Witwickiego dowiedział się o odmowie, jaka mię spotkała ze strony Ministerstwa w sprawie mego urlopu. Prof Witwicki donosi mi także, że Wielce Szanowny Pan Profesor był łaskaw zaraz osobiście się trudzić w tej sprawie do p. Łopuszańskiego, a nie zastawszy go miał zamiar napisać ze Lwowa list.
Przedewszystkiem muszę Wielce Szanownemu Panu Profesorowi jak najgoręcej podziękować za zajęcie się tą sprawą i za poniesione w niej z własnej inicjatywy. W mej dość niemiłej sytuacji, wytworzonej przez odmowę p. Zagórowskiego, jest mi ten czyn Pana Profesora naprawdę niezmiernie cennym objawem życzliwości Pana Profesora dla mnie. I za tę życzliwość jestem przedewszystkiem WPanu Profesorowi serdecznie wdzięczny.
Sprawa mego urlopu niestety w ostatniej chwili się w sposób istotny pogorszyła. W chwili, gdy Ministerstwo odmawiało mi urlopu – doprawdy nie miało żadnego rzeczowego argumentu (przynajmniej mnie trudno ich się było dopatrzeć), bo był zastępca na moje miejsce – mianowany przez Ministerstwo prawie tego samego dnia, w którym Ministerstwo mi odmówiło urlopu.
Tymczasem wczoraj (19.VII) zawiadomił mię, że ów zastępca wycofał się pod pozorem braku mieszkania – mimo iż mu dwu-pokojowe mieszkanie (z kuchnią) tu zabezpieczono. Wskutek tego wytworzyła się taka sytuacja, że gimnazjum w razie mego pójścia na urlop pozostałoby bez egzaminowanego nauczyciela matematyki. Ci nauczyciele co są – niestety nie tylko nie są egzaminowani, lecz – co gorsza – jak sam stwierdziłem mają dość naiwne pojęcie o matematyce i jej nauczaniu. Wytworzyła się sytuacja naprawdę trudna – i gdyby mi Ministerstwo w tych warunkach odmówiło urlopu – zupełnie uznałbym, iż ma całkowicie rację. Nie można kilkuset chłopcom wyrządzać krzywdy bądź co bądź dość horrendalnym sposobem „nauczania” jaki tu, jeżeli chodzi o matematykę, zastałem. Dyrektor Dr Krajewski mimo tej ciężkiej sytuacji nie nastawał na mnie – tylko prosił mię czy jednak nie mógłbym się zdecydować na przyjęcie jednej z dwu propozycyi: albo zniżki godzin do 9, albo objęcia tylko obowiązkowych 18 godzin tak ułożonych, żebym mógł mieć na mą pracę dwa dni w tygodniu zupełnie wolne.
Wobec tak przykrej sytuacyi szkoły i wobec tego że i tak, nawet przy 18 godzinach mych lekcyi – znaczna część chłopców będzie uczona sposobem dość prymitywnym – wobec dalej faktu, że podanie o zniżkę godzin musiałoby znów iść do Ministerstwa – nie chcę zaś narażać się poraz wtóry na przykrości, które mię spotkały – wobec wreszcie bardzo przychylnego stanowiska (od samego początku) p. Dyrektora Krajewskiego – uznałem, że winienem się okolicznościom poddać i spełnić mój obowiązek nauczyciela przedewszystkiem.
Wobec tego stanu rzeczy ośmielam się prosić WPana Profesora, o łaskawe zaniechanie interwencji w mej sprawie u p. wiceministra Łopuszańskiego, gdyż w tej chwili Ministerstwo ma słuszne argumenty za sobą. Przykroby mi zaś było, gdyby interwencja WPana Profesora napotkała na opór.
Warunki podyktowane przez p. Dyrektora są dla mnie niewątpliwie korzystne i spodziewam się, że w tych warunkach jednak będę mógł pracować naukowo. Ukończenie pracy habilitacyjnej potrwa wprawdzie dłużej znacznie – ale nie jest niemożliwe. Przy usilnej pracy może przecież uda mi się rzecz doprowadzić do końca. Pan Krajewski zaręczył mi zaś, że jeżeliby ewent. Uniwersytet w ciągu roku szkolnego wyznaczył mi colloquium to udzieli mi 4-ro tygodniowego urlopu na przygotowanie się do ustnego egzaminu.
Raz więc jeszcze jak najgoręcej dziękuję WPanu Profesorowi za wszystko, co Pan Profesor był łaskaw w mej sprawie uczynić i łączę wyrazy głębokiego poważania
Roman Ingarden
Artykuł o Chwistka „Wielości rzeczywistości” jest już gotowy i posłany do prof Witwickiego celem oceny. Gdy go otrzymam z powrotem skonstruuję krótką recenzję dla „Ruchu”. W tej chwili pracuję nad „tożsamością przedmiotu