List od Hansa Corneliusa z 01.01.1938
Gräfelfing pod Monachium, 1.1.1938
Drogi Przyjacielu!
n To jest pierwszy list, jaki piszę w nowym roku – (również ostatni z ubiegłego roku poszedł wczoraj do Polski, do Pani Witkiewiczowej) – i ma on na celu nie tylko przekazanie Panu moich najserdeczniejszych życzeń na nowy rok, ale też wreszcie, zgodnie z Pańskim życzeniem, odniesienie się do Pańskiej pracy „Człowiek i czas”.
n Oczywiście, moje zadanie nie będzie w ten sposób wypełnione, że bez dyskusji przystanę na dwa rodzaje doświadczania naszego stosunku do czasu wywiedzione z naturalnego myślenia a także podpiszę się pod Pana dalszymi wywodami. Za to pewnie się Pan spodziewa, że rozważę rzeczy z mojego punktu widzenia i przedstawię, co z tego miejsca może się okazać nieco odmienne od Pańskiego [punktu widzenia].
n Ja ze swojej strony nie oceniałbym tak widocznego od samego początku przeciwieństwa rzeczywistości i zwykłego fenomenu, jak to się przynajmniej wydaje być u Pana. Z tego, co widzę, oba rodzaje doświadczenia co do swej istoty wypływają z przedkrytycznie danych, a więc naturalistycznych pojęć Ja i czasu. Transcendentalna analiza obu pojęć wprawdzie nie sprawi, że te naturalistyczne pojęcia znikną, ale pokazuje, że to co fenomenalne i to, co „prawdziwe”, tzn. konstrukcje pojęciowe II kategorii nadbudowane nad tym, co fenomenalne nie są różnowartościowe, lecz są tak samo ważne dla porządku naszego doświadczenia. A kiedy zbadamy także źródło pojęcia Ja i pojęcia czasu, to z tego, co widzę, oba Pańskie stanowiska ukażą się jako całkowicie pełnoprawne, tak więc nie będą stanowiły przeciwieństwa, lecz różne aspekty tej samej rzeczy. Tylko jedno się przy tym zmieni: owo Ja tak, jak się przedstawia na gruncie transcendentalnej analizy, nie jest czymś przemijającym, ale ze swej strony jest nieusuwalnym warunkiem sensu pojęcia czasu, a zatem nie da się unicestwić bez jednoczesnego unicestwienia czasu. (Próbowałem bliżej przyjrzeć się tej relacji w mojej pracy o rozwoju pojęcia czasu, którą wysłałem na konkurs o nagrodę Eugenie – Rignani do ówczesnego komitetu „Scientia”; praca ta zaginęła w odmętach owego komitetu i nigdy więcej o niej nie usłyszałem).
n Gdybym miał wchodzić w szczegóły, to należałoby powiedzieć:
n Trwałość Ja polega jedynie na tym, że w każdym momencie przeżywamy nasze przeżycia jako części tej samej relacji (Zusammenhang), do której przynależą również wszystkie pamiętane przeżycia, a nasze wspominanie w formie „funkcji symbolicznej” informuje nas o tym. Ta relacja (Zusammenhang) jest tak trwała, że pozostałe nasze przeżycia a może nawet nasze „cechy charakteru” mogą się zmieniać.
n Z drugiej strony, wiedzę o czasie mamy li i jedynie na gruncie symbolicznej funkcji naszych zapamiętanych przeżyć. Nie tylko tak, że wiemy cokolwiek o kolorach jedynie poprzez nasze oczy, ale tak, że w ogóle nie byłoby możliwości sensu jakiegoś myślenia o upływie czasu, gdyby doszło do zaniku funkcji symbolicznej. (A tym samym, naturalnie, ustałoby całe nasze życie psychiczne). O tyle też podstawowego warunku wszelkiego myślenia o jakiejś „rzeczywistości” można szukać i znaleźć tylko w Ja. O ile we wszystkim innym Ja może być mało trwałe, to jednak w wyżej opisanym względzie – jak też w ogóle jako warunek dla wszelkiej rzeczywistości – trwalsze aniżeli wszystko, co też da się w owej „rzeczywistości” znaleźć.
n Naturalnie, nie krytykuję całkowicie Pańskich przykładów zmienionej „perspektywy czasu” naszych wcześniejszych przeżyć. Jednak wszystkie w swojej względności wydają mi się znajdować swoje wyjaśnienie w tym, co przeżyte pomiędzy. Nie neguję również oczywiście tego, że jakieś dawne Ja („Selbst” – wcześniej było „Ich” – przyp. SK) zyskuje poprzez to inne właściwości niż te niegdyś [mu] współczesne; ale również tu są to nowe zdobyte w międzyczasie doświadczenia, które prowadzą do jakiejś zmiany w ocenie wcześniejszego Ja (Selbst). A na pytanie o to, czym właściwie jest nasze Ja (Ich) poważyłbym się odpowiedzieć: to zbiór (Zusammenhang) naszych przeżyć, tak w odniesieniu do ich fenomenalnego występowania jak też ujęcia ich w pojęciach empirycznych, zaś niezmienne faktory tego zbioru części to również niezmienne „właściwości” Ja, które mogą znaleźć swój opis, wprawdzie w tak krótkiej formie zbyt mało przejrzysty, w określeniach różnicy, przypominania, rozpoznawania tożsamości i podobieństwa. To, że takie Ja musi każdorazowo zbudować świat rzeczywistości i swego czasowego bycia (Dasein) z przeżyć, uważam za dowiedzione; to, że nie odwrotnie: z jakiegoś świata naturalistycznie danej rzeczywistości może się za każdym razem rozwijać jakieś Ja, wydaje mi się nie wymagać żadnego dowodu, jako że ta myśl obfituje w absurdy.
n Proszę wybaczyć, że przedstawiam tu jedynie mój własny ogląd tej sprawy; ale przecież nie mogę przedstawić niczego innego. A nie muszę przecież nadmieniać, że nie należy spodziewać się dyskusji z prawdziwego zdarzenia na piśmie. Mam jednak nadzieję, że dałem Panu to, o co mnie Pan prosił, w takiej mierze, w jakiej to dla mnie możliwe. Może się wydawać z mojej strony aroganckie, że krytykuję Pańską pracę na gruncie moich własnych poglądów. Ale wie Pan, że nikt nie może osiągnąć jasności na innej drodze aniżeli poprzez swój własny rozwój filozoficzny; i tak też ja muszę przecież każdorazowo wracać do punktu, do którego przywiódł mnie własny rozwój, aby ocenić osiągnięcia kogoś innego. Być może jest to błędny punkt widzenia; jestem jednak tymczasem przekonany o jego słuszności i dlatego jestem mu winien zastosowanie. Dlatego też liczę, że nie odbierze Pan źle moich uwag. Wie Pan, jak bardzo Pana cenię i kocham. Mam wielką nadzieję, że nowy rok znów nas do siebie zbliży!
n n n n Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami i życzeniami,
n n n n n n Pański H. Cornelius.