/

List od Edmunda Husserla z 21.12.1930

Fryburg B., 21 grudnia 1930

 

Najdroższy Przyjacielu!

Z głębokim wzruszeniem i radością przeczytałem Pański serdeczny list z 15. XI. Jakimż jestem niewdzięcznikiem, skarżąc się częstokroć na osamotnienie na starość, w sensie naukowym jak i osobistym, kiedy mam takiego ucznia i przyjaciela jak Pan. Poczytuję to Panu za wielką zasługę, że nie przestaje Pan do mnie pisać, nawet wtedy, kiedy ja zaniedbuję odpowiedzi. Pańskie listy są dla w tym odosobnieniu prawdziwą radością i potrzebą. Od powrotu z Chiavari, gdzie straciłem przez chorobę dwa miesiące przeznaczone na pracę, tworzyłem z zapałem, unikając wszelkich zewnętrznych zakłóceń. Dopiero wczoraj, by tak rzec, zegar dokończył bieg, tzn. ciąg myśli, który chciałem i musiałem w sobie wykształcić, dopełnił się i spełnił. W międzyczasie przyszedł Pański drugi list i to wspaniałe dzieło. Podziwiam Pańską energię, która pozwoliła Panu napisać w tak trudnych warunkach, w tak ograniczonym czasie pracy i wśród tylu innych obciążeń tak dogłębne dzieło. Cieszy mnie, że moja bezwarunkowa ufność w powagę, z jaką podchodzi Pan do wszystkich spraw życiowych, oraz w Pański talent miała dla Pana znaczenie. Ale Pan od czasów studenckich dostarczał mi coraz to nowych i intensywniejszych dowodów. To nowe dzieło stawia Pana, jak z przyjemnością mogę stwierdzić już po pierwszym obejrzeniu, ponownie o jeden szczebel wyżej. Jest to dla mnie szczególna satysfakcja i, chciałoby się powiedzieć: duma. Bo jakże często skarżyłem się, że brakuje mi prawdziwych współpracowników, w szczególności uczniów, którzy byliby w stanie antycypować moje własne myśli. Cały styl tej książki, choć tylko od strony ontologicznej, wydaje mi się taką antycypacją – jak zauważyłem zresztą w r. 1929, kiedy opowiadał mi Pan o jej pierwszym projekcie, a szczególnie od razu na podstawie „Spisu treści”. Jestem bardzo ciekaw szczegółowych wywodów. Pana dzieło będzie moją świąteczną lekturą – w istocie, taki prezent świąteczny bardzo mnie raduje. Z całą pewnością interesuje mnie rozdział logiczny I,5, ze względu na zapowiedzianą w Logice formalnej i logice transcendentalnej drugą książkę o logice, którą planowałem właściwie od razu po pierwszej (nie zostawię nazwy „studia logiczne”). Projekt przygotowany przed rokiem przez dra Landgrebe – połączenie moich pierwszych manuskryptów na temat logiki z okresu w Getyndze i z okresu wojny (potem nie badałem już problemów logicznych) – musiałem odłożyć, ponieważ zauważyłem, że – biorąc pod uwagę konieczność kontynuowania pozostałych prac – przygotowanie tego do druku kosztowałoby mnie b. dużo czasu. W pierwszej kolejności leży mi na sercu – biorąc pod uwagę mój wiek – systematyczne dzieło podstawowe na temat f[enomenologii], które przygotowuję w głowie właściwie już od dziesięciu lat, a teraz tylko dopracowuję.  Radosnym zaskoczeniem była dla mnie Pańska krytyka mojej pierw[otnej] koncepcji znaczeń jako „idealnych species”. O tym traktują też tamte „studia logiczne”, bez reszty w Pańskim sensie. Pozycję z Badań logicznych zarzuciłem jeszcze pod koniec okresu w Getyndze, szczegółowiej opracowałem ją podczas wakacyjnych pobytów w Bernau. W Badaniach logicznych byłem w zasadzie dopiero dzieckiem filozoficznym.

Zasmuca mnie bez miary, że Méditations Cartésiennes nadal się nie ukazały, chociaż skład był gotowy już w lecie (140 str.), brakowało tylko ostatniej korekty. Manuskrypt wysłałem do Francji jeszcze w maju 1929 r. W ogóle to jest prawdziwe nieszczęście, że tak późno uporałem się z systematycznym opracowaniem mojej własnej (muszę tak niestety powiedzieć) fenomenologii transcendentalnej i nastało już pokolenie, które zabrnęło w uprzedzenia i, przez różne psychozy związane z załamaniem się [struktur społecznych] odsuwane od filozofii naukowej, nie chce niczego słuchać ani widzieć. A jednak jestem pełen radosnej ufności. Nawet jeśli w tej chwili Nikt za mną nie podąży i nie zrozumie moich dotychczasowych podpowiedzi, skrótowych i niepełnych, i nawet jeśli środowisko filozoficzne, zamiast poprawiać stronniczość i pojedyncze błędy, odsunie na bok tę ogromną nową wiedzę – jestem zupełnie pewny przyszłości. Niestety także i Pan, drogi Przyjacielu, wydaje się być pewny swej własnej ontologii. Ileż bym dał, gdyby wolno mi było żywić nadzieję, że Pański umysł jest jeszcze otwarty na nowe, giętki nawet wobec kwestii zasadniczych, jeszcze trochę sceptyczny, bez reszty gotowy wziąć w nawias „to, co pewne” i przemyśleć na nowo w epoché. Niech Pan spróbuje jeszcze zachować wolność i pozostać w ruchu! I to nie ze względu na mnie, chodzi wszak o rzeczywisty zwrot całej dotychczasowej filozofii, o rzeczywisty (nie Kantowski) ale Kopernikański przełom. Od zeszłego lata, od wydania ostatniej książki zgłębiam namiętnie te impulsy, szkice, różnorodne ciągi myślowe, uniwersalną problematykę fenomenologii tr[anscendentalnej] – jako filozofii uniwersalnej, która, gdy zostanie już w pełni wykształcona, obejmie – w ostatecznym uzasadnieniu – wszelką ontologię (wszystkie nauki aprioryczne) i w ogóle wszystkie nauki. Nikt nie jest w stosunku do siebie samego i swych własnych nauk bardziej sceptyczny niż ja. Traktuję siebie podejrzliwie i niemal nieprzyjaźnie, jak wroga. Na etapie ostatecznego opracowania, sprecyzowania, uzupełnienia i systematycznego ujednolicenia wszystko nabrało jeszcze dodatkowej głębi, rozjaśniło się we swoich wzajemnych relacjach i zyskało taką ewidencję, która w należyty sposób pozostawia daleko za sobą wszystkie ewidencje i nauki, które w tradycyjnej matematyce i tradycyjnych matematycznych naukach przyrodnicznych służyły za wzorce. Tak, zapewne też, jeśli chodzi o trudność rozumienia wtórnego i opanowania teoretycznego. Pierwsza i być może największa trudność wiąże się z radykalnym pozbyciem się przesądów i prowadzącą do tego metodą redukcji fenom[enologicznej]. Ta ostatnia – której nie pojął żaden z mych starszych uczniów – została teraz wszechstronnie wyjaśniona, bez pozostawiania ciemnych kątów czy możliwości uniku. Samo już to będzie istotnym rozdziałem, po nim nastąpi systematyka konstytutywnej analizy „świata danego” (vorgegebene Welt), dalej fenom[enologia] genetyczna i „problematyka” metafizyczna – metafizyczna w szczególnym sensie fenomenologicznym. Potem w kolejnym kroku wraz z subiektywnością transc[endentalną], i poprzez szczególne transcendentalne doświadczenie, Absolut ukaże się już bezpośrednio. Kto wie, może ta metoda bezpośredniego wykazywania (Aufweisung) i analiz będzie dla Pana jeszcze możliwa, pod warunkiem że nie jest Pan nazbyt skrępowany ontologizmem. Jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł tego doczekać. Nie straci Pan przez to ontologii (ani metafizyki), ale zdobędzie ją Pan na nowo w pogłębionym sensie i na nowej metodologicznie drodze. (Proszę niech Pan poczeka jeszcze z zamiarem krytycznej dyskusji!)

Wykończenie całości będzie kosztowało jeszcze niemiało czasu, jestem jednakowoż pewny, że przynamniej pierwsza połowa ukaże się w następnym roczniku (jesień 1931). Mój bardzo uzdolniony asystent Fink dzielnie mi pomaga, bez niego byłbym zgubiony. Niech Pan przeczyta jego naprawdę wzorową pracę konkursową I w roczniku. Tom XII przyniesie kolejny fragment (ok. 15-18 arkuszy).

Bardzo zasmuciła nas wieść, ile utrapień mieliście Państwo na początku jesieni w związku z chorobami dzieci oraz samej małżonki. Niestety nie pisze Pan w ostatnim liście, czy wszystko dobrze się skończyło.

A zatem, d[rogi] Przyjacielu, życzę Panu radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wszystkiego najlepszego dla całej rodziny na Nowy Rok. Panu samemu wolno teraz odpocząć, ponieważ ukończył Pan wartościowe dzieło. Pański stary przyjaciel

E. Husserl

 

 

[P.S.:]

Drogi Panie,

również ja łączę jeszcze serdeczne pozdrowienia i ciepłe życzenia noworoczne dla Pana i Pańskiej drogiej małżonki. Obyście tylko wszyscy byli zdrowi, o inne sprawy się nie martwię. Gratuluję pięknej książki! Oddana Panu w przyjaźni

M[alvine] Husserl