/
EN

List do Władysława Tatarkiewicza z 30.01.1962

 

Drogi Władysławie,
 n           przepraszam Cię, że dotychczas nie odpisałem na Twoje dwa listy. Po otrzymaniu pierwszego zacząłem zaraz czytać artykuł p. Csato, przeczytałem połowę i nawet napisałem list do Ciebie, ale potem przyszedłem do przekonania, że muszę artykuł przeczytać do końca, bo odniosłem wrażenie, że autor właściwie podejmuje pewne tezy mego własnego artykułu, a potem skierowuje je niby własne przeciw mnie. Postanowiłem tedy przedtem przeczytać raz jeszcze swój własny artykuł, pisany kilka lat temu, żeby zobaczyć, co w nim jest zawarte dokładnie. Niestety wielość zajęć nie pozwoliła mi dotąd zamiaru tego wykonać.
n           Potem dostałem list w sprawie p. Pospieszalskiego. Napisałem do niego, by przyjechał do mnie porozumieć się i powiedzieć, o co mu chodzi. Okazało się, że szuka referenta jego pracy jako pracy doktorskiej, nie mając jeszcze otwartego przewodu u prof. Zachwatowicza, ani nawet jego pozytywnej opinii. Powiedziałem mu, że przed lipcem b.t. nie będę mógł czytać jego pracy. W rozmowie nie zrobił na mnie dobrego wrażenia i myślę, że nie powinienem się w ogóle tym zajmować. Powiedziałem mu także, że musi najpierw wyjaśnić sytuację u prof. Zachwatowicza i dopiero, gdy ten zajmie pozytywne stanowisko, będę się starał znaleźć czas na czytanie jego pracy.
         „Estetyki” t. II. Dotychczas nie widziałem. Nie ma go w księgarniach krakowskich a Redakcja czy Nakład mi go nie przysłały. Tymczasem obiecałem Markiewiczowi napisać odpowiedź na jego artykuł, który niegdyś czytałem w korekcie. Teraz zaś nie pamiętam i muszę poczekać aż dostanę cały tom. Morawski zapowiadał, że Redakcja przyślę mi do wglądu artykuł Lissy na temat moich poglądów na dzieło muzyczne. Jak dotąd jednak ta obietnica nie została spełniona. Przyznam się zaś, że chciałbym móc odpowiedzieć na jej artykuł, niestety bowiem ona cytuje niedokładnie i wyczytuje rzeczy, których nie ma w moich pracach. Już tak raz było, po wojnie, mimo tego wszystkiego, co robiłem dla niej przed wojną.
n           Dziękuję Ci za przysłanie recenzji z pracy Dr Gałeckiego. Niestety w tej chwili zaistniała sytuacja, w której w ogóle może nie dojdzie do colloquium habilitacyjnego. Najpierw bowiem wyjechał Morawski, Wydział zwrócił się wobec tego do Wallisa, ale ten odmówił wymawiając się brakiem czasu. Wobec tego, że nie można było zaprosić Elsenberga, bo Dziekan sprzeciwił się, by było dwu referentów profesorów emerytowanych, za radą Izy zaproponowałem, by się zwrócić do Ossowskiego i napisałem do niego uprzejmy list z prośbą, by podjął się tej funkcji. Dziś dostałem list od niego, w którym odmawia, uzasadniając tym, że nie zajmuje się od lat estetyką i że ma mało czasu przed śmiercią na pisanie rzeczy dlań niepotrzebnych / tak to mniej więcej wypadło/. Jestem bardzo zmartwiony, coż bowiem ten biedny Gałecki sobie zawinił, że tak wszytsko idzie okoniem. Miał nieszczęście napisać kilka duzerów pod moim adresem, choć stanowisko jego jest de facto odmienne, ale chwalić prace Ingardena to w Polsce, nie od dzisiaj, sprawa zabójcza. Bo dawno już marzą ludzie w Polsce, żeby to nazwisko wytrzeć z powierzchni ziemi, a w każdym razie uniemożliwić istnienie nawet pozorów, że ma w Polsce jakichś ludzi uznających jego dorobek. Nie sądzę jednakże, żeby Gałecki miał cierpieć przez te kilka słów wypowiedzianych pod adresem moich prac. Mogę mu zresztą powiedzieć, żeby je skreślił, gdy dojdzie do druku, o ile w ogóle dojdzie, bo obawiam się, że przyjaciele i to uniemożliwią.
 n           Napisałem drugi list do Ossowskiego z prośbą, żeby przecież cofnął swoją decyzję. Czy Ty nie mógłbyś mi w tym pomóc? Zresztą boję się, że sprawa habilitacji Gałeckiego utonie teraz, gdyż Ty także zapewne już niedługo wyjedziesz, a wskutek odmowy Wallisa i Ossowskiego sprawa się albo przewlecze, albo w ogóle upadnie. Czy nie będzie to z krzywdą dla Gałeckiego, który na to istotnie nie zasługuje?
         Serdecznie Cię pozdrawiam i proszę o kilka słów. Artykuł Csato niebawem odeślę.

  Twój Roman

prof. R. Ingarden
  n       62 r