/

List od Edmunda Husserla z 11.06.1932

Fryburg, 11. VI. 1932

 

Drogi Przyjacielu,

ileż razy chciałem już do Pana napisać, nie tyle by odpowiedzieć na Pańskie serdeczne listy, lecz by wypowiedzieć przed Panem, oddanym Przyjacielem, swoje myśli! Gdybym tylko mógł. Nie chcę marnować czasu ani papieru na opisywanie okoliczności. Przez cały czas byłem w trudnej sytuacji. Ciężką depresję wywołaną w skutek przepracowania pokonałem dzięki dwutygodniowemu pobytowi w uroczym Badenweiler. Obecnie znów pracuję gorączkowo, z czego wyrywają mnie niestety wizyty zagraniczne, listy (wspieranie kolegów i uczniów, ekspertyzy dla wydziałów i ministerstwa) etc. Jednakże zanim przejdę dalej – przede wszystkim chcę wyrazić moją ogromną radość ze złożenia ponownego wniosku przez Wydział Lwowski, który jednakoż zrozumiał, że niepodobna zaniedbywać talentu Pańskiej rangi! Coś jednak musi się wydarzyć w Pańskiej sprawie. Głęboko tego Panu życzę i ufam, że tak będzie.

Pyta Pan o nowy rocznik w związku z Méd[itations] Cart[esiennes]? Teraz także muszę powiedzieć, że nie jestem jeszcze gotowy, w każdym razie nie ma mowy o tym, żebym przedrukował swój stary niemiecki tekst, nawet jeśli został w kilku miejscach poprawiony – chociaż jest tak dobrze przemyślany. Doszedłem do przekonania, że czytelnikom przydać się może jedynie oparte na konkretnym wyjaśnianiu wznoszenie się od naturalnego posiadania („Habe”) świata i bytu w ogóle ku perspektywie „transc[endentalno]”-fenom[enologicznej] oraz konkretne uzasadnienie metodyki i uniwersalnej problematyki fenom[enologii] tr[anscendentalnej]; że jedynie w rzeczywistej realizacji można pokazać, iż dokonuje się tutaj totalny zwrot filozofii, nieunikniona konieczność. Wcześniej nie ma się co spodziewać, że wyrośnie tu głębsze zrozumienie oraz że to, co nazywam red[ukcją] f[enomenologiczną], rzeczywiście stanie się żywo stosowaną metodą i formą wszelkiej szczególnej fil. metodyki. Wprawdzie w Medytacjach Kartezjańskich, w Logice formalnej i logice transcendentalnej, w Posłowiu [do Idei I], wcześniej fragmentarycznie w Ideach, wyznaczyłem tę drogę rozumienia posługując się aluzjami, krótkimi zarysami. Ale droga ta wymaga tak dogłębnych studiów, gotowości, by wziąć w nawias wszystkie wypracowane dotąd przez samego siebie przekonania filozoficzne, że właściwie nikt nie był na nią gotów. Również moi najdrożsi przyjaciele i uczniowie! Również Pan, drogi Przyjacielu, nie był gotów. Mówiąc szczerze, byłem dość zasmucony widząc, że przerwał Pan lekturę Med[ytacji], zanim przeczytał Pan decydującą dla zrozumienia całości (i ważną szczególnie dla Pana) V medytację. Tylko w taki sposób tłumaczę sobie, że Pańska przeznaczona do rocznika praca na temat Berkeley’a powtarza w pełni styl wcześniejszej rozprawy z księgi jubileuszowej, nie zdradzając najmniejszego wpływu moich ostatnich pism, najdojrzalszych w moim życiu. Sugerowałem już kiedyś, przed jakimś rokiem, że według mnie nowatorski charakter mojej fenom[enologii] konst[ytutywnej] – jako filozofii uniwersalnej w radykalnej formie redukcji f[enomenologicznej] – stawia przed współczesnymi filozofami – przede wszystkim przed moimi „uczniami” – wymaganie, aby niejako zostawić wszystko i dopiero wtedy patrzeć, co idzie w parze z postulatem, by uniemożliwić filozofowanie w dotychczasowym stylu; uniemożliwić, gdyż stoi w sprzeczności z najgłębszym, nigdy do tej pory radykalnie niewyjaśnionym celem wszelkiej filozofii. Pańska ostatnia rozprawa charakteryzuje się niedoścignioną starannością, bardzo dobrze – niemniej nie napisałby jej Pan, gdyby uchwycił Pan sedno mojej f. [*Z kontekstu nie wynika, czy chodzi tu o filozofię czy fenomenologię (przypis wyd.)], i tym samym jej konieczny tok metodyczny, nadawania sensu problematyce filozoficznej, a także metodykę jej rozwiązań. Dotarłem tutaj; poprzez syst[ematyczne] opracowywanie coraz to nowych horyzontów osiągnąłem obezwładniającą ewidencję, potwierdzającą się codziennie, tak że jestem też absolutnie pewny, że rozumieć wtórnie (nachverstehen) znaczy wspólnie widzieć, wspólnie podążać, stawać się współbadaczem. I czyż miałoby mnie nie zasmucać, kiedy obserwuję, że najbliższy mi niemalże uczeń i przyjaciel uważa, że może odłożyć studium rozpraw, wymagających takiego całkowitego odwrócenia, mniemając, w sposób oczywisty owładnięty pozorną ewidencją, że poznał już ich zasadniczy styl i sens, oraz będąc pewnym, że nowość, którą one wnoszą, nie jest w stanie nic zmienić odnośnie własnych stanowisk i teorii, np. na temat teorii poznania, „idealizmu” etc. Jestem temu być może współwinny, gdyż w okresie wojny straciłem niechybnie na wyrazistości, nie utrzymałem poziomu Idei i nie byłem w stanie tu we Fryburgu odpowiednio Pana poprowadzić. Medytacje, jeśli się je przemyśli słowo po słowie, ale tak jakby się nie znało Badań logicznych ani nawet Idei, mogą być takim sterem, ale tylko wtedy, podobnie jak pozostałe dwie ostatnie rozprawy.

A zatem, jest Pan i pozostanie moim drogim i wiernym Ingardenem, tak jak Hering (którego z wielką radością oczekuję w tę niedzielę) pozostanie moim drogim przyjacielem Heringiem, choć nie wierzę już, że kiedykolwiek wykroczy poza przekonania (jednostronnie ukierunkowane na ontologię), jakie sam wykształcił sobie w młodości.

Wszystko to, drogi Przyjacielu, musiałem kiedyś powiedzieć. Stałem się filozoficznym emerytem, oderwanym od wszelkich „szkół”, a jednak dziękującym Bogu codziennie, że pozwolił mi jeszcze, przynajmniej dla mnie samego, zaprojektować system filozofii fenomenologicznej (jako metodykę, problematykę i sam początek systemu, w pierwszej obróbce gruntu transc[endentalnego]). Przyszłe pokolenia jakoś mnie odkryją. To jednak jest moim obowiązkiem, stąd ta pełna trosk praca; przydatna spuścizna i być może ogólne dzieło podstawowe. Pod względem merytorycznym jestem daleko, pod względem literackim mniej!

Serdecznie, Pański

E. Husserl

 

 

Moja żona odwzajemnia najserdeczniej Pańskie pozdrowienia. Najlepsze życzenia dla żony i dzieci.