List do Kazimierza Twardowskiego z 11.07.1931
Lwów, 11. VII. 1931.r.
Wielce Szanowny Panie Profesorze!
Otrzymawszy pracę p. Dr Mehlberga, zaraz zabrałem się do jej czytania, by ją móc jeszcze przed mym wyjazdem oddać SzPanu Profesorowi. /Wyjeżdżam dziś w nocy do Orawki, gdzie od wtorku bawi moja rodzina/. Przed chwilą lekturę ukończyłem i oto me zdanie o pracy p. Mehlberga:
Jestem zasadniczo przeciwny uprawianiu badań epistemologicznych w sposób stosowany przez . Mehlberga. Nie wiem, czy twierdzenie z logiki, iż jeżeli istnieje n przedmiotów, to ilość „im przysługujących przysłówków niezależnych równa się conajwyżej 22n”, jest prawdziwe i istotnie w logice udowodnione. Od prawdziwości zaś tego twierdzenia zależy wartość wniosków p. Mehlberga. Sądzę jednak, że obecna redakcja pracy p. M. jest znacznie lepsza od redakcyj dawniejszych: rozprawa jest jednolicie i zwarcie zbudowana i zrozumiale napisana. Przytem rozprawa nie stawia sobie tych dalekich celów, co poprzednia jej redakcja. Dlatego nie mam nic przeciwko temu, by ta rozprawa była wydrukowana w Księdze Pamiątkowej. Dla wszelkiego bezpieczeństwa byłoby jednak może dobrze, by ją jeszcze przeczytał p. Prof. Ajdukiewicz, cele skontrolowania poprawności poszczególnych rozumowań, gdyż ja tego dzisiaj nie miałem czasu zrobić.
Zwracając tekst pracy p. Mehlberga, pragnę zarazem przesłać Wielce Szanownemu Panu Profesorowi gorące życzenia jak najrychlejszego powrotu do zdrowia i spędzenia jak najlepszych wakacyj. Zarazem pragnę wytłumaczyć, dlaczego nie odwiedziłem Pana Profesora ani w domu, ani na klinice. Stało się to wyłącznie dlatego, że p. Prof. Ajdukiewicz, do którego kilkakrotnie się w tej sprawie zwracałem, za każdym razem odradzał mi odwiedzenie Pana Profesora. Odradzał mi zaś dlatego, że na klinice wolno podobno tylko dwa razy na tydzień odwiedzać chorych w godzinach oznaczonych i bardzo ograniczonych i że podobno w godzinach tych Pan Profesor ma zawsze tyle gości, że jeszcze jedna osoba może tylko być zawadą, a nie przyjemnością, zwłaszcza w małych pokoikach kliniki. Sam to zresztą widziałem odwiedzając Pana Profesora przed dwoma czy trzema laty. Miałem przytem nadzieję, że pobyt Pana Profesora na klinice się wkrótce skończy i że przeto lepiej będzie poczekać i odwiedzić Pana Profesora w domu, gdy stan zdrowia na to pozwoli. Nie liczyłem się też z tem, że wyjadę na wakacje. Tymczasem zarówno żona moja, jak i moja matka zgwałciły mię, by dzieci koniecznie gdzieś wysłać w góry, tak że się ostatecznie na to zdecydowałem. Że zaś ekonomiczniej jest jechać razem z całą rodziną, więc i ja muszę jechać, pokończywszy najpilniejsze prace. I oto tak się złożyło, że wyjeżdżam przed powrotem Pana Profesora do domu. Jak się jednak dowiedziałem od p. Dr Dąmbskiej, stan zdrowia Wielce Szanownego Pana Profesora uległ w ostatnich czasach znacznej poprawie. Mam prze to nadzieję, że już może w najbliższych dniach Pan Profesor powróci do domu, ja zaś wróciwszy z wakacyj zastanę Szanownego Pana Profesora już w zupełnem dobrem zdrowiu i w pełni sił fizycznych /o psychicznych nie mówię, bo wiem, że te zawsze są te same, niezmożone/.
Łączę wyrazy jak najgłębszego uszanowania i jeszcze raz przesyłam gorące życzenia jak najrychlejszego ustąpienia wszelkich dolegliwości
Roman Ingarden
Adres mój: poczta Jabłonka Orawska, Orawka, poste restante. Gdy przyjadę na miejsce, postaram się przysłać adres dokładniejszy!