List od Stanisława Ignacego Witkiewicza z 06.07.1937
6. VII 1937
Szanowny Panie Profesorze = serdecznie dziękuję Panu za list i uwagi, które zawsze z otwartym sercem przyjmuję. Oczywiście niech Pan nie posądza mnie o megalopedię z powodu wprowadzenia pojęcia „piątki pierwotnej antyfilonistów”. – Są to żarty widoczne. Na razie chcę powiedzieć parę słów á propos krytyki Wgs.[Wittgensteina]. Nie każdy autor czy dzieło zasługuje na to, aby o nich pisać dzieło: nie każdy też snardz (= facet w moim „języku” – och te „języki”, co to za cholera) może o danym snardzu dzieło napisać. Ja propaguję nowy typ krytyki (jak lekkie czołgi, lub dawniej lekka kawaleria), który bym nazwał z angielska marginal-notecritique. Do tego jednak trzeba mieć zdecydowany i wykończony pogląd własny. Polega to nie na „syntezie” danego snardza, tylko na bardziej lekkim przymierzeniu go do siebie na tle różnych problemów. Ja np. w stos[unku] do Wgs.[Wittgensteina] nie wdaję się w całą znaczkowość. Chodzi mi nie o niego, tylko o logikę z mego punktu widzenia. Takiego rodzaju krytyki nie spotkałem i chętnie bym ten rodzaj lansnął [sic]. Bo uważam, że nie musimy się ograniczać do znanych typów i sądzić, że co nie wchodzi w dany wzór, jest bez wartości (to mówię tylko o formie tej krytyki, która nie przesądza wartości istotnej). Sądzę, że w sumie wiadomo z mojej pracy, że Wgs.[Wittgenstein] jest not-selfconsisten, przy czym ja się też czytelnikowi przedstawiam. Uważam, że krytyka z nieokreślonego punktu jest zgubna – tak jest dwóch snardzów do porównania. Na razie tylko tyle. Marzę o Panu na lato. A może jednak – Przecie Pan też potrzebuje tego dla zdrowia.
Łączę wyrazy szacunku, sympatii i wdzięczności P.R.
Witkacy.
(dopisane na kopercie)
P.S. Wolę lekką krytykę napisaną z bardzo określonego punktu widzenia niż „dzieło” krytyczne, którego autor jest mgławicą bez centralnej gwiazdy.