List do Kazimierza Twardowskiego z 15.05.1924
Toruń, 15. V.
Wielce Szanowny Panie Profesorze!
Ponieważ podczas pobytu we Lwowie nie mogłem porozumieć się z nikim w Kuratorjum Lwowskiem, więc po powrocie napisałem do p. Dr Sośnickiego z prośbą o informacje w sprawie uzyskania posady we Lwowie. Dziś otrzymałem odpowiedź, z której wynika, iż sprawa mego przeniesienia się do Lwowa napotyka na znaczne, a nawet jedną, zdaje się, niezwalczoną trudność. Pominąwszy bowiem obecny brak posady i przepełnienie we Lwowie – bo to może rzeczy przejściowe, pokazuje się, iż przeniesienie me do Lwowa połączone byłoby ze znaczną degradacją w stanowisku mem w szkolnictwie. Tutaj bowiem mam t.zw. stałą posadę, uzyskaną na mocy nominacji Min. W R i O P. i jakkolwiek nie jestem prawnie „stabilizowany” – wobec tego, iż stabilizacja ta ma być dopiero wogóle w przyszłości przeprowadzona, to jednak mam na podstawie znanych mi ustaw pełne kwalifikacje do stanowiska stałego nauczyciela. O przyznanie mi dyplomu nauczycielskiego wniosłem w myśl ustawy o kwalifikacjach i przypuszczam, że niedługo ta sprawa zostanie załatwioną. Tymczasem p Dr Sośnicki pisze, że ponieważ nie mam nauczycielskiego egzaminu, to w myśl przepisów pragmatyki austryjackiej mógłbym uzyskać tylko posadę „nieegzaminowanego suplenta.”
Nie znam pragmatyki austrjackiej i nie wiem dokładnie, jakie minusy tego rodzaju suplentura z sobą prowadzi – pamiętam jednak z czasów uczniowskich, jak suplenci byli traktowani i nie zamierzam się na coś podobnego narażać, bo mogę się pewnego dnia ni stąd, ni zowąd znaleźć w Zbarażu, albo innych Kopyczyńcach. Prócz tego i finansowo musi to odgrywać znaczną różnicę. Ja zaś mam troje dzieci i nie po to zamierzam się przenosić do Lwowa, by dorabiać lekcjami w zakładach prywatnych i t.p.
Sprawa wobec tego przedstawia się dosyć ponuro, zwłaszcza, że przypuszczam, iż informacje p. Sośnickiego nie mogą być mylne, jako z pierwszego źródła pochodzące. Pomimo to jednak nie chce mi się w głowie pomieścić, by ustawy, które w głównych punktach znam, mogły nie być ważne na terenie dawnej Galicji. Dlatego pozwalam sobie zwrócić się do Wielce Szanownego Pana Profesora z uprzejmą prośbą o łaskawe poinformowanie mię w tym względzie; SzPan Profesor bowiem najlepiej ze wszystkich we Lwowie musi być o obowiązujących ustawach i przepisach poinformowany. O kwalifikacjach, jakie posiadam, nie potrzebuję pisać, bo te są znane SzPanu Profesorowi. Egzaminu nauczycielskiego istotnie nie posiadam. Nie widziałem powodu praktycznego do składania go, wobec tego, iż od pierwszej chwili istnienia państwa polskiego doktorat – zwłaszcza z grupy zgodnej z grupą przy egzaminie nauczycielskim – był uznany w przepisach wydawanych przez Min. W R. (wzgl. przez ustawę z 13 lipca 1920 roku i ustawę o kwalifikacjach) za równoważny egzaminowi nauczycielskiemu. Że zaś egzamin taki mógł dla mnie posiadać tylko praktyczne znaczenie, bo wszak nauczyć się czegoś nowego przez zdawanie go nie mogłem, więc postanowiłem nie składać go. A oto nagle po sześcioletniej praktyce nauczycielskiej, po uzyskaniu niegdyś nominacji ministerstwa – znalazłem się w gronie tych, którzy nie mogli, czy nie chciało im się skończyć uniwersytetu.
Nie mogę pojąć tych dziwnych różnych sprzeczności w przepisach naszej administracji. Bardzo będę wdzięczny, jeżeli Wielce Szanowny Pan Profesor będzie tak łaskawy udzielić mi kilku słów informacji.
Tłumaczenie pracy skończyłem. Obecnie poprawiam i zabieram się powoli do przygotowywania się do colloquium, choć szkoła mnóstwo czasu mi zabiera.
Łączę wyrazy głębokiego poważania
Roman Ingarden