List od Władysława Witwickiego z 10.04.1927
W Warszawie 10. IV. 1927
Mój Romku! Listami najtrudniej się porozumieć. Częściowo zgadzam się z Tobą, częściowo piszesz przeciw czemuś, czego ja wcale nie pisałem.
Nie myślałem wcale, że Ty właśnie czytasz tylko początki rozdziałów, przypuszczałem z góry, że piszesz uwagę o bibliografji na pamięć, bez książki pod ręką. Rozumiałem, że stwierdzasz zupełny brak bibliografji – tymczasem teraz stwierdzasz niedostatek bibliografji. Coś całkiem innego. To pierwsze byłoby złudzeniem, to drugie nie – z Twojego punktu widzenia. Z mojego punktu widzenia również najchętniej podałbym więcej książek, niż ich zdążyłem podać. Układałem sobie, że podam ich wiele podczas korekty, względnie po skończeniu rękopisu. Tymczasem Ossolineum zabrało mi rękopis niedokończony, żeby go zaraz drukować i nie drukowało go przez trzy miesiące, przez które ja się tylko denerwowałem, czekając z dnia na dzień, kiedy się druk zacznie. Ustawicznie uwodzony, że już, już, w poniedziałek zaczynamy. Korekty na gwałt trzeba było odsyłać, aby drukowali prędzej, całości nie było pod ręką i tak rzecz wychodzi niegotowa właściwie a spóźniona.
Czem się pocieszam? Tem, że odsyłam inteligentnego słuchacza do źródeł właściwych. Nie tylko do podręczników, coś trafnie zauważył, ale do czasopism i prac specjalnych. Do ustnych uwag profesora nie odsyłam nikogo drukiem – tylko w liście o tem wspominam. Ale profesor to nie źródło literatury. Sam jej na całem polu pewnej nauki nie może znać i w danym razie sam jej musi szukać.
Następnie to: ja całej bibliografji i tak nie jestem w stanie podać i nie mogę odpowiadać za wszystko, co wydrukowane w psychologji. Literatura co miesiąc rośnie, wychodzą rzeczy nowe – bez wartowania czasopism i bez katalogu bibliotecznego i bez biblioteki i tak nie można żadnej pracy robić w psychologji. A przeciętny magistrat nie będzie w ogóle zaglądał gdzie indziej, bo specjalnej pracy psychologicznej nie będzie robił. Dla nich niech wystarczy na początek ta książka. Dla specjalistów oczywiście, że nie, ale oni brak wyczerpującej, czy dostatecznej bibliografji potrafią uzupełnić gdzie należy.
Słuchaczki, o których pisałem, nie ograniczają się wcale do mojego podręcznika, ani do książek u mnie podanych, ani też ja im nie dyktuję literatury ustnie, tylko szukają tak, jak jej każdy szuka a do mnie nie mają żalu, że stu trzydziestu prac najważniejszych do wyobrażeń wytwórczych nie znajdują w moim wstępnym podręczniku. To tylko pisałem.
Mam wrażenie, że w drugim tomie znajdziesz tytułów więcej, choć jeszcze nie tyle, ilebym ich sam pragnął podać i na pewno nie tyle, ilebyś Ty ich tam pragnął znaleźć.
Może być, że w drugiem wydaniu, jeżeli doczekam, zmieszczę odpowiednią porcję literatury. Szczególniej, jeżeli mi kto pomoże zestawić ją należycie wedle podziału drugiego tomu. Może Ty masz czas i ochotę na to? Zrób to a ja Ci zamieszcze podziękowanie imienne w drugiem wydaniu. Ale to jest przedsięwzięcie duże.
Polska literatura – zgoda – rzecz ważna i potrzebna – ale wertujże teraz Ruch Filozoficzny i Przegląd Filoz. od lat X. To osobna praca, na którą, chcąc prędko książkę wydać – już się zdobyć nie mogłem. Może w drugiem wydaniu. Zgadzam się z Tobą, że to potrzebne, ale wyraźnie i drukiem i pismem i słowem ostrzegam słuchaczy, żeby na mojej książce nie poprzestawali i o niedostateczności swojej roboty z gór ich uprzedzano. Bardzo Ci dziękuję jeszcze raz za życzliwe i trafne uwagi.
Ajduk się popisał tym razem. Słyszę, chociaż to z drugich, czy trzecich ust (więc nie polegaj na tem) że znowu Łukasiewicz coś tam swego znalazł bez cytaty w tej ostatniej robocie. Zwyczajnej katedry w Warszawie by nie dostał nawet przez tą robotą. Czy we Lwowie dostanie – zobaczymy. Serd. pozdr. W.