List od Konstantego Michalskiego z 02.05.1943 lub 1944
2/V
Kochany Panie
Przed chwilą otrzymałem kartkę, którą się niezmiernie ucieszyłem, bo się spodziewam, że wreszcie będę się mógł skomunikować.
n Dwa listy napisałem do Lwowa, obydwa wróciły z notatką: Zurich, Z.Z. niebestellbar. Pierwszy napisałem od razu po otrzymaniu XXX trzeciego listu gdzie mnie Kochani Państwo prosili o znak życia i znak dałem natychmiast ale nie doszedł. Zatrzymałem obydwa listy, żeby kiedyś osobiście doręczyć jako dowód pamięci.
n Nie dziwię się, że się Kochani Państwo zabezpieczają na przyszłość a zwłaszcza, że Drogi Pan stara się uratować swe rękopisy. Mam nadzieję, że będzie lepiej aniżeli obecna rzeczywistość obrazuje, ale trzeba ratować istnienie: straszne rzeczy słyszy się o wyczynach ukraińskich na wschodzie.
n Były tu rozmaite zmiany na kierowniczych stanowiskach zarządu Liegenszaftu, zdawało się czasem, że będzie trzeba wszystko likwidować, a jednak się utrzymuje na swej placówce XXX. Jak w okolicach dalszych i bliskich tak i tu zjawiały się zbrojne nawiedziny, nie robiąc tylko prywatnym osobom żadnej zwykle szkody – denerwuje to i spać nie pozwala, bo nie wiadomo nigdy, co być może.
n Warunki pracy znacznie się dla mnie pogorszyły, gdyż obecnie nie pomaga mi już nikt w czytaniu tak też wzrok znowu znacznie się popsuł i muszę ogromnie uważać, żeby nie doprowadzić do ostatecznej katastrofy. Trzeba i tak myśleć zawsze o trzech kazaniach niedzielnych i zdzierać wzrok a domęcza się go do reszty lekturą z dziedziny naukowej – mizerie!
n Jakieś dwa tygodnie temu spotkałem tu p. Saskiego spod Pacanowa na pogrzebie. Pytałem się o Pana, bo nie mogłem nawiązać kontaktu. Był poinformowany o tem, że Drogi Pan część swej Biblioteki umieścił w Krakowie. To mnie znacznie uspokoiło, bo zrozumiałem, że na pierwszem miejscu ubezpieczone będą rękopisy.
n Z przerwami piszę teraz o heroizmie. Na tem odludziu trudno się dobrać do książek. Przez pół roku starałem się wyp. o Carlyle’a Hero worship: wreszcie onegdaj zjawiła się książka z Krakowa, przesłana mi staraniem p. Grela z Warszawy: jedzie się przez alpy na Kraków.
n Niech Kochani Państwo jak dotąd trzymają się mocno. Ludzie strzelają ale P. Bóg kule nosi. Qui vivra verra – a będzie na pewno bardzo szczęśliwy. Życzę serdecznie spokojnego, bezpiecznego kąta i możliwości pracy intelektualnej na zapas
z duszy oddany
ksMichalski